Czym policja mierzy prędkość?
Postanowiliśmy sprawdzić, z czego korzystają mundurowi. Na kolejnych slajdach, przy każdym typie urządzenia napiszemy też o sytuacjach, które mogą wpłynąć na błędny pomiar.
Stary typ wciąż najpopularniejszy
Policja drogowa ma za zadanie dbanie o porządek na ulicach. Choć kierowcy woleliby, żeby zajmowała się ona jedynie kierowaniem ruchem, "drogówkę" najczęściej spotykamy, gdy mierzy prędkość przejeżdżających pojazdów. Postanowiliśmy sprawdzić, z czego korzystają mundurowi. Na kolejnych slajdach przy każdym typie urządzenia napiszemy też o sytuacjach, które mogą wpłynąć na błędny pomiar.
To niestety wciąż najczęściej spotykana broń skierowana przeciwko kierowcom łamiącym przepisy. Najbardziej popularnym typem takiego urządzenia jest Iskra produkowana przez rosyjską firmę Simicon. Taki miernik jest gotowy do użycia po 3 sekundach od włączenia, a sam pomiar zajmuje 0,17 sekundy. Zakres obsługiwanych prędkości wynosi od 10 do 240 km/h. Mundurowy ma do dyspozycji trzy zakresy działania urządzenia: do 300 m do 500 m oraz do 800 m, a dodatkowo może przełączyć urządzenie w tryb mierzenia prędkości pojazdom zbliżającym się do niego, oddalającym się lub wszystkim. Te funkcje mają zwiększać dokładność Iskry. Mimo to sprzęt budzi uzasadnione kontrowersje, a mandaty niejednokrotnie otrzymują niewinni.
Mierniki radarowe: kiedy może wystąpić błąd?
W przypadku radarowych mierników prędkości takich sytuacji jest niestety sporo. Radarowe mierniki prędkości wbrew ministerialnym wymaganiom nie wskazują pojazdu, którego prędkość mierzą. Urządzenie to do pomiaru wykorzystuje falę radiową o częstotliwości nieco ponad 24 GHz. Oznacza to, że emitowany przez nie sygnał nie jest zwartą wiązką, którą można ukierunkować na konkretny samochód, a stożkiem, rozchodzącym się od urządzenia. Wskutek tego wiązka fal w odległości 100-200 metrów ma już średnicę kilkudziesięciu metrów. Jeśli więc drogą porusza się kilka pojazdów, np. na dwóch pasach, powstaje pytanie: którego prędkość jest mierzona, najbliższego czy najszybszego? A może największego?
Sprawę dobitnie podsumował siemianowicki sędzia, który w uzasadnieniu umorzenia postępowania w sprawie kierowcy z 2014 roku stwierdził, że Iskra-1 nie spełnia przepisów określonych w rozporządzeniu ministra gospodarki z 9 listopada 2007 r. w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości w ruchu drogowym. Zdaniem sądu Iskra-1 w żaden sposób nie identyfikuje pojazdu, którego prędkość jest mierzona. "W tej sytuacji dalsze stosowanie urządzeń typu Iskra-1 nie znajduje żadnego racjonalnego wytłumaczenia i nie może być traktowane jako działanie legalne" - uznał sędzia. Warto jednak pamiętać o tym, że w Polsce nie ma prawa precedensu. Wydanie takiego wyroku w 2014 roku nie obliguje sędziów do kończenia podobnych spraw w analogiczny sposób.
Brak wskazywania samochodu, którego prędkość jest mierzona, to niejedyna wada radarowych mierników prędkości. Takie urządzenia mogą wskazywać nieprawidłowe pomiary, jeśli są użytkowane w miejscu występowania silnego pola elektromagnetycznego. W grę wchodzą tu transformatory czy przewody wysokiego napięcia. Jak czytamy w instrukcji obsługi Iskry, urządzenie zachowuje swoje parametry pracy przy temperaturze od -20 do +50 stopni Celsjusza i wilgotności do 90 proc. O ile w Polsce temperatura zwykle nie odbiega od przedziału podanego przez producenta, to już w kwestii wilgotności może być inaczej. Dodatkowo urządzenie to nie powinno być wykorzystywane w pobliżu przekaźników sygnału GSM, radiowych i telewizyjnych, a także podczas intensywnych opadów deszczu i śniegu oraz na łukach drogi sprawiających, że kąt pomiędzy policjantem a torem jazdy samochodu przekraczałby 10 stopni.
Jeśli więc zatrzymał nas policjant dysponujący radarowym miernikiem prędkości, a my jesteśmy przekonani, że nie przekroczyliśmy dozwolonej prędkości, to najprawdopodobniej mamy rację.
Laserowe mierniki prędkości - 582 szt.
Jeszcze kilka lat temu laserowe mierniki prędkości były na naszych drogach sensacją. Dziś ich liczba zbliża się do stanu mierników radarowych i mamy nadzieję, że w najbliższych latach zupełnie wyrugują one za służby przestarzałe urządzenia. Dlaczego? Ponieważ policjant pracujący z miernikiem laserowym z dużo większą dozą prawdopodobieństwa ukarze tylko winnych naruszeń przepisów.
