Test: BMW R 1250 GS – zabierz mnie na koniec świata
Chyba każdy motocyklista marzył kiedyś o wyprawie motocyklowej. Żeby wsiąść na maszynę i jechać przed siebie tak daleko, jak się da. Nawet jeśli twoja podróż to tylko kilkudniowa wycieczka po Polsce, to trudno o lepsze narzędzie niż BMW R 1250 GS.
40 lat GS-a
Testowany egzemplarz to BMW R 1250 GS w wersji na 40-lecie GS-ów. Swoich jubileuszowych odmian doczekały się wszystkie modele z tej rodziny, a topowy R 1250 GS zarówno w wersji podstawowej, jak i Adventure. Ja miałem okazję jeździć tą pierwszą, mniej ekstremalną, choć trzeba przyznać, że w tym przypadku różnice są niewielkie.
Odmiana na 40. rocznicę wyróżnia się czarnym lakierem z wieloma żółtymi elementami i pakietem stylistycznym Option 719 i trzeba przyznać, że całość wygląda świetnie. Nawet podstawowe BMW R 1250 GS w wersji na 40-lecie ma komponujące się z resztą pomalowane na złoto szprychowe felgi i kierownicę w tym samym kolorze. Motocykl wygląda więc nie tylko ładnie, ale już swoją prezencję sprawia wrażenie solidnej maszyny.
40 lat na karku linii GS ma jeszcze ważniejszy efekt niż pojawienie się edycji specjalnej. To są cztery dekady doświadczenia, które dają o sobie znać podczas jazdy. Komfort jazdy, nowoczesne technologie i bogate wyposażenie powodują, że wystarczy kilkadziesiąt kilometrów na dużym GS-ie, aby wiedzieć, że można na nim pojechać na koniec świata.
Silnik, czyli niemiecka klasyka
Jak BMW, to dwucylindrowy bokser? Tak się może wydawać, ale wśród czterech modeli z linii GS tylko największe BMW R 1250 GS ma taką jednostkę napędową. Wynika to z faktu, że silniki montowane w pozostałych modelach są produkowane w Indiach (G 310 GS) lub w Chinach (F 750 GS i F 850 GS). Jednak topowy GS przecież musi mieć boksera. I tu znowu wychodzą zalety lat doświadczeń.
Dwucylindrowy silnik o pojemności 1254 cm3 może pochwalić się wysoką kulturą pracy. Oprócz delikatnego szarpnięcia przy jego uruchamianiu lub wyłączaniu nie odczujemy, że mamy do czynienia z dwoma dużymi cylindrami poruszającymi się na boki. Nawet przy niskich obrotach wibracje się ograniczone do minimum. Może nie jest to najmocniejsza jednostka napędowa w tym segmencie, ale 136 KM przy 7750 obr./min to niewiele mniej niż oferują liderzy w tej materii. Ważniejsze jest 143 Nm przy 6250 obr./min.
I prawda jest taka, że w praktyce jest to już tylko walka na liczby. Osiągi BMW R 1250 GS pozwalają na bardzo dynamiczną jazdę i raczej nikt nie powie, że czuje niedosyt. Niemiecki motocykl wyposażony jest w sprzęgło antyhoppingowe i 6-biegową skrzynię. Napęd tradycyjnie dla BMW przenoszony jest za pomocą wału Kardana.
Tu jednak pojawia się chyba największy problem BMW R 1250 GS. Motocykl wyposażony jest w quickshifter, ale daleko mu do płynności działania. Podczas zmiany biegów wykonywanej bez ręcznego wciśnięcia sprzęgła czuć mocne szarpnięcia, szczególnie przy zmianie z jedynki na dwójkę.
Źródła: WP
Za to BMW zadbało o dobry dźwięk dobywający się z rury wydechowej. Nie jest on męczący, ale przyjemny dla ucha. Głośniej robi się dopiero, gdy na autostradzie rozpędzimy się do 140 km/h. Jednak nikt nie będzie narzekał na nijakość ścieżki dźwiękowej dobiegającej z wydechu.
Klasa adventure to zawieszenie
Motocykle klasy adventure od innych turystyków wyróżnia to, że maszyny te mają sprawdzić się nie tylko na równych jak stół autostradach Europy czy krętych górskich drogach. To pole do popisu dla motocykli sportowo-turystycznych. Przygoda to "dzikie strony świata", gdzie na wielu drogach po asfalcie zostało tylko wspomnienie, a nierzadko trzeba jeździć szutrowymi trasami. I tu BMW R 1250 GS pokazuje swoją klasę.
