Test: Harley-Davidson Nightster – baby harley

Starą rodzinę Sportsterów ostatecznie zabiły w Europie nowe normy emisji spalin. Nie musieliśmy jednak długo czekać i w ofercie pojawił się Harley-Davidson Sportster S. Jednak jest pewien problem – nie ma on wiele wspólnego z poprzednią linią modelową noszącą tę nazwę. Nie chodzi tu nawet o chłodzony cieczą silnik, ale też osiągi, charakter, wygląd, styl czy ogólne wrażenie, jakie robi. Jak pisałem w swoim teście – mi ten model bardzo przypadł do gustu, bo dla mnie jest następcą V-Roda, którego bardzo lubiłem.

Jednak to dodatkowo pokazuje, że nie jest to model przypominający poprzednie Sportstery jak np. Forty-Eight. Na tego musieliśmy poczekać chwilę dłużej, aż Harley-Davidson dopracuje mniejszą wersją silnika Revolution Max, który trafił do modelu nazwanego Nightster i będącego prawdziwą nową maszyną "entry level" Harleya.

Styl się zgadza

W odróżnieniu od swojego brata z większym silnikiem, Harley-Davidson Nightster wygląda jak prawdziwy harley. Jego sylwetka przypomina tę znaną z cruiserów. Obudowa przedniego światła to nawiązanie do elementu, który możemy znaleźć np. w Low Riderze S – klasyka amerykańskiej marki. Styl podkreśla też 19-calowe wąskie przednie koło.

W przypadku Nighstera również siedzisko wygląda jak w większych, typowych harleyach. Co za tym idzie, znajduje się dużo niżej niż w Sportsterze. Choć wysokość 705 mm w tej klasie nie wydaje się szczególnie mała, to jednak już w tym przypadku pasuje określenie "baby harley". Wygodnie i pewnie zasiądą na nim również niżsi motocykliści, a nawet to właśnie im będzie bardziej komfortowo, gdyż wysocy mogą już nieco narzekać.

Wszystko dlatego, że mimo wyglądu, pozycja siedząca nie jest typową dla amerykańskiej marki – z nogami z przodu. Tu jest bardziej neutralnie, przypomina tę zajmowaną na miejskich nakedach. Przekłada się to oczywiście na pewność prowadzenia, ale też na to, że Nighster wydaje się niższy niż jest w rzeczywistości.

Nightser zdecydowanie może się podobać. Wygląda jak mniejszy harley, jest klasyczny, a przy tym trochę zadziorny. Mocno wyeksponowany silnik z wystającym filtrem powietrza, klasyczne tylne zawieszenie, sporej wielkości czarny wydech i takie detale, jak małe okrągłe lusterka, w których niewiele widać, ale wyglądają świetnie – to pokazuje, że w Milwaukee znają się na stylu. Dowód? "Baby harley" przyciąga wzrok na ulicy. Gdy od osoby przechodzącej przez przejście dostałem kciuk w górę, wiedziałem, że Nighster zdał najważniejszy test.

Zwinny harley

No dobrze, wiadomo, że Harley-Davidson Nighster nie jest to miejski naked, ale raczej cruiser, który trochę takiego nakeda udaje pod pewnymi względami. Już wspomniana pozycja zajmowana na tym motocyklu ułatwia jego prowadzenie, ale też (jak na harleya) nowy model z Milwaukee chętnie wchodzi w zakręty, można nim robić ciasne slalomy, a manewrowanie nim w korku jest zdecydowanie sprawniejsze niż u większych braci.

Na pewno spora w tym zasługa zawieszenia Showa, które zarazem jest zestrojone bardziej komfortowo. W końcu to jest klasa "sport" w wydaniu Harleya. Skoro mowa o wrażeniach z jazdy, to czas powiedzieć kilka słów o kolejnej nowości, czyli mniejszej wersji silnika Revolution Max.

Mały, ale żwawy

"Mały" to trochę nieprecyzyjne określenie. Przy ogromnych, chłodzonych powietrzem silnikach Harleya-Davidsona zmniejszona wersja motoru Revolution Max może faktycznie uchodzić za mikrusa, ale nie zmienia to faktu, że i tak ma solidne 975 cm3 pojemności (w porównaniu do 1252 cm3 w większej wersji tego silnika). Oryginalnie miała trafić do nakeda Bronx, którego powstanie zostało odłożone na czas nieokreślony (który zapewne wynosi "nigdy").

