Trwa ładowanie...

Rzuciła pracę, kupiła motocykl i ruszyła w świat. Kinga opowiada o pięciu latach w podróży

Kinga Tanajewska, Polka, która na YouTubie i Instagramie prowadzi profile On Her Bike, postanowiła zostawić za sobą życie w Australii i ruszyć sama w świat na motocyklu. Co pchnęło ją do takiej decyzji? Jaki jest idealny model na pięcioletnią podróż? Gdzie było niebezpiecznie? I jak się nie pakować? O tym wszystkim opowiedziała mi podczas rozmowy.

Kinga Tanajewska podróżuje na motocyklu od blisko 5 lat Kinga Tanajewska podróżuje na motocyklu od blisko 5 lat Źródło: On Her Bike
d2412g1
d2412g1

Szymon Jasina, moto.wp.pl: Skąd pojawił się u ciebie pomysł, żeby jeździć po świecie na motocyklu?

Kinga Tanajewska, On Her Bike: Urodziłam się w Suwałkach, a motocyklami jeżdżę od 16. roku życia. Pierwsze moje podróże były przez Litwę, Łotwę i do Estonii. W 2005 r. wyjechałam do Australii i mieszkałam tam przez 12 lat. Wtedy stwierdziłam, że muszę zacząć jeździć szutrami.

Całe życie poruszałam się na motocyklach sportowych i nakedach, więc tam też na początku kupiłam yamahę fazera. Pojechałam nią na australijski zlot motocyklowy. Wyglądał on zupełnie inaczej niż weekendowe spotkania w Polsce. Trzeba było dojechać szutrem, było tylko ognisko w buszu – rozstawia się namiot i tyle. Obecni tam podpowiedzieli mi, żeby kupić BMW GS-a 800.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

To był dobry wybór, przejechałam na nim Australię dookoła. Wtedy zdałam sobie sprawę, że uwielbiam jeździć sama. Nigdzie później nie spotkałam się z takim bezludziem jak w Australii, więc taka trasa dużo uczy.

d2412g1

Szymon Jasina: Co Cię pchnęło, żeby zrobić krok dalej i ruszyć poza Australię?

Kinga Tanajewska: Całkiem dobrze mi się wiodło. Jako inżynier pracowałam w kopalniach rudy żelaza, było małżeństwo, kredyt na dom. Myślałam, że mam wszystko ułożone do końca życia, aż w 2016 r. to się rozpadło. Miałam czołówkę na motocyklu, złamałam rękę i nogę, a maszyna poszła do kasacji. W tym samym czasie rozeszłam się z mężem, a praca stała się stresująca. To był ten moment, gdy podjęłam decyzję, że muszę coś zrobić ze swoim życiem.

Nic mnie nie trzymało, więc gdy dostałam kasę z ubezpieczenia, to pomyślałam "teraz albo nigdy". Zawsze chciałam to zrobić, wiedziałam, że umiem sama jeździć. Zdecydowałam, że będę jechać, ile będę mogła. Jeśli wszystko ci się w życiu układa, masz rodzinę i dobrą robotę, to nie zostawisz tego. Łatwiej jest podjąć taką decyzję, gdy wszystko idzie źle.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Wiedziałam, że pieniędzy wystarczy mi na dwa lata i rzeczywiście po tym czasie nie zostało mi nic na koncie, ale w międzyczasie zaczęłam zarabiać dzięki filmom na YouTubie. Dlatego mogę teraz jechać i jechać, i nie mam żadnego ostatecznego terminu. Będę jechać, dopóki mnie na to stać. I mnie to cieszy.

d2412g1

Szymon Jasina: Jak wyglądała trasa twojej podróży przez te wszystkie lata?

Kinga Tanajewska: Zaczęło się od tego, że poleciałam z motocyklem do Korei Południowej. Stamtąd popłynęłam promem do Władywostoku i już na kołach przejechałam przez Syberię, Mongolię, Kirgistan, Tadżykistan i inne "stany", następnie był Iran oraz Turcja, i wjechałam do Europy. Przezimowałam, a w kwietniu ruszyłam dalej – przejechałam wzdłuż granic Polski, od Białorusi do Niemiec.

Zostałam wtedy zaproszona z powrotem do Mongolii na GS Trophy, gdzie w ostatni dzień złamałam sobie nogę. Cztery miesiące rekonwalescencji, więc moje plany na 2018 r. się opóźniły, ale w końcu ruszyłam w kierunku Afryki. Przejechałam Alpy, Bałkany i Włochy, skąd statkiem towarowym w tydzień dopłynęłam do Izraela. Dalej już przez Jordanię do Egiptu.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

W Afryce znalazłam się na początku 2019 r. Przejechałam przez cały kontynent, z Egiptu do RPA. Wkrótce zaczął się COVID. Akurat musiałam polecieć do Niemiec, żeby mi wyciągnęli drut, który mi wstawili po złamaniu, i utknęłam tam na osiem miesięcy. Nie mogłam wrócić do Afryki.

d2412g1

W końcu się udało i od ponad roku bujam się po południowej części Afryki, bo wszędzie na świecie granice były pozamykane. Nawet tam jest problem – od Angoli do Maroka całe zachodnie wybrzeże jest zamknięte. Dlatego region od RPA do Kenii był jedynym, gdzie można było jeździć.

Szymon Jasina: Mówisz o dalekich wyprawach. Ile kilometrów dziennie przejeżdżasz?

Kinga Tanajewska: Od zera do 900 km. Zaczęłam w kwietniu 2017 r. i w 4,5 roku zrobiłam tylko 100 tys. km, więc chyba nie dużo jeżdżę [śmiech]. Inni w półtora roku przejadą 150 tys. km i 100 krajów. Ja w ogóle nie zwracam na to uwagi, wolę więcej zobaczyć.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Mój ulubiony dzienny dystans to 250 km. W Afryce się rozleniwiłam. Tu nigdzie mi się nie spieszy. Jak jest pora deszczowa, to nie wjeżdżam na szutry, ale są drogi asfaltowe, więc jest bezstresowo.

d2412g1

Dużo gorzej było, gdy zaczęłam w kwietniu na Syberii, gdzie jeszcze padał śnieg. Raz musiałam się zatrzymać na pięć dni, bo nie było przejazdu. Do Polski dotarłam w listopadzie i w Suwałkach było już bardzo zimno. Gdy jechałam z Azji do Polski przez osiem miesięcy, to się bardzo spieszyłam. Tadżykistan i Kirgistan są tak niesamowite, że w każdym z nich mogłabym spędzić po miesiącu, a nie miałam czasu. W pięknej Gruzji byłam tylko dwa dni.

Bardzo mi nie odpowiadało, że musiałam zdążyć przed zimą, a w Afryce mam wielki luz. Nigdzie mi się nie spieszy, nikt nie robi żadnych problemów. Jeśli tylko gdzieś jest coś do zobaczenia, to tam zostaję.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Szymon Jasina: Jaki moment w podróży miał na ciebie największy wpływ?

Kinga Tanajewska: Zdecydowanie Mongolia, która na szczęście była na początku, bo dzięki temu zupełnie inaczej zaczęłam podróżować. Ten kraj przez lata był moim marzeniem i zaplanowałam tam cały miesiąc. Po jeżdżeniu po Australii myślałam, że na luzie dam radę i podróżowałam bez większego przygotowania.

d2412g1

Niestety, trafiłam tam na złych ludzi. Nie mieli szacunku do kobiet, rzucali we mnie kamieniami, nawet chcieli mnie zgwałcić. Do tego wybrałam sobie trudną trasę. Motocykl podnosiłam trzy razy dziennie, już nie miałam siły, schudłam. Byłam wyczerpana fizycznie i psychicznie. Codziennie płakałam. Mongolia mnie przetestowała i po miesiącu nie mogłam się już doczekać, aż dojadę znowu do Rosji.

Powiedziałam sobie wtedy, że już nigdy w życiu Mongolii, a po roku wróciłam tam na GS Trophy i złamałam nogę. Ten kraj jest dla mnie jak taki znęcający się mąż – źle mnie traktuje, ale tęsknię i jeszcze raz bym wróciła, i dała jeszcze jedną szansę.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Z Mongolii wyjechałam dużo silniejsza. Już tak nie ufałam ludziom i wiedziałam, że czasami trzeba najpierw pomyśleć, zanim się gdzieś wjedzie. Później wszystko było łatwiejsze. Bałam się, że w Afryce będzie podobnie, ale tu nie zdarzyło mi się nic złego.

d2412g1

Szymon Jasina: Gdzie ci się najlepiej jeździło?

