Audi RS7 4,0 TFSI Bi-Turbo
Uliczny wojownik
Jeszcze go nie widzisz, a już słyszysz. Zza zakrętu wyłaniają się lekko przymrużone reflektory z adaptacyjnym, LED-owym oświetleniem. Limitowany, matowy lakier zdradza, że to nie może być zwykłe Audi A7
Jeszcze go nie widzisz, a już słyszysz. Zza zakrętu wyłaniają się lekko przymrużone reflektory z adaptacyjnym, LED-owym oświetleniem. Limitowany, matowy lakier zdradza, że to nie może być zwykłe Audi A7. Podobnie jak ceramiczne tarcze hamulcowe o wielkości talerza na pizzę, a także potężne, 21-calowe obręcze ze stopów lekkich. Za podstawową wersję kupimy przynajmniej 10 Seatów Leonów ST (model właśnie debiutujący na rynku) lub trzynaście sztuk Dacii Duster w najuboższej specyfikacji. Za samo opcjonalne nagłośnienie przyjdzie nam stanąć przed dylematem: nowa Skoda Fabia 1,2, czy może zestaw audio Bang&Olufsen?
Gdyby zdjąć oznaczenia z widocznego na zdjęciach modelu, tylko miłośnicy Audi zorientowaliby się, że mają możliwość obcować z najmocniejszą w historii odmianą A7. Z przodu w oczy rzuca się wydatny napis Quattro. Podobny odnajdziemy w debiutującym w ostatnich tygodniach, bardziej rodzinnym RS6. To nawiązanie i jednocześnie hołd dla samochodów startujących w legendarnej i niezwykle śmierciogennej rajdowej Grupie B. Najmocniejsze auta sprzed trzydziestu lat osiągały moc nawet 598 koni mechanicznych i przyspieszały do 100 km/h w 2,5 sekundy. Dziś to tylko wspomnienie, a rozpędzenie auta naszpikowanego elektroniką na porównywalnym poziomie z motocyklem, i tak należy uznać za duży sukces. Właśnie takie jest RS7, choć nie wygląda na aż tak szybkie, jak jest w rzeczywistości.