Karuzela kręci się dalej
To najbardziej emocjonująca runda Volkswagen Castrol Cup do tej pory - było bardzo pikantnie. Zapraszamy do Brna! A do tego porównamy się z Czechami...
Czesi nie gęsi, i swoje tory mają. Tak niewielki kraj, a potrafi zadziwić. Nasi południowi sąsiedzi kochają sport motorowy. Porównajmy - przy okazji kolejnej rundy Volkswagen Castrol Cup - ściganie nasze rodzime i to czeskie. Czy są w ogóle jakieś różnice? Ha! Przekonajcie się sami...
Choć miałem przyjemność widzieć i jeździć po innych czeskich torach, w Brnie moja stopa jak dotąd nigdy nie zawitała. Aż do teraz. Miasto prezentuje się zadziwiająco atrakcyjnie. Niewielkie, urokliwe uliczki, piękna starówka, górzyste otoczenie, wszystko sprawia, że wizyta na torze to tylko część atrakcji. Ruszamy na tor Automotodrom Brno! Oddalony o jakieś dwadzieścia kilometrów od centrum miasta, jest świetnie połączony drogowo, znaki jasno informują gdzie zjechać, dojeżdżamy i... zaskoczenie. Tor jest ogromny, co chwilę widać bramy wjazdowe i parkingi przeznaczone dla poszczególnych trybun, których znajdziemy kilka. Ale nie przypominają naszych skromnych "siedzidełek" dla garstki kibiców, to trybuny z prawdziwego zdarzenia. Szerokie, długie, pojemne. Brama wjazdowa (ta główna) to także wyraz profesjonalizmu. Otoczona licznymi budynkami. Dalej depo, mieszczące profesjonalne, bogate garaże, kawiarnię oraz taras widokowy na dachu, który jest przeogromny. Organizacja całego weekendu była świetna. Wszędzie
dziesiątki ludzi z obsługi, które są w stanie pokierować każdego dokładnie tam, gdzie chce i doradzić. Przechodząc przez bramę, przechodzę w inny świat. Po lewej, po prawej, z przodu i z tyłu wszędzie pachnie motosportem.