Beskid: niespełniona nadzieja polskiej motoryzacji
Naukowcy z instytutu badawczego Bosmal postanowili stworzyć samochód na miarę swoich czasów. Tak powstał Beskid.
Małe wielkie auto
Początek lat osiemdziesiątych to czas, kiedy wśród małych samochodów na polskich ulicach królowały Fiaty 126, wspierane przez Trabanty 601 czy nieco większe Zastavy 1100p. Były to jednak auta mocno przestarzałe. Nie tylko nie mogły spełnić rosnących oczekiwań klientów, ale też w porównaniu z konstrukcjami firm zachodnich okazywały się mało wydajne. Było tak między innymi dlatego, że nadwozia tych modeli były projektowane bez szczególnego nacisku na aerodynamikę. Naukowcy z instytutu badawczego Bosmal postanowili więc stworzyć samochód na miarę swoich czasów. Tak powstał Beskid.
Założenia leżące u podstaw powstania tego modelu były proste. Chodziło o jednobryłowe, trzydrzwiowe auto o oryginalnej, a jednocześnie opływowej sylwetce. By samochód był atrakcyjny, opracowanie wyglądu powierzono zespołowi Akademii Sztuk Pięknych, pracującemu pod kierownictwem Krzysztofa Meissnera. Całości prac przewodniczył Wiesław Wiatrak.
Jak dzieło sztuki
Efekt okazał się zaskakująco dobry. Powstały w 1983 roku pierwszy egzemplarz Beskida prezentował się na wskroś nowocześnie. Tak ciekawym wyglądem nie mogło się pochwalić żadne z dostępnych ówcześnie na rynku małych aut. Bazą do stworzenia kształtu nadwozia stał się ścięty przekrój profilu skrzydła szybowca. Klamki zostały ukryte w zagłębieniu drzwi; podobnie jak było to w przypadku Fiata Uno czy zaprezentowanej w 1988 roku Dacii 500 Lastun.
Nie tylko ładny
Badania aerodynamiczne prowadzone na modelu wykonanym w skali 1:10 pokazały potencjał nadwozia. Współczynnik oporu powietrza o wartości Cx wynoszącej 0,29 to doskonały wynik, i to nawet współcześnie. Co było kluczem do sukcesu? W pierwszym rzędzie oczywiście jednobryłowe nadwozie w kształcie klina. Zadbano też jednak o szczegóły. Samochód otrzymał zintegrowany ze zderzakiem spojler, który był bezpośrednio połączony z dolną osłoną komory silnika. Wraz z płaską podłogą i bakiem paliwa znacznie zmniejszało to opory powietrza przepływającego pod samochodem podczas jazdy.
Znacznie lepiej od Malucha
Prototyp Beskida z 1983 roku otrzymał chłodzony cieczą silnik o pojemności 736 cm sześciennych. Jednostka rozwijała moc 28 KM przy 3000 obr./min i oferowała maksymalny moment obrotowy równy 44,9 Nm dostępny również przy 3000 obr./min. To osiągi lepsze nawet od tego, co oferował Fiat 126 Bis, zaprezentowany w 1987 roku.
Wyposażony w takie serce Beskid rozpędzał się do 127 km/h, a przy prędkości 70 km/h zużywał 4,7 l benzyny na 100 km. To mniej niż w przypadku Malucha. Dzieło z bielskiego Bosmala oferowało przy tym więcej miejsca. Długość 3235 mm, szerokość 1530 mm i wysokość 1370 mm przy rozstawie osi na poziomie 2150 mm mówią same za siebie. Ostatni z tych wymiarów, który decyduje o tym, ile miejsca mają pasażerowie, był o ponad 30 cm większy niż w przypadku Fiata 126. Niezależne zawieszenie wszystkich kół zwiastowało wysoki, jak na tę długość samochodu, komfort jazdy. Beskid posiadał czterobiegową, manualną przekładnię.
Beskid B
Choć pierwotna wersja Beskida nie została wdrożona do produkcji, w 1987 roku inżynierowie Bosmala zaprezentowali jego odświeżone oblicze. Samochód pod nazwą Beskid B powstał jedynie jako makieta. W założeniu model był większy od oryginalnego Beskida. Jego wymiary to 3480 mm długości, 1560 mm szerokości oraz 1360 mm wysokości. Rozstaw osi wyniósł 2320 mm, co pozwoliło na wygospodarowanie kabiny pasażerskiej o długości 1710 mm i szerokości 1300 mm. Pojemność bagażnika wynosiła 260 l przy rozłożonych oparciach kanapy i 825 l po ich złożeniu.
Dwa serca
Inżynierowie Bosmala zakładali dwa rodzaje napędu dla Beskida B. Słabsza wersja miałaby posiadać zamontowany wzdłużnie dwucylindrowy silnik połączony z czterobiegową, ręczną skrzynią. Sercem mocniejszego wariantu miał być ułożony poprzecznie, czterocylindrowy motor współpracujący z dysponującą pięcioma przełożeniami skrzynią biegów. Mocniejszą z tych jednostek miał być silnik o pojemności 1,1 l, który przewidywany był do opracowanego przez FSO koncepcyjnego modelu Wars.
Modne wnętrze
Warto zwrócić uwagę na deskę rozdzielczą, jaką przewidziano dla Beskida B. Naszpikowany kolorowymi kontrolkami zespół zegarów, a także nietypowe miejsca umieszczenia klaksonu oraz podstawowych przełączników, kontrolujących pracę świateł i wycieraczek, przywodzą na myśl dokonania francuskiej motoryzacji.
Czy Beskid miał szansę?
Opracowany przez Polaków samochód nigdy nie wszedł do produkcji. Dlaczego tak się stało? W latach osiemdziesiątych koncerny samochodowe, które zmuszone były do ostrej rywalizacji, były już w pełni świadome tego, z jaką dbałością o koszt wytworzenia poszczególnych elementów należy projektować nowe modele aut. Szczególnie te małe i tanie. Polska propozycja wymagałaby jeszcze ogromnego nakładu pracy pod względem optymalizacji produkcji. Zdecydowano się więc na tańszą alternatywę - licencyjną produkcję Fiata Cinquecento.
Co by się stało, gdyby zdecydowano się na produkcję Beskida? Jeśli udałoby się udoskonalić model do tego stopnia, że samochód finalnie miałby akceptowalną cenę, a przy tym pozwalał na zarabianie producentowi, być może mielibyśmy dziś samochody rdzennie polskiej marki. W 1993 roku na rynku zadebiutowało Renault Twingo, które było dość podobne do Beskida. Samochód sprzedawał się bardzo dobrze i to nie tylko w Polsce.
Tomasz Budzik, moto.wp.pl