Amerykańskie SUV-y za 30 tysięcy
Wybitnie atrakcyjne ceny od dawna skłaniają do importowania samochodów zza Wielkiej Wody. Sprawdźmy co możemy znaleźć dysponując kwotą 30 tysięcy złotych pośród importowanych SUV-ów
Amerykańskie SUV-y za 30 tysięcy
Rynek motoryzacyjny rządzi się swoimi prawami, jednym z nich jest zmieniająca się moda na pojazdy określonego typu, wpływająca na wyniki sprzedaży czy importu. Od kilku dobrych lat europejskie jak i północnoamerykańskie drogi zalewają wszelkiego rodzaju SUV-y. W teorii "sportowo-użytkowe" konstrukcje mają łączyć funkcjonalność rodzinnego kombi, zdolności terenowe aut z napędem na cztery koła oraz ponadprzeciętne właściwości trakcyjne. O ile pierwsze dwie cechy udają się zestawić razem pod jedną karoserią, o tyle większość modeli cierpi na wyraźne braki w dziedzinie prowadzenia.
Niemniej, Polacy z ogromnym zapałem przeczesują także rynek wtórny w poszukiwaniu podwyższonego auta za rozsądne pieniądze. Niestety, ceny europejskich modeli z łatką premium wciąż są wysokie jak na przeciętną kieszeń. Pozostają więc wyroby azjatyckie lub autorstwa wielkiej trójki z Detroit. Wybitnie atrakcyjne ceny od dawna skłaniają do importowania samochodów zza Wielkiej Wody, także tych z japońskimi znaczkami - wytwarzanymi jednak w amerykańskich fabrykach. Sprawdźmy wobec tego co możemy znaleźć pośród importowanych egzemplarzy dysponując kwotą 30 tysięcy złotych.
Jeep Grand Cherokee
Dysponując budżetem 30 tysięcy złotych możemy przebierać w luksusowych SUV-ach rodem z USA. Niestety, zdecydowana większość z nich podda się szybko po opuszczeniu utwardzonego szlaku, zakopując się bezradnie w pierwszej przeszkodzie. Takiej niemiłej niespodzianki nie sprawi nam Jeep Grand Cherokee drugiej generacji obecny w salonach sprzedaży od 1998 do 2004 roku.
Luksusowy SUV wciąż dzierżący znamiona rasowej terenówki w zdecydowanej większości egzemplarzy urzeka przepychem dodatkowego wyposażenia. Skórzana tapicerka, elektrycznie sterowane i podgrzewane fotele czy dwustrefowa klimatyzacja są niemal standardem na jego pokładzie. Co ciekawe, nawet rozstaw osi bliski 2,7 metra nie przełożył się na nadmiar przestrzeni wewnątrz. Nie oznacza to jednak tego, że czteroosobowa załoga będzie narzekać na ciasnotę. Także w polskich realiach największym wzięciem cieszą się silniki benzynowe słynące z bezawaryjności i wzorowej współpracy z LPG. Najlepszym wyborem będzie największy 4,7-litrowy V8 wytwarzający 220-285 KM.
Chevrolet Trailblazer
Szukając na polskim rynku rasowego SUV-a rodem ze Stanów, najczęściej zmotoryzowani kierują się ku marce Jeep, pomijając chociażby Chevroleta. W ofercie tej amerykańskiej marki, w Polsce kojarzonej z Daewoo, niegdyś widniał SUV średniej klasy - oczywiście jak na tamtejsze standardy przystało. Warto wspomnieć, że nawet krótka, trzydrzwiowa wersja mierzyła imponujące 4,87 metra, zaś dłuższa blisko 5,3, co niezbyt ułatwia miejską egzystencję za kierownicą Trailblazera.
Wnętrze wykonano w iście jankeskim stylu z masą uchwytów na kubki, czy ogromem funkcjonalnych schowków na niezbędne przekąski. Oczywiście, Europejczyk niezbyt przychylnie spojrzy na jakość materiałów wykończeniowych, które jednak dzielnie znoszą lata użytkowania. Tradycyjnie dla importowanych zza Oceanu SUV-ów niezwykle łatwo trafić na wersję wyłącznie z tylnym napędem, bowiem 4x4 wymagał dopłaty. Pod maskę trafiały silniki zarówno sześcio- jak i ośmiocylindrowe generujące od 291 do 302 KM (odpowiednio 4,2 R6 i 5,3 V8).
Chevrolet Suburban
Prawdziwi fanatycy północnoamerykańskiej motoryzacji, poszukujący rzucającego się w oczy SUV-a powinni rozejrzeć się za największym reprezentantem tego gatunku od General Motors. Inżynierowie z Chevroleta od lat wdrażają w życie swój plan, budując na bazie największych, topowych pickupów monstrualne podwyższone kombi. Jednym z nich jest Suburban (i bliźniaczy GMC Yukon) oparty na Chevrolecie Silverado. Przepastna dziewięcioosobowa kabina wyposażona we wszystko czego potrzebuje kierowca wespół z pasażerami, pomimo drożejących paliw wciąż sprzedaje się fenomenalnie.