Kinga Tanajewska: Ja uwielbiam szutry i drogi, na których nie ma ludzi. Oczywiście po zrobieniu 3,5 tys. km szutrów w Mongolii czy Namibii chcesz asfaltu. Dlatego fajnie mieć balans. Zwłaszcza jeśli jest zła pogoda, to nie chciałabym być na gliniastych drogach.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Lubię, jak wokół jest mało ludzi, dlatego nie wybrałam Azji Południowo-Wschodniej. Może kiedyś tam dotrę, podczas drugiej pętli dookoła świata, ale ja uwielbiam pustynie oraz mentalność ludzi z takich krajów. Dlatego kocham Australię, Namibię czy Botswanę. Jeśli jest dużo ludzi, to jest mniej bezpiecznie. Trzeba się oglądać za siebie, kombinować. A jak ktoś cię nie widzi, to nie może zrobić ci nic złego.

Góry też są super. Po jeździe po pustyniach fajnie jak jest zielono i są zakręty.

Szymon Jasina: Opowiedz o swoim sprzęcie. Jaki motocykl wybrałaś i dlaczego właśnie ten?

Kinga Tanajewska: Jako osoba, która wcześniej jeździła tylko na motocyklach szosowych, to nic nie wiedziałam o dual sportach, ale poznałam Australijczyków, którzy wszyscy jeździli na GS-ach – albo starych, albo 1200. To był rok 2013, kiedy jeszcze nie było boomu na motocykle adventure, więc wybór był mniejszy.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Stwierdziłam, że znudziły mi się drogi, lubię szutry i kemping, więc podsunęli mi pomysł, żebym kupiła "800". Nie miałam nawet odpowiedniego kasku i ciuchów, wszystko wzięłam na kredyt. Początkowo było zdziwienie po tym, jak przesiadłam się z nakeda, ale później, jak wjechałam na szutry, od razu stwierdziłam, że to motocykl skrojony pode mnie. Po wypadku kupiłam taki sam.

Jestem wysoka, więc BMW F 800 GS idealnie mi pasuje. Lubię wszystko w tym motocyklu. Teraz, jak wychodzą nowe modele, to BMW od czasu do czasu daje mi je przetestować. Sprawdzałam też motocykle innych marek i nie ma dla mnie nic lepszego niż moja "800".

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Wpakowałam w nią dużo pieniędzy. Zrobiłam zawieszenie, mam "amor" skrętu i nowy wydech. Dopasowałam ją pod siebie. Przez te 100 tys. km tylko w Tadżykistanie poszło oryginalne zawieszenie, ale z takim bagażem i na takich drogach prędzej czy później musiało się to wydarzyć. W Turcji zepsuła się pompa paliwowa, ale po drodze czasem musiałam lać kiepskie paliwo z butelek ze żwirem na dnie.

Tak naprawdę nic poważnego z tym motocyklem się nie stało. Silnik pracuje doskonale. Dla mnie to nówka sztuka, więc nawet nie myślę o zmianie. Nie ma takiego modelu, który bym chciała w zamian.

Szymon Jasina: Jak naprawiasz motocykl w podróży?

Kinga Tanajewska: Mam szczęście, bo miałam mało awarii, ale też się przygotowałam. Jeszcze przed wyjazdem spotkałam Anglika, który przyjechał na motocyklu do Australii. Zdradziłam mu, że najbardziej boję się wymiany opony, na co on powiedział, że po prostu powinnam się tego nauczyć. I cały weekend zmieniałam opony.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

W ciągu całej podróży tylko raz złapałam gumę. Akurat w Turcji jechałam z dwoma lokalnymi motocyklistami. Mieliśmy przy tym sporo radości i w końcu wymieniliśmy oponę. Jeśli tylko masz narzędzia i wiesz, jak to zrobić, to zawsze się znajdzie ktoś, kto ci pomoże.