Często spotykanym w rękach polskich stróżów prawa modelem laserowego miernika prędkości jest Ultralyte 20-20 100LR. Urządzenie to jest prawie niewykrywalne dla antyradarów, może pracować w czasie deszczu i mgły, a zakres temperatur, w których można je wykorzystywać, wynosi od -30 do +60 stopni Celsjusza. Ważący około 1,5 kg miernik emituje wiązkę laserową, która w miarę oddalania się pojazdu nie rozszerza się, jak ma to miejsce w tradycyjnym urządzeniu radarowym. Odległość emisji wiązki to nawet 1 km, a czas pomiaru wynosi 0,3 sekundy. Wydaje się, że w takim urządzeniu nie może być mowy o pomyłce. Jest jednak zupełnie inaczej.
Miernik laserowy: kiedy może wystąpić błąd?
Problem dotyczy urządzeń laserowych nieposiadających wyświetlacza wskazującego, w który samochód celowała wiązka. Wykorzystywane są w nich jedynie celowniki optyczne, co może prowadzić do pomyłki. Ważny głos w sprawie mierników laserowych zabrał sąd w Zamościu. W uzasadnieniu uniewinniającego kierowcę wyroku z 13 stycznia 2014 roku czytamy, że Ultralyte LTI 20-20 100 LR należy wierzyć tylko warunkowo. Wiązka lasera jest bowiem emitowana przez układ optyczny, znajdujący się poniżej celownika. Oznacza to, że punkt celowniczy jest zbieżny z wiązką lasera tylko w poziomie. W pionie zachodzą jednak przesunięcia. Jak czytamy w uzasadnieniu, "(...) wszystkie cele, które będą bliższe niż odległość punktu zbieżności, w rzeczywistości będą przesunięte niżej niż punkt pokazywany przez celownik, zaś cele dalsze będą przesunięte wyżej, a wielkość tego przesunięcia będzie zależała od odległości celu od punktu zbieżności".
Oznacza to, że nawet jeśli policjant wykonuje swoją pracę w dobrej wierze, do pewnego stopnia może się mylić co do tego, którego samochodu dotyczy pomiar. Jak czytamy dalej, "W sytuacji zatem przyjęcia ustaleń wskazujących na to, że przed pojazdem obwinionego poruszał się inny pojazd, zaś pomiar był dokonywany na płaskim i prostym odcinku drogi z odległości 500 - 700 m, to pomiar prędkości pojazdu obwinianego A.C. był w praktyce niemożliwy, chyba że odległość od pojazdu poprzedzającego wynosiłaby co najmniej około 100 metrów". Okazuje się więc, że sprzęt, który miał zapewniać sprawiedliwe karanie piratów drogowych, może przyczyniać się do pociągania do odpowiedzialności niewinnych kierowców.
Radiowozy z wideorejestratorami
Polska policja dysponuje 160 oznakowanymi radiowozami wyposażonymi w wideorejestrator oraz 283 nieoznakowanymi. Wśród tych drugich 70 aut (opli insignii) wyposażono zarówno w miernik radarowy jak i w wideorejestrator Zurad Videorapid 2. Samochody te umożliwiają mierzenie prędkości pojazdom zbliżającym się z tyłu, z przodu i wyprzedzającym - podczas jazdy i statycznie.
Wideorejestrator: kiedy może wystąpić błąd?
W przypadku wideorejestratorów na wyświetlaczu i na nagraniu wcale nie jest prezentowana prędkość samochodu, za którym jedzie policja, tylko samego radiowozu. To oznacza, że policyjne auto i namierzany pojazd przynajmniej przez kilka sekund muszą poruszać się dokładnie z tą samą prędkością, aby pomiar jej średniej wartości był w ogóle możliwy. Jeśli na nagraniu widać, że radiowóz zbliża się do ściganego samochodu, pomiar był nieprawidłowy. Jak duży błąd mogą popełnić policjanci dysponujący wideorejestratorem?
Najgłośniejsza tego typu sprawa dotyczyła Krzysztofa Hołowczyca. Do zdarzenia doszło 29 października 2013 roku na krajowej siódemce, w okolicach Żurominka w woj. mazowieckim. Na drodze, na której limit wynosi 90 km/h, Krzysztof Hołowczyc miał rozwinąć swoim nissanem GT-R prędkość 204 km/h. Taką prędkość zmierzyli mu policjanci ze swojego radiowozu. "Hołek" zaprzeczał od samego początku, twierdził, że jechał około setki, a policjanci zmierzyli prędkość nieprawidłowo. Kierowca nie przyjął mandatu, w związku z czym sprawa trafiła do Sądu Rejonowego w Mławie. Ten powołał biegłych, którzy stwierdzili, że Hołowczyc jechał 161 km/h, a więc przekroczył prędkość o 71 km/h. Różnica pomiędzy rzeczywistą prędkością a tą wskazaną przez policjantów na podstawie nagrania z wideorejestratora wyniosła 43 km/h. Jeśli więc zatrzyma nas wyposażony w takie urządzenie patrol, a my jesteśmy pewni, że nie popełniliśmy wykroczenia albo nie było ono aż tak duże, poprośmy o kilkakrotne obejrzenie nagrania, a w razie wątpliwości nie
przyjmujmy mandatu.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska