Rekordowe mandaty za prędkość
Polska policja cały czas boryka się z przekraczającymi prędkość piratami drogowymi. Jak mówią statystyki, to oni są najczęstszymi sprawcami wypadków na naszych drogach. Nikt i w żaden sposób nie potrafi sobie poradzić z tą plagą.
Nie pomagają dziesiątki masztów na fotoradary. Nieskuteczne są kaskadowe kontrole prędkości ani nawet nieoznakowane radiowozy z wideorejestratorami. Powodem są chyba cały czas zbyt niskie kary za wykroczenia na drogach. O ile mandat, jaki kierowca dostanie od patrolu jadącego w radiowozie z wideorejestratorem może zsumować się nawet do 5 tys. zł, to cały czas najwyższa kara za przekroczenie prędkości może wynieść zaledwie 500 zł. Sprawa ma się zupełnie inaczej w innych europejskich krajach. Oto kilka przykładów najwyższych mandatów w Europie.
Największym mandatem karnym w historii brytyjskiej drogówki został ukarany Tim Brady, kierowca w wypożyczalni luksusowych samochodów w hrabstwie Oxfordshire. W styczniu 2007 r. kierował Porsche 911 Turbo należącym do jego firmy. Na jednej z dróg zdjęcie zrobił mu ustawiony tam fotoradar. Wynik 172 mph, czyli około 276 km/h, jest niepobitym do dziś rekordem zarejestrowanym przez brytyjską policję na publicznej drodze. Jak była kara? Finansowa, w wysokości 474 funtów (ok. 2227 zł), nie była tak uciążliwa i dołująca, jak dziesięciotygodniowa odsiadka i trzyletni zakaz prowadzenia auta. Sprawa przekraczania prędkości i restrykcji z tym związanych jeszcze ciekawiej przedstawia się w Finlandii. Rząd tego skandynawskiego kraju, jeszcze dziesięć lat temu zwęszył niezły interes w ściąganiu kar od krnąbrnych kierowców, aby przy okazji nieco ich utemperować. Mandat za przekroczenie prędkości jest
proporcjonalny do zarobków delikwenta. Policja ma dostęp, dzięki telefonom komórkowym, do bieżących zeznań podatkowych, dzięki czemu może na miejscu wlepić karę w odpowiedniej wysokości.
W listopadzie 1999 r. pewien kierowca BMW wracał z pracy do domu. Jego auto jechało nie więcej niż 23 km/h ponad limit prędkości. Policjanci przyłapali go i po odczytaniu dochodu wystawili mandat w wysokości równowartości ponad 42 tys. zł. Sąd zmniejszył karę do około 25 tys. zł. Jednak kiedy policjant zeznał, że kierowca miał na karku jeszcze dwa mandaty za prędkość w tym samym roku, jednak przed wejściem nowego systemu, sąd dorzucił kierującemu jeszcze ponad 100 tys. zł kary.
Jak się okazuje nawet tak wysokie mandaty nie są do końca skuteczną bronią przeciw piratom drogowym. Już rok później Jaakko Rystola, 27-letni mieszkaniec Finladii został przyłapany kiedy jechał 70 km/h w swoim Lamborghini Diablo, gdzie ograniczenie pozwalało na podróż jedynie 40 km/h. Po wglądzie w dochody mężczyzny policjanci wystawili mu mandat o wartości 200 tys. zł.
Horrendalne mandaty za przekraczanie prędkości w Finlandii nie dotyczą tylko kierowców aut. Bezpieczni nie mogą się czuć też motocykliści. Ansi Vanjoki, senior executive w Nokii został przyłapany na zbyt szybkiej jeździe. Jego Harley-Davidson zamiast przepisowych 50 km/h miał około 70 km/h. Jak na ironię, funkcjonariusze wystawili mu mandat w wysokości prawie 300 tys. zł. właśnie dzięki telefonowi Nokii. Na zdjęciu kolejny pechowy miłośnik wiatru we włosach. Jussi Salonoja w 2004 r. został ukarany mandatem w wysokości ponad 600 tys. zł. za przekroczenie prędkości w Helsinkach. Jednak Finlandia nie jest jedynym krajem, gdzie można pokusić się o uzyskanie najwyższego na świecie mandatu za prędkość. Również szwajcarskie prawo pozwala na nakładanie mandatów adekwatnych do wysokości zarobków. W styczniu tego roku pewien kierowca został przyłapany podczas jazdy swoim Ferrari Testarossa przez
niewielką wioskę z prędkością prawie 100 km/h. Sąd w północno-wschodnim obwodzie St. Gallen zarządał od kierowcy mandatu w wysokości prawie 850 tys. zł.
Jednak zanosi się, że już wkrótce nawet ten rekord może zostać pobity. Pewien mieszkaniec tego pięknego, górzystego kraju został złapany na jeździe z prędkością 290 km/h po autostradzie. Kierowca Mercedesa SLS AMG przekroczył dozwoloną w tym miejscu prędkość aż o 170 km/h. Policja zatrzymała pędzące auto na autostradzie A112 między Bernem a Lozanną. Co ciekawe kierowca uniknął wcześniejszych zdjęć z fotoradaru - jechał zbyt szybko. Ostatnie zdjęcie, na którym widać pędzące auto jest teraz przedmiotem sporu w sądzie. Jeśli Szwajcar przegra sprawę, to dostanie mandat w wysokości ponad trzech milionów złotych.
Jeżeli więc następnym razem złapie Cię policja i będzie chciała wlepić mandat w wysokości 500 zł, to się ciesz, że nie mieszkasz w Skandynawii lub Szwajcarii. Z drugiej zaś strony, skoro w Polsce nikt nie radzi sobie z piratami drogowymi, to może czas zmienić radykalnie przepisy?
WP: Jakub Wielicki