Przygotowując się, trzeba się nauczyć podstawowych rzeczy, jak np. wymiana oleju. Dobrze jest też mieć w zapasie podstawowe elementy, np. łożyska czy filtr paliwa. Gdy wiem, że niedługo będę musiała wymienić łańcuch czy opony, to miesiąc wcześniej zamawiam je w miejsce, gdzie wtedy będę. Jest więc trochę planowania, ale ja nie czekam, aż coś się zużyje, tylko wymieniam wcześniej. Dlatego jeżdżę bezawaryjnie, a mój motocykl jest niezawodny.

Szymon Jasina: Trudno jest się spakować na taką podróż motocyklem?

Kinga Tanajewska: To temat rzeka. Im lżej, tym lepiej. Nie sprzeczam się z tym, ale ja jestem kobietą i potrzebuję pewnych rzeczy, jak choćby więcej kosmetyków, a nie tylko butelki szamponu, jak faceci [śmiech]. Dużo śpię pod namiotem, więc jedną sakwę boczną zajmują rzeczy do kempingu. Drugą – części zapasowe i wyżywienie. Jako vloger w centralnym kufrze mam dużo elektroniki – np. kamery, powerbanki.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Ubrań nie mam dużo, ale innych rzeczy już tak. Zrezygnowałam z prób ograniczania tego. Chcę mieć wygodnie. Mam nawet krzesełko na kemping. Jak się rozstawię, to mogę zostać w jednym miejscu tydzień. To jest moje życie, to jest moje wszystko. Jeśli więc chodzi o pakowanie, to nie jestem guru.

Szymon Jasina: Jakie są zalety, a jakie wady podróżowania na motocyklu?

Kinga Tanajewska: Oszalałeś? Nie ma żadnych wad. Spotykam ludzi, którzy podróżują samochodami i myślę, że ja bym się tak zanudziła. Na małe wycieczki, np. do jakiegoś parku narodowego, to tak, ale poza tym to w życiu samochodem. Tak samo nie wyobrażam sobie podróżowania z plecakiem transportem publicznym czy autostopem. Motocykl daje wolność – wstajesz, siadasz i jedziesz. O której chcesz, gdzie chcesz.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Szymon Jasina: Spotykasz czasem innych motocyklistów i podróżujecie chwilę razem. Jak to wygląda?

Kinga Tanajewska: Uważam, że podróżowanie solo jest najlepsze. Jeśli jesteś sam, to ludzie cię chętniej ugoszczą. Szczególnie kobietę. Dzięki temu poznajesz więcej osób. Nie jeżdżę sama dlatego, że chcę być sama, ale żeby poznawać ludzi i lokalne kultury. Jeżdżenie solo jest uzależniające.

Oczywiście spotykam ludzi i jeżdżę razem z nimi, ale tak naprawdę 98 proc. całej podróży przejechałam sama. Jeżdżenie z kimś jest dla mnie stresujące.

On Her Bike

Szymon Jasina: Na koniec zdradzisz nam, jak wyglądają twoje plany na dalsze podróże?

Kinga Tanajewska: Jestem w Botswanie, ale właśnie planuję kolejny etap swojej podróży. Jeśli mnie wpuszczą, to zwiedzę Zimbabwe, a następnie drugą połowę RPA, ponieważ jeszcze jej nie widziałam. Jednak już w marcu wysyłam motocykl na Alaskę i zaczynam Ameryki, w których będę nie wiem ile lat [śmiech], ale mi się nie śpieszy.

Ponieważ mój motocykl będzie płynął dwa miesiące, to w międzyczasie chcę wrócić do Australii. Tak za nią tęsknię, że nie mogę wytrzymać. Zorganizuję tam motocykl i pojeżdżę trochę. Taki jest plan na dziś, choć wiadomo, że w czasie pandemii wszystko zmienia się jak w kalejdoskopie.

On Her Bike On Her Bike
Źródło: On Her Bike

Kinga Tanajewska prowadzi profil na instagramie oraz publikuje filmy na YouTube (https://www.youtube.com/user/onherbike/). Obserwuje je łącznie prawie 350 tys. osób. Można ją również znaleźć na Facebooku.

Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl
d2412g1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2412g1
Więcej tematów