Arrinera Hussarya: co z premierą "cywilnego" samochodu?
Chyba każdy miłośnik motoryzacji marzy o tym, by nad Wisłą znów były produkowane samochody polskiej marki. W ostatnich latach wielu pokłada nadzieję w projekcie o nazwie Arrinera, ale ostatnie informacje nie napawają optymizmem
Zawirowania na horyzoncie
Chyba każdy miłośnik motoryzacji marzy o tym, by nad Wisłą znów były produkowane samochody polskiej marki. W ostatnich latach wielu pokłada nadzieję w projekcie o nazwie Arrinera, ale ostatnie informacje nie napawają optymizmem. Spółka Arrinera, która zaprojektowała samochód wyścigowy Hussarya GT, zdecydowała o wstrzymaniu subskrypcji akcji. Jako powód podała "aktualną niekorzystną sytuację na rynku pierwotnym".
Jak informuje serwis Money.pl, Arrinera chciała sprzedać milion akcji serii H po 9 zł za sztukę. Pozyskane w ten sposób środki miały służyć dalszemu rozwojowi firmy i projektu. Planowano rozpoczęcie produkcji wyścigowego samochodu klasy GT3. W dalszej perspektywie miała rozpocząć się produkcja samochodu w wersji przystosowanej do poruszania się po drogach publicznych.
"Środki finansowe wpłacone przez dotychczasowych inwestorów tytułem objęcia akcji serii H zostaną zwrócone w ciągu 3 dni roboczych. Nowe terminy oferty publicznej zostaną podane do publicznej wiadomości w odrębnym raporcie" - podano w komunikacie spółki.
Zawieszenie publicznej subskrypcji aukcji prawdopodobnie odbije się na przewidywanym terminie, w którym firma Arrinera obiecywała pokazanie samochodu przeznaczonego dla zwykłych, choć bardzo zamożnych, konsumentów. Na kolejnych slajdach przypomnimy kolejne etapy tego przedsięwzięcia.
Arrinera jak Reventon, czyli konotacje z najlepszymi
O Arrinerze po raz pierwszy usłyszano w 2008 roku. Przejście od ambitnych planów do realnego samochodu nie było jednak takie proste. Z końcem maja 2011 roku spółka Arrinera Automotive poinformowała, że członkiem zespołu konstrukcyjnego polskiego supersamochodu został Lee Noble. Projekt od razu zyskał na zainteresowaniu, bo w motoryzacyjnym świecie Brytyjczyk jest doskonale znany - choćby jako projektant Ascari FGT oraz Ultimy GTR.
Pokazano również wizualizacje przyszłego samochodu. Choć w opinii części środowiska dziennikarzy motoryzacyjnych projekt był podobny do Lamborghini Reventon, to przecież w tej branży powierzchowne podobieństwo różnych modeli nie jest niczym nowym. Wszak Aston Martin DB5 przywodzi na myśl starszą Alfę Romeo 2000 Sportivę.
W czerwcu 2011 roku zaprezentowano prototyp Arrinery. Poinformowano również o zamiarze rychłego wejścia na giełdę New Connect, a także o planowanej w ciągu 12 miesięcy prezentacji wersji produkcyjnej auta.
Miłe początki
W połowie 2011 roku wydawało się, że wszystko przebiega doskonale. W lipcu tego samego roku media obiegła informacja o tym, że Arrinera będzie miała rodzeństwo. Zgodnie z nową zapowiedzią w ofercie polskiego producenta miały też znaleźć się trzy inne modele - w tym małe auto konkurujące z Arielem Atomem. Niebawem zaprezentowano film, na którym prototypowy samochód jedzie po polskich ulicach, wywołując sensację.
Pod koniec sierpnia 2011 roku poinformowano media, że zakończono już prace nad prototypem Arrinery, a przygotowanie wersji produkcyjnej auta zajmie przynajmniej 12 miesięcy. Miłośnicy motoryzacji otrzymali równocześnie garść szczegółow, wśród których najważniejszy dotyczył zastosowania 8-cylindrowej jednostki o pojemności 6,2 l, mocy maksymalnej 650 KM i momencie obrotowym równym 820 Nm. Silnik znany był z Chevroleta Corvette ZR1.
Ukoronowaniem roku udanego dla Arrinery pod względem zainteresowania medialnego była październikowa premiera filmu promocyjnego.
Krach
W maju 2012 roku podano oficjalną przyszłą cenę Arrinery. Zapowiedziano, że produkt, gdy już pojawi się w sprzedaży, będzie kosztował 500 tys. zł.
- Coraz częściej zgłaszają się do nas osoby zainteresowane kupnem Arrinery - powiedziała wówczas Wirtualnej Polsce Magdalena Jarek ze spółki Arrinera Automotive. - Większość odbieranych przez nas telefonów w tej sprawie pochodzi w Europy Zachodniej i krajów Bliskiego Wschodu. Samochód jest jednak wciąż w fazie przedprodukcyjnej, która potrwa jeszcze kilka miesięcy. Pierwsze zamówienia, a więc i zaliczki, będziemy przyjmować z końcem 2012 roku. Przewidujemy, że pierwszy samochód produkcyjny wyjedzie na drogi w pierwszym lub drugim kwartale 2013 roku - dodała Jarek.
Niespełna dwa tygodnie później podczas jednego z odcinków "Motodziennika" (Agora S.A.), prowadzonego i przygotowywanego przez Jacka Balkana, dziennikarz w materiale zatytułowanym "Arrinera, czyli ściema po polsku", nazwał polski supersamochód repliką, przypominającą Lamborghini Reventona. Jak stwierdził, auto zbudowane jest przez "znaną z produkcji pojazdów przypominających supersamochody firmę Bojar" na metalowej ramie i posiada nadwozie z włókna szklanego. Jako dowód Balkan przywołał fakt, że do stworzenia wnętrza Arrinery użyto elementów desek rozdzielczych innych samochodów: wlotów powietrza z Opla Corsy, a także panelu klimatyzacji i zegarów z Audi A6. Wysunięto również tezę, że silnik, który ma być sercem Arrinery, nie będzie pochodził z Chevroleta Corvette, lecz z koncernu VW.
Na emisję materiału spółka zareagowała pozwami. Jak dowiedzieliśmy się od Jacka Balkana, sprawa ciągnie się do dziś. Jeszcze przed końcem 2012 roku zaprezentowano szkice i grafiki komputerowe przedstawiające produkcyjną wersję Arrinery, ale w komunikatach nie wspominano już o dacie prezentacji produkcyjnej wersji auta, a wcześniej obiecane terminy nie zostały dotrzymane.
Etap za etapem
Mimo wszystko Arrinera od czasu do czasu informowała o swoich planach i postępach. W połowie 2013 roku ogłoszono, że trwają usilne prace nad opracowaniem Hussarii, ale opóźniła ją sprawa związana z Jackiem Balkanem. "Mieliśmy zarezerwowany termin w IDIADZIE na rok 2013, na okres 12 dni (rezerwacja nastąpiła rok wcześniej), jednakże z powodu niewejścia na giełdę (New Connect/GPW w Warszawie - przyp.red.) czas opracowywania docelowej wersji Arrinery Hussarya uległ wydłużeniu. Dlatego też testy na torach badawczych Applus IDIADA zamierzamy przeprowadzić w przyszłym roku. Nie jest jeszcze wybrana konkretna data. Latem br. (czyli roku 2013 - przyp. red.) odbędą się testy jeżdżącej ramy, ulepszenia, a potem finalne wykonanie supersamochodu. Jedziemy do Sils Centre, do Gliwic (gdzie według zapowiedzi miała wówczas ruszyć produkcja samochodu - przyp.red.), na dalsze rozmowy i ustalenia w czerwcu br. Ich doświadczenie, perfekcja w każdym aspekcie działalności, kadra inżynierska i nowoczesny sprzęt są gwarancją, że
supersamochód Arrinera Hussarya będzie budowany na światowym poziomie. Przewidywany termin (wejścia samochodu do sprzedaży - przyp. red.) to druga połowa 2014 roku, miedzy innymi dlatego, że SILS będzie potrzebował pół roku, aby uruchomić linię produkcyjną" - wynikało wówczas z naszej korespondencji z firmą.
Noble wraca do gry
W końcówce listopada 2013 roku firma zaprezentowała film z testów jeżdżącej ramy Arrinery Hussaryi. Odbyły się one w Warszawie oraz w Motoparku Ułęż. Co warte odnotowania, obecny był na nich Lee Noble, który prezentował się z nonszalancką niedbałością, którą czasem można spotkać u specjalistów ogarniętych pasją tworzenia. Testowano sztywność ramy oraz jej zachowanie się podczas przyspieszania oraz dynamicznego pokonywania zakrętów.
Przyspieszenie
Nadzieje na drogową Arrinerę powróciły w 2014 roku. Zaprezentowano wówczas ostateczną wersję samochodu. W połowie 2014 roku podano również ceny i termin premiery auta.
Pierwszym modelem, który zgodnie z zapowiedzią Arrinery miał trafić do produkcji, miała być Hussarya 33 - najbogatsza limitowana edycja auta, wyprodukowana w liczbie tylko 33 sztuk. Samochód miał mieć silnik V8 o mocy 650 KM, przyspieszać od 0 do 100 km/h w 3,2 s i osiągać prędkość maksymalną równą 340 km/h. Zapowiedziano, że podczas gdy podstawowa cena standardowej wersji Arrinery miała wynosić ok. 160 tys. euro, cenę Arrinery Hussarya 33 określono na 200 tys. euro. Rezerwacja Arrinery miała być możliwa wyłącznie po wpłaceniu zaliczki. Rozpoczęcie produkcji Arrinery Hussarya zgodnie z zapowiedzią producenta planowano na rok 2015.
Pod koniec października 2014 roku poinformowano, że Hussarya wchodzi w ostatnią fazę projektową i testową, a siedzibę firmy zlokalizowano w angielskim Silverstone. Miało to pozytywnie wpłynąć na szybszy rozwój pojazdu oraz strategii sprzedaży w Chinach i na Bliskim Wschodzie.
Niebawem Arrinera rozpoczęła na lotnisku w Białej Podlaskiej testy modelu Hussarya pod kątem układu jezdnego i aerodynamiki nadwozia.
Arrinera w Poznaniu
W kwietniu 2015 roku Arrinera Husssarya GT została zaprezentowana podczas poznańskich targów motoryzacyjnych. Jak dowiedział się wówczas nasz dziennikarz, wystawowy egzemplarz wyposażono w 6,2-litrowy silnik V8 konstrukcji GM. Rozwijał około 450 koni mechanicznych i - według zapewnień Jacka Łukasiewicza (CAD Constructor), takich parametrów należało się też spodziewać w wersji przewidzianej na tor, która miała być wprowadzona pod koniec 2015 roku. W limitowanej odmianie "33" miał natomiast pracować benzynowy motor o mocy 800 KM.
Rok 2016
W połowie roku 2016 podczas "Festiwalu szybkości" w brytyjskim Goodwood zaprezentowała się Arrinera Hussarya GT. Mimo początkowych trudności, w drugim podejściu z sukcesem przemierzyła trasę długości 1,86 km, na której odbywa się wyścig górski i przejazd tego typu aut.
W sierpniu Piotr Gniadek, wiceprezes zarządu Arrinery, zapowiedział rychłe wejście do sprzedaży auta w wersji wyścigowej. Gniadek oznajmił również, że w 2017 roku Arrinera planuje pokazać wersję auta, która będzie posiadała homologację drogową. Co teraz z tymi planami? Do czasu publikacji tego materiału nie otrzymaliśmy odpowiedzi na zadane drogą mailową pytania. Nie udało nam się również dodzwonić do siedziby firmy.
Tomasz Budzik, Wirtualna Polska