Jacek Czachor, mistrz świata w motocyklowych rajdach terenowych, który w piątek w Warszawie odebrał złoty medal z rąk wiceprezydenta Międzynarodowej Federacji Motocyklowej (FIM) Andrzeja Witkowskiego, myśli już o najważniejszej dla niego imprezie - styczniowym rajdzie Dakar.
Motocyklista Orlen Team, który w Dakarze wystartuje już po raz dziewiąty, we wszystkich dotychczasowych występach osiągał metę, a dwukrotnie meldował się w czołowej dziesiątce. Najwyższe miejsce na etapie - drugie zajął podczas tegorocznego rajdu, na trasie z Tambacoundy do stolicy Senegalu. Jak sam mówi "to wyśrubowane wyniki" i poprawienie ich nie będzie łatwe.
Opowiadając o swej drodze do tytułu mistrzowskiego w klasie 450 ccm, Jacek Czachor podkreślił ogromną rolę sponsora teamu, dzięki któremu miał zapewnioną możliwość udziału we wszystkich eliminacjach MŚ i mógł spokojnie realizować swoje założenia.
"Starty na motocyklu 450 ccm wymagają sporo +cierpliwości+ - powiedział mistrz świata. - Stosunkowo słaby silnik musi wytrzymać wielodniową jazdę w bardzo trudnych warunkach, często po głębokim piachu. Czasami aby wygrać, trzeba ... zwolnić."
Do Dakaru Czachor pojedzie mocniejszym, "pustynnym" motocyklem i zamierza walczyć o poprawienie miejsca w klasyfikacji generalnej. "Moją słabszą stroną były dotychczas etapy w Europie, gdzie rajd ma charakter bardziej imprezy enduro niż cross country - przyznaje zawodnik. - Zazwyczaj odrabiałem te straty na pustynnych etapach, a w tym roku chciałbym stracić jak najmniej na początku, aby rozpocząć etapy afrykańskie na wysokiej pozycji".
Dekorując Jacka Czachora złotym medalem MŚ Andrzej Witkowski, pełniący jednocześnie funkcję prezesa Polskiego Związku Motorowego, przypomniał bogatą karierę wieloletniego reprezentanta Polski i mistrza kraju w rajdach enduro. Wręczył także nagrodę PZM za zdobycie tytułu - czek na 75 tys. złotych.