Nic zatem dziwnego, że silnik ten pasuje do Nighstera. Dodając mu lekkości i sprawności w mieście. Chłodzony cieczą silnik Nightstera generuje 90 KM przy 7500 obr./min i 95 Nm przy 5000 orb./min, a zatem motocykl ten odpycha się od asfaltu całkiem sprawnie. Tym bardziej, że waży może nie super małe, ale niezłe jak na harleya 218 kg.

Kolejną cechą pokazującą, że mamy do czynienia z harleyem w wersji lite, jest praca skrzyni biegów. Działa ona precyzyjnie i przede wszystkim lekko – tu wbijanie kolejnych przełożeń nie przypomina uderzania młotem o zębatki. Całość dzieje się w bardzo kulturalny sposób.

A co z wydechem? Wiadomo, że seryjny układ nie zapewni niesamowitych wrażeń akustycznych. Przy niższych obrotach dźwięk stara się być harleyowy, ale jest też cichy i bez pazura. Zmienia się to podkręceniu manetki i wejściu na wyższe rejestry. Tu już jest zadziornie, ale nie do końca w stylu marki z Milwaukee. I trzeba pamiętać o tym, że Nighster ma naprawdę niezłe osiągi. Poszukiwanie wrażeń dźwiękowych łatwo kończy się prędkościami, przy których można się pożegnać z prawem jazdy.

Bardziej jak Sportster niż Sportster S

Trzeba też wspomnieć o tym, co Nightster w ogóle robi w gamie Harleya-Davidsona. Zaostrzenie europejskich norm emisji spalin spowodowało, że amerykańska marka wycofała ze Starego Kontynentu całą linię motocykli o nazwie Sportster. Po chwili wróciła ona, ale w nowej, chłodzonej cieczą formie. Tylko Sportster S, mimo nazwy, był bardziej duchowym następcą niesprzedawanego już od kilku lat V-Roda niż mniejszych, słabszych i bardziej klasycznych Sportsterów.

Dużo bardziej podobny do nich charakter ma właśnie Nightster, który nawet kształtem i klasycznymi detalami (wydech, przednie koło, tylny błotnik, zawieszenie) przypomina stare Sportstery. Ma też jeszcze jedną cechą, która może się z nimi kojarzyć – niezbyt duży zbiornik paliwa. Choć trzeba przyznać, że 11,7 l to i tak niezły wynik w porównaniu z absurdalnie małymi bakami poprzednich Sportsterów. Niespodzianką natomiast może być to, że w Nighsterze został on umieszczony pod siedzeniem.

Entry level

To określenie, które lubią marketingowcy, ale naprawdę dobrze pasuje do Nightstera (a raczej wydaje się pasować, ale o tym za chwilę). Jest to "baby harley" pod każdym względem – wielkości, obycia, prowadzenia, rozmiaru silnika czy stylu. Raczej nie jest to maszyna dla tych, którzy już są właścicielami i fanami klasycznych cruiserów z Milwaukee. Oprócz wielkości może im brakować tego nieokrzesania.

Nighster za to jest motocyklem, który nie przestraszy i nie zniechęci osób, które albo w ogóle dopiero zaczynają przygodę z motocyklami, albo do tej pory jeździły np. japońskimi nakedami. Jest jednak pewien problem. "Entry level" powinno oznaczać też przystępność cenową. Tak, Harley-Davidson nie jest tanią marką, więc i tu nikt nie spodziewał się szczególnie niskiej kwoty, ale...

Harley-Davidson Nighster kosztuje dość zawrotne 15 760 euro (przy dzisiejszym kursie jest to 75,5 tys. zł). Jeśli zamiast czarnego lakieru chce się wybrać szary lub czerwony, to trzeba dorzucić kolejne 290 euro. Wiele osób na pewno będzie chciało też trochę zainwestować w personalizację. Kwota, jaką trzeba zostawić w salonie jest spora. Ale jest jeszcze jedna kwestia. Mocniejszy Sportster S to wydatek zaledwie nieco ponad 2 tys. euro więcej. Jasne, ma inny styl, ale jeśli się komuś podoba, to dopłata jest już nieduża.

Harley-Davidson Nightster to naprawdę przemyślany projekt. Wszystko w nim składa się w spójną całość i jest propozycją dla tych, którzy chcieliby wejść w harleyowy świat. Niestety to wejście nie będzie tak tanie jak w czasach starych Sportsterów.