Z przodu pracuje opracowane przez Niemców zawieszenie Telelever z pojedynczym amortyzatorem niezależnym od widelca. Testowany egzemplarz był do tego wyposażony w elektronicznie sterowane zawieszenie Dynamic ESA. Jego pracę można dostosować do obciążenia oraz nawierzchni, po której się jedzie.
Wszystko to działa świetnie. BMW R 1250 GS perfekcyjnie wybiera wszystkie nierówności, co poprawia nie tylko komfort, ale też bezpieczeństwo i zapewnia pewność podczas jazdy. Dziurawa polna droga nie robi na GS-ie większego wrażenia jeśli będziecie jechać przez pustkowia Syberii lub afrykańską sawannę będziecie mieli pewność, że zdążycie dotrzeć do celu przed zachodem słońca. Nie będziecie musieli zwalniać.
Źródła: WP
Komputer na dwóch kołach
Motocykle dziś wyposażane są w ogromną liczbę systemów elektronicznych i nie inaczej jest w tym przypadku. BMW R 1250 GS ma takie systemy jak cornering ABS, tempomat, kontrolę trakcji, a przede wszystkim dużą liczbę trybów jazdy. Standardowo są trzy, ale po dokupieniu odpowiedniej opcji łącznie jest ich siedem, a dwa z nich (Dynamic Pro i Enduro Pro) są konfigurowalne. Trochę dziwnym rozwiązaniem jest jedynie to, że trzeba z nich wybrać cztery, które ma się cały czas pod ręką. Jeśli chce się zmienić tę skróconą listę, to trzeba się zagłębić w menu i wybrać inną czwórkę.
Na pochwałę zasługuje też duży, mierzący 10,25 cala kolorowy ekran przy kierownicy. Jest czytelny, a obsługa całego systemu jest wygodna dzięki dobrze zaprojektowanym przełącznikom przy kierownicy. Na głównym ekranie mogą być wyświetlane wskazówki nawigacji ustawionej za pomocą aplikacji na telefonie. Tak duży wyświetlacz aż prosi o to, aby wyświetlał też mapę, ale to możliwe jest tylko po dokupieniu dodatkowej nawigacji. Na szczęście jej obsługa zintegrowana jest z całym systemem.
BMW R 1250 GS będzie też centralą, która pozwala na połączenie z komputerem pokładowym nie tylko telefonu, ale też dwóch interkomów – dla kierowcy i pasażera. Motocykl wyposażony jest w dostęp bezkluczykowy, a wśród opcji jest system eCall, który automatycznie wezwie pomoc w razie wypadku.
Na liście opcji dodatkowych jest są też światła z doświetlaniem zakrętów i dodatkowe reflektory umieszczone po bokach motocykla. Standardowo motocykl wyposażony jest w podgrzewane manetki, a dodatkowo może też mieć ogrzewanie siedzenia kierowcy i pasażera.
Stworzony do podróży
Od pierwszych kilometrów BMW R 1250 GS udowadnia, że zasługuje na miano króla podróży. Cały czas czułem, że jest to maszyna, na której mógłbym pojechać na koniec świata. Może nie ma najmocniejszego silnika, a zbiornik paliwa mieszczący 20 l to niezbędne minimum w tej klasie, ale jedyny większy problem, to wymagający dopracowania quicksifter.
Poza nim to wręcz szokująco dopracowana maszyna. Czuć tu lata doświadczenia inżynierów, ale też bagaż wszystkich wypraw, jakie odbyli właściciele GS-ów w ciągu czterech dekad. To ich doświadczenia były najlepszą próbą dla motocykli BMW i nie mam wątpliwości, że twórcy tych jednośladów słuchali swoich klientów.
Widać to po dbałości o szczegóły. Ergonomia stoi na najwyższym poziomie. Nawet szyba, która w testowanym egzemplarzu była w wersji wyższej, jest tak dopracowana, aby chronić przed wiatrem, ale nie być za dużą i nie stawiać zbyt dużego oporu powietrza. Wrażenie robi też to, że choć mamy do czynienia z naprawdę sporym motocyklem, to z płynami waży on niezłe 249 kg.
Oczywiście tak kompletny motocykl nie należy do najtańszych. BMW R 1250 GS w podstawowej wersji to wydatek 72 500 zł. Jednak kwotę tę można łatwo podnieść. Odmiana Adventure w wersji jubileuszowej (od testowanego egzemplarza różniąca się orurowaniem chroniącym silnik i boki maszyny) to już wydatek o kilkanaście tysiące złotych większy, a na tym opcje się nie kończą.
Po dokupieniu pakietów dodatkowego wyposażenia i stylistycznych bez problemu można przekroczyć kwotę 100 tys. zł. Za to otrzyma się jeden z najlepszych motocykli wyprawowych w historii.