Co ciekawe, nawet w tej, ciężkiej klasie możemy spotkać egzemplarze pozbawione napędu na cztery koła. Oczywiście decydując się na Suburbana musimy zapomnieć o zdolnościach terenowych - z powodu masy wynoszącej minimum 2500 kg. Zajmujące dwa miejsca parkingowe rodzinne auto napędzane jest legendarnymi widlastymi ósemkami od 5,3 do 8,1 litra. Niewysilone benzyniaki wydobywają z siebie z łatwością 288-344 KM, spalając przy tym ogromne ilości paliwa. Na pocieszenie trzeba pochwalić je za wzorową współpracę z instalacją LPG.
Jeep Commander
Szefostwo Jeepa należącego obecnie do włoskiego Fiata, w 2006 roku postanowiło wypuścić na rynek kolejny model. Tym razem większy niż dotychczasowy lider - Grand Cherokee. Bazujący na mechanice trzeciej generacji Granda, Commander przemawiał do klientów kanciastym nadwoziem skrywającym trzy rzędy siedzeń. Oczywiście, usytuowaną w bagażniku ławeczkę należy traktować wyłącznie z przymrużeniem oka, jako sposób na przewiezienie najmłodszych pasażerów.
Oferowany tylko z automatyczną przekładnią Commander opuszczał linie produkcyjne także w Austrii. W egzemplarzach importowanych ze Stanów z oczywistych względów nie spotkamy diesla od Mercedesa. Zamiast niego przoduje topowy 5,7-litrowy Hemi V8 o mocy 334 KM i 509 Nm. W ofercie znalazły się również mniejsze jednostki, jednak spalają one podobne ilości paliwa zapewniając wyraźnie gorsze osiągi.
Jeep Cherokee
Nim przymierzymy się do ówcześnie najmniejszego modelu Jeepa, czyli Cherokee, musimy poznać jego typowo szosowy charakter. Nie wiedzieć czemu, włodarze koncernu dopuścili do sprzedaży również budżetową odmianę z napędem wyłącznie na tylne koła. Mając na uwadze to niezrozumiałe posunięcie zawczasu powinniśmy ustalić ilość napędzanych osi.
Pomimo niewielkich jak na północnoamerykańskie standardy rozmiarów, Cherokee zaskakuje przestronnością kabiny, wręcz skrojonej dla czterech osób. Stały napęd czterech kół interesujących nas wersji nawet po znacznych przebiegach sprawuje się bez zarzutu, podobnie jak jedyny benzyniak w gamie napędowej dostępny w Ameryce. Z pojemności skokowej 3,7-litra rozłożonej pomiędzy sześć ustawionych w układzie widlastym cylindrów, inżynierowie wydobyli optymalne 211 KM i 307 Nm.
Ford Explorer
Jeśli poszukujemy owianego legendą SUV-a produkcji amerykańskiej, którego serwis jak i zaopatrzenie w części zamienne nie przysporzy nam problemów, powinniśmy umówić się na jazdę próbną również Fordem Explorerem trzeciej generacji. Produkowany w latach 2001-2006 średniej wielkości pojazd Forda drastycznie ustępuje w statystykach sprzedaży szlagierowi F150. Niemniej, masywne, skrywające pięć pełnowymiarowych miejsc nadwozie, może się podobać.
W kwestii wyposażenia dodatkowego możemy liczyć na obecność skórzanej tapicerki jak i przyzwoitego nagłośnienia i wyciszenia kabiny. Pozbawiony jakichkolwiek zdolności terenowych Ford opuszczał fabryczne mury z widlastymi jednostkami V6 i V8. Najmniejsza z nich 4,0 l wedle zapewnień producenta generuje 213 KM oraz 339 Nm, topowa natomiast z 4,6 V8 wytwarza 242 KM i 380 Nm przekazywanych na cztery koła (wersja z napędem wyłącznie na tylną oś również była oferowana) za pośrednictwem pięciostopniowego automatu. Co ciekawe, obie jednostki znajdziemy również w Fordzie Mustangu poprzedniej generacji.
Ford Expedition
Wśród amatorów amerykańskiej myśli technicznej, nieprzerwanie trafiają się osoby niebaczące na wymiary importowanych samochodów i związaną z tym mocno ograniczoną przydatność i koszty utrzymania w europejskich warunkach. Zwłaszcza w przypadku największych SUV-ów pojawiają się nie lada problemy z miejską eksploatacją na ciasnych parkingach. Niemniej, Ford Expedition drugiej generacji wciąż znajduje w Polsce nabywców zdolnych borykać się z wieloma niedogodnościami.
Mierzący 5,23 metra Ford z masą własną na poziomie 2,5 tony gra w jednej lidze z Chevroletem Suburbanem. Wzorem swego konkurenta do napędzania tylnych, bądź wszystkich czterech kół oddelegowano potężne ośmiocylindrowe silniki widlaste. Bazowa 4,6-litrowa jednostka legitymuje się mocą 235 KM i 394 Nm, zaś największa - 5,4 l bagatela 264-304 KM (475-495 Nm). O bogate wyposażenie dbające o komfort podróży ośmiu lub dziewięciu podróżnych nie musimy się obawiać.
Chevrolet Blazer
Szukając uniwersalnego samochodu, