Zawodowi kolarze osiągają bardzo duże prędkości, a wypadek podczas wyścigu często oznacza kontuzję. Pewien rowerzysta w Czechach postanowił zrobić coś jeszcze bardziej szalonego. Jadąc autostradą w deszczu rozpędził się do 100 km/h, a nawet wyprzedzał samochody.
Pirat na rowerze schował się w cieniu aerodynamicznym za jadącym vanem, dzięki czemu miał mniejsze opory powietrza i był w stanie osiągnąć tak niesamowitą prędkość. Aby go dogonić, ścigający kolarza policjanci momentami przekraczają 110 km/h, a w pewnej chwili nawet gubią go z oczu. Nagranie ucieczki przed stróżami prawa urywa się, gdy rowerzysta zjeżdża w krzaki.
Czeskiemu rowerzyście jednak daleko do rekordzisty świata. Pochodzący z Holandii Fred Rompelberg w 1995 roku rozpędził się do 269 km/h.
sj