Trwa ładowanie...

Dieslami jeździmy tanio, ale płacimy za to zdrowiem

Kilku producentów już wycofało się z ich produkcji, inni zapowiadają, że wkrótce to zrobią. Miasta ograniczają im wjazd do centrów. Bruksela zaostrza w stosunku do nich normy, a po zeszłorocznych aferach dotyczących realnej emisji spalin klienci ewidentnie się od nich odwracają. Czy auta z silnikami wysokoprężnymi faktycznie zasłużyły sobie na taki ostracyzm?

Dieslami jeździmy tanio, ale płacimy za to zdrowiemŹródło: PAP, fot: Tytus Żmijewski
dijw9c1
dijw9c1

Ze statystyk belgijskiego stowarzyszenia ACEA skupiającego największych producentów samochodów wynika, że udział diesli w sprzedaży nowych aut na zachodzie Europy spadł w ubiegłym roku do 44,4 proc. – to najniższy wynik od 15 lat (jeszcze w 2011 r. sięgał on 56 proc.). Eksperci nie mają wątpliwości, że to trwały i nieodwracalny trend. Na łamach branżowego portalu Automotive News prognozują, że do 2030 r. udział wersji wysokoprężnych w europejskim rynku skurczy się do zaledwie 9 proc. Pytanie, co za tym stoi?

Czy diesel naprawdę truje?

O ile nad spalinami tradycyjnych benzyniaków stosunkowo łatwo jest zapanować, to w przypadku jednostek wysokoprężnych jest to znacznie trudniejsze. Do tej pory nie opracowano metody pozwalającej w 100 proc. wyeliminować ze spalin diesla najcięższych, szkodliwych dla środowiska i naszego zdrowia substancji.

Amerykańscy naukowcy zidentyfikowali w spalinach z oleju napędowego 40 toksycznych substancji chemicznych. Duża część z nich występuje w tak niewielkim stężeniu, że nie stanowią dużego zagrożenia dla człowieka. Ale kilka z nich może bardzo niekorzystnie obijać się na naszym zdrowiu.

East News
Źródło: East News, fot: Leszek Fidusiewicz

PM – cząstki stałe, czyli nieodłączna i najbardziej szkodliwa "spalina" powstająca na skutek spalania oleju napędowego. Mają do 2,5 mikrona wielkości, co oznacza, że organizm człowieka bardzo łatwo je wchłania – przenikają nie tylko do płuc, ale także do krwi. Naukowo udowodniono, że powodują wszelkiego rodzaju choroby układu oddechowego, na czele z astmą i przewlekłym zapaleniem płuc. Ponadto zwiększają prawdopodobieństwo wystąpienia raka i prowadzą do problemów z sercem.

dijw9c1

CO, czyli tlenek węgla – tzw. cichy zabójca. Nie widać go i nie czuć. "Zabija" tlen, przez co jest go mniej w powietrzu. To ten sam związek, który co roku doprowadza do śmierci wielu osób w domach z niesprawnymi piecami grzewczymi.

SO2 – dwutlenek siarki powodujący głównie problemy z oddychaniem. Szczególnie niebezpieczny jest dla osób cierpiących na astmę, może prowadzić do powikłań i poważniejszych schorzeń ukłądu oddechowego.

NOx – tlenki azotu, mają podobny wpływ na nasz układ oddechowy co dwutlenek siarki. Przy dużym stężeniu mogą powodować długotrwałe i przewlekłe choroby prowadzące nawet do śmierci.

Węglowodory – naukowo udowodniono ich negatywny wpływ nie tylko na układ oddechowy, lecz także pokarmowy. Wykryto również, że wyraźnie zwiększają ryzyko zachorowania na raka. Inne odczuwalne i dość często spotykane skutki: podrażnienie błon śluzowych i stany zapalne skóry.

Shutterstock.com
Źródło: Shutterstock.com

Jak azbest i arsen

Oczywiście trujące związki emitowane są także przez auta z silnikami benzynowymi. Ale w znacznie mniejszych ilościach. Przykład: o ile według normy Euro 5 samochody benzynowe mogą produkować 0,06 g NOx na kilometr, to diesle – trzy razy więcej. A w praktyce jest jeszcze gorzej. Organizacja Transport & Environment w ubiegłym roku opublikowała raport, z którego wynika, że 9 na 10 nowych diesli sprzedawanych w Europie nie spełnia norm. Średnio przekraczają dozwolony limit emisji spalin aż pięciokrotnie!

dijw9c1

Już w 2012 r. Światowa Organizacja Zdrowia opublikowała raport poparty wieloletnimi badaniami, z którego wynika, że u osób narażonych na wdychanie spalin z diesla występuje o 40 proc. wyższe ryzyko zachorowania na raka płuc. Jednocześnie zależna od WHO Międzynarodowa Agencja Badania Raka podjęła decyzję o przesunięciu spalin diesla z grupy "prawdopodobnie rakotwórczych" do "rakotwórczych" (należą do niej m.in. azbest, arsen i gaz musztardowy).

Brytyjska organizacja Policy Exchange oszacowała, że leczenie "ofiary" jednego diesla kosztuje nawet ośmiokrotnie więcej niż "ofiary" benzyniaka. A Królewska Akademia Lekarska wyliczyła, że rocznie 40 tys. Brytyjczyków umiera przedwcześnie z powodu spalin samochodów na ropę. Stężenie cząstek stałych i tlenków azotu w Londynie jest większe niż w Pekinie i to one – zdaniem ekspertów – odpowiadają także za epidemie astmy, raka, alergii, cukrzycy, zawałów, a nawet demencji.

Czy istnieje jakieś lekarstwo?

Przede wszystkim powinniśmy przestać się oszukiwać, że nas problem nie dotyczy, że diesli jest mało. Jest ich mnóstwo – od ponad 20 lat importujemy co roku około 800 tys. używanych samochodów, z czego 40-50 proc. pracuje na oleju napędowym. Co gorsza, są stare i spełniają głównie normy Euro 2, 3 i 4. Czyli emitują kilkunastokrotnie więcej trujących związków niż nowe auta.

Coraz częściej przesiadamy się na rowery, ale to nie zawsze najlepsze rozwiązanie WP.PL
Coraz częściej przesiadamy się na rowery, ale to nie zawsze najlepsze rozwiązanie Źródło: WP.PL, fot: Andrzej Hulimka

Najwięcej szkód wyrządzają oczywiście w miastach – spacerując w pobliżu głównych arterii, bezpośrednio wdychamy wszystko, co wylatuje z rur wydechowych. Słaba cyrkulacja powietrza w metropoliach dodatkowo pogarsza sprawę. W zimie, jeśli weźmie się pod uwagę to, że polskie elektrociepłownie zasilane są węglem, a ludzie w domowych piecach często palą byle czym (tzw. niska emisja), jest jeszcze gorzej. Od kilku sezonów grzewczych zaczęto o tym głośniej mówić, i dobrze, bo smog od lat jest w Polsce powszechnym zjawiskiem.

dijw9c1

Polityki energetycznej rządu nie zmienimy, ale możemy sami wziąć sprawy w swoje ręce i metodą małych kroków zawalczyć o czystsze powietrze w naszym bezpośrednim otoczeniu. Wymieniając piec w domu na nowy, a także dbając o odpowiedni, bardziej ekologiczny środek transportu.
Bo przecież jeździć czymś trzeba. Tylko w takim razie czym? Co jeśli nie chcemy przez cały rok jeździć rowerem - choć w krajach takich jak Dania, mimo niesprzyjającego klimatu jest to preferowane i trzeba przyznać, że bliskie ekologicznemu ideałowi rozwiązanie. Albo jeśli mamy zbyt niewygodne połączenia komunikacją miejską ze względu na liczbę przesiadek czy mieszkamy zbyt daleko za miastem to często jedynym środkiem transportu, jaki nam pozostaje, jest samochód. Nie mówiąc już o wygodzie oraz poczuciu wolności i bezpieczeństwa, jakie ten ostatni daje niezależnie od miejsca zamieszkania…

WP.PL
Źródło: WP.PL, fot: Tomasz Budzik

W takiej sytuacji świetną alternatywą wydają się auta hybrydowe. Są znacznie czystsze niż diesle, ich spaliny praktycznie nie zawierają substancji rakotwórczych i szkodzących człowiekowi. Do tego dochodzi brak drogiego w wymianie osprzętu, takiego, jak choćby filtry DPF (czy FAP), które nasi rodacy notorycznie wycinają, nie licząc się nawet ze zdrowiem własnym i swojej rodziny.

dijw9c1

W porównaniu z samochodami elektrycznymi, hybrydy nie pobierają prądu pozyskiwanego z sieci, czyli z… węgla. W Polsce, to szczególnie istotne, no chyba że ktoś sam go wytwarza z alternatywnego źródła, takiego jak wiatr czy ogniwa fotowoltaiczne. Dopóki więc nie spopularyzują się samochody na wodór, jeśli musimy już jeździć autem, to by zmniejszyć smog i ryzyko poważnych chorób, powinniśmy się mocno zastanowić, co jest ważniejsze - zdrowie czy pozorne oszczędności? Decyzja należy do nas.

dijw9c1
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
dijw9c1
Więcej tematów