Przed nami zimowe miesiące i aura stosowna do tej pory roku. W Polsce to przede wszystkim czas błotnistych ulic oraz mokrych i śliskich dróg, z temperaturami często nie mogącymi się zdecydować, czy chcą być powyżej, czy też poniżej zera. Ale czasami robi się bardzo śnieżnie. To okres, w którym większość kierowców nie najlepiej się czuje w swoim samochodzie. Czy można coś zrobić, by to samopoczucie nieco poprawić?
Może zastosowanie się do kilku podstawowych zasad będzie w stanie odrobinę poprawić nastawienie do zaśnieżonych szlaków i podróży autem w takich warunkach. Po pierwsze, jak to ma zresztą miejsce w każdej sytuacji, gdy siada się za kierownicą, należy pomyśleć. Pomyśleć, w jaki najbezpieczniejszy sposób można się dostać z punktu A do B. Należy przy tym wziąć pod uwagę, że drogi podmiejskie (tzw. niższej kolejności odśnieżania), mogą być w gorszej kondycji niż główne szlaki. Warto więc zaplanować trasę prowadząca w jak największej części przez autostrady i drogi szybkiego ruchu (chociaż to również nie daje gwarancji, że nie utknie się na wiele godzin w śnieżycy).
Zdecydowanie krótsze dni także nie sprzyjają dłuższym wyjazdom. Często wyruszamy z domu, gdy jest już ciemno i w ciemności dojeżdżamy na miejsce. Dlatego tak istotne jest zadbanie o oświetlenie samochodu. Wszystkie żarówki muszą być sprawne, a w schowku powinien czekać komplet zapasowych. Jazda w kiepskich warunkach z jednym działającym reflektorem nie należy do przyjemności.
Widoczność to zresztą kluczowa sprawa, zatem wszystkie szyby muszą być oczyszczone ze szronu i lodu. Śnieg należy sprzątnąć nie tylko z okien, ale także z maski i dachu. Podczas szybszej jazdy będzie się odrywał i może sprawić kłopot kierowcy albo innym użytkownikom drogi.
Uruchomienie samochodu po całonocnym postoju na mrozie także wymaga kilku zabiegów od kierowcy. Po pierwsze, unikamy początkowo wysokich obrotów. To da czas zgęstniałemu olejowi na dotarcie do wszystkich zakamarków silnika, bez niepotrzebnego obciążania jednostki. Generalnie zalecane jest dogrzewanie samochodu podczas ruchu, a nie na postoju, ale ośnieżenie auta i oskrobanie szyb także zajmuje czas, podczas którego motor może pracować, nabierać temperatury i ogrzać wnętrze.
Przy ruszaniu i jeździe po śliskiej nawierzchni z gazem należy obchodzić się delikatnie. Unikamy poślizgu napędzanych kół, bo „piłowanie” ich w miejscu nie spowoduje poprawy przyczepności. Można spróbować ruszyć z wyższego biegu, co zmniejszy moment obrotowy przenoszony na koła i ograniczy tendencję do zrywania kontaktu z podłożem. Utknąwszy w głębszym śniegu, można próbować „rozbujać” samochód w przód i w tył, dodając i odpuszczając gaz. Można też spróbować zmniejszyć nieco ciśnienie powietrza w oponach. Oczywiście, jeżeli na kołach mamy letnie gumy, to możemy w takich warunkach zamknąć samochód i spokojnie udać się np. w kierunku dworca kolejowego.
Na zaśnieżonej lub oblodzonej drodze zdecydowanie redukujemy prędkość. Podwajamy także dystans do poprzedzających nas samochodów. To daje pewną gwarancję, że w krytycznej sytuacji zatrzymamy się za pomocą własnych hamulców, a nie zderzaków i bagażnika auta przed nami. Hamulców, podobnie jak i gazu, staramy się używać jak najmniej i jak najdelikatniej. Przy wyczuciu utraty przyczepności należy odpuścić, tak by przednie koła odzyskały trakcję. W samochodzie, który wpadł w poślizg, jest się wyłącznie bezradnym pasażerem, a nie kierowcą i opanowanie go wymaga umiejętności i wyuczonych reakcji.
W zimowych warunkach wiele czynników może zaskoczyć kierowcę i tylko przewidywanie sytuacji na drodze może zapobiec niechcianym niespodziankom. Różnice w przyczepności nawierzchni na dystansie kilkuset metrów mogą być ogromne. Należy na to zwrócić uwagę przede wszystkim w terenach górskich (na drogach może pojawić się tzw. czarny lód, czyli cienka warstwa zamarzniętej wody), we mgle, czy na granicy pomiędzy terenem zalesionym i otwartym polem. W takich sytuacjach przydaje się także znajomość własnego auta. Może to banalne, ale jeśli wiemy, jak hałasują jego opony, jak brzmi silnik, jak pracuje zawieszenie, to błyskawicznie rozpoznamy „nienaturalne” zachowanie np. po wjechaniu na lód.
Zdając sobie sprawę, że droga hamowania z prędkości 60 km/h na śniegu i lodzie może być nawet dwukrotnie dłuższa niż na suchym podłożu, powinno się do tej wiedzy dostosować styl jazdy. To pozwoli na bezpieczną jazdę w nawet najtrudniejszych warunkach i uniknięcie niemiłych sytuacji.