Suzuki Katana: ile dopłacisz za styl?
Motocykliści często wydają spore pieniądze, aby zmodyfikować wygląd swoich maszyn. Czy zatem są w stanie dopłacić za inną wersję nowego motocykla, która wyróżnia się ciekawszą stylistyką? Próbowałem sam odpowiedzieć na to pytanie jeżdżąc Suzuki Kataną.
Moda na motocykle o stylistyce retro ma się w najlepsze. Kolejne modele przypominające maszyny sprzed lat pojawiają się co chwilę. Jednak jest tu jeden szczegół, nawiązują one do jednośladów z lat 60. i 70., a nawet starszych. Co za to z nowszymi modelami? Czy wróci moda na pudełkowatą stylistykę lat 80.? Patrząc na Suzuki Katanę wiele wskazuje, że tak.
Oryginalne Suzuki Katana to motocykl, który trafił do sprzedaży w 1981 r. Był to model rewolucyjny pod wieloma względami. Wersję z czterocylindrowym silnikiem o pojemności 1100 cm3 reklamowano jako najszybszy drogowy motocykl na świecie. Całość uzupełniała wyjątkowa stylistyka, która miała odmienić motocyklową modę w kolejnych latach. Charakterystyczny kwadratowy przedni reflektor i ogólna pudełkowatość nadwozia wyróżniały Katanę na tle innych modeli.
Wielki powrót
Historia, wygląd, osiągi, chwytliwa nazwa i ogólna wyjątkowość uczyniła z Suzuki Katany kultowy model, a zarazem markę, którą warto było po latach przywrócić do życia. Tak też pomyśleli szefowie japońskiego producenta motocykli i Suzuki Katana znowu trafiła do sprzedaży. Tym razem jednak sytuacja wygląda nieco inaczej. Mimo sporej mocy nie jest to maszyna pretendująca do najszybszej na świecie. Co więcej, nie jest to nawet zupełnie oddzielny model.
Choć nowe Suzuki Katana na stronie japońskiej marki jako jedyne znajduje się w kategorii nazwanej "power naked", to (mimo że nazwa ta idealnie pasuje do tego modelu) tak naprawdę równie dobrze mogło by wylądować w grupie "street". To właśnie w tej drugiej znajduje się Suzuki GSX-S1000, na którym bazuje Katana. Przy czym "bazuje" to mało powiedziane. Tak naprawdę Katana to GSX-S1000 w przebraniu. To ten sam motocykl, ale z wyglądem nawiązującym do stylistyki lat 80.
Mocny napęd i basowy dźwięk
No właśnie, praktycznie cała konstrukcja Suzuki Katany jest taka sama jak w przypadku nakeda GSX-S. Wystarczy postawić te maszyny obok siebie i widać, że po zdjęciu świateł, owiewek, baku i tylnych podnóżków będzie to ten sam motocykl. Oznacza to też ten sam silnik. I choć dziś nie jest to może jedna z najmocniejszych jednostek napędowych na świecie (tak jak to było w oryginalnej Katanie), to moc jest spora i pozwala przywrócić ducha modelu sprzed lat. To nie jest po prostu modny motocykl do spokojnej jazdy. Katana potrafi spowodować szybsze bicie serca.
Silnik pracujący w nowym Suzuki Katanie to rzędowy czterocylindrowiec o pojemności 999 cm3. Jego moc maksymalna to 150 KM przy 10 000 obr./min, a maksymalny moment jest równy 106 Nm, które są osiągane przy 9500 obr./min. Bez dwóch zdań są to wartości bardziej niż wystarczające w przypadku retro nakeda. Jesienna aura dodatkowo starała się mnie przekonać, że wcale nie o moc chodzi w tym motocyklu. Deszcz czy po prostu zimny asfalt powodowały, że do akcji często musiała wkroczyć kontrola trakcji. System ten ma trzy poziomy czułości i można go też zupełnie wyłączyć. Przy czym najmocniejszy tryb oznaczony cyfrą 3 jest trochę zbyt opiekuńczy.
Tym co zwraca uwagę podczas jazdy i niejako charakteryzuje Suzuki Katanę, jest wydech, a dokładniej jego dźwięk. Jest on niski, basowy i zaskakująco głośny jak na seryjny sprzęt. Trzeba przyznać, że robi spore wrażenie i podkreśla, że ma się do czynienia z mocnym motocyklem o zdecydowanym charakterze. Brzmi świetnie, ale wiąże się z tym też pewien problem – ten bas był ze mną cały czas. Niezależnie, czy odkręcałem manetkę wyciskając z silnika wszystko, co ma do zaoferowania, czy spokojnie toczyłem się miejskimi ulicami, wydech Suzuki Katany nigdy nie daje odpocząć. I w dłuższej perspektywie to świetne brzmienie może stawać się nieco męczące – to trochę jak słuchanie swojej ulubionej płyty raz za razem i bez przerwy. W końcu można mieć jej dość.
Naked, ale lubiący sport
Gdy tylko warunki do jazdy zrobiły się lepsze, to szybko się przekonałem, że Suzuki Katana nie jest typowym mieszczuchem. Nakedy na ogół definiuje się jako motocykle do miasta lub na kręte górskie drogi wymagające zwinności i zwrotności. Choć oczywiście Katana dobrze radzi sobie na bardziej lub mniej zatłoczonych ulicach, to raczej to drugie środowisko jest naturalnym miejscem dla tej maszyny. Wszystko z powodu jej bardziej sportowego charakteru.
Inżynierowie Suzuki wiedzieli, że po to, aby móc skutecznie wykorzystać litrowy silnik i 150 KM, nie można stworzyć typowego miejskiego nakeda. Takie maszyny często są bardziej nastawione na komfort od swoich sportowych odpowiedników. W przypadku Katany jednak da się poczuć sportowe nastawienie. Z jednej strony jest to odpowiedni silnik, ale przede wszystkim czuć to w charakterystyce zawieszenia, które pozwala na wykorzystanie możliwości jednostki napędowej. Zarówno z przodu, jak i z tyłu jest ono regulowane, ale zawsze jest dość twarde. Można być pewnym, że wyraźnie się odczuje każde najechanie na dziurę w asfalcie.
Koszt stylu
Nie oszukujmy się. Tym, co ma przyciągnąć do Suzuki Katany (oprócz słynnej nazwy) ma być wygląd tego modelu. I muszę przyznać, że projektanci japońskiej marki odwalili kawał dobrej roboty. Nowa Katana wygląda wyjątkowo, agresywnie, stylowo i przede wszystkim przypomina oryginał sprzed niemal czterech dekad. Mnie wygląd tego motocykla przekonuje w całości. Wszystkie detale są na miejscu – kwadratowa przednia lampa, kanciaste siedzisko, owiewka i bak z mocnymi przetłoczeniami wzorowanymi na modelu z lat 80. Po zaparkowaniu w garażu zawsze stawałem na chwilę i z uznaniem patrzyłem na Katanę.
Oczywiście, jak to często w życiu bywa, dobry wygląd i styl wymaga poświęceń. W przypadku Suzuki Katany najbardziej wymiernym jest zbiornik paliwa, a dokładniej jego pojemność. Zamiast 17 l jak w GSX-S1000, mieści on tylko 12 l. Przy tak mocnym litrowym silniku oznacza to częste wizyty na stacjach. Do tego zmienione elementy nadwozia oznaczają, że Suzuki Katana waży 215 kg (kontra 209 kg w przypadku GSX-S1000, a nawet 214 kg modelu F – z rozbudowanymi owiewkami). Wyżej się też siedzi – 825 mm zamiast 810 mm.
To wszystko jednak tak naprawdę drobnostki. Przy zakupie pojawia się inne pytanie – ile jesteś w stanie dopłacić za styl? Wiadomo, że customizacja to zawsze duży wydatek. Jednak tu sytuacja wygląda nieco inaczej. Kupuje się seryjny motocykl, który różni się tylko stylistyką od innego modelu w ofercie. A za ten styl Suzuki każe sobie dopłacić dość sporo. Naked GSX-S1000 kosztuje 49 900 zł, co jest dobrą propozycją, za tak mocną maszynę. Jednak Suzuki Katana to już wydatek 58 900 zł. To dodatkowe 9 tys. zł lub inaczej mówiąc – 18 proc. więcej.
Czy taka dopłata za wyjątkowy styl Suzuki Katany jest odpowiednia? Na to pytanie pewnie każdy musi odpowiedzieć sobie samemu. Ale ja czuję, że gdybym poskąpił tych pieniędzy, to bym później żałował. Dlatego jeśli tylko podoba ci się wygląd Katany, to naprawdę warto rozważyć dodatkowy wydatek. Jest jednak jeszcze lepsza wiadomość. Suzuki często ma promocje i wtedy Katana kosztuje tylko minimalnie więcej (a czasem nawet mniej!) niż GSX-S1000. Dla mnie w takiej sytuacji wybór byłby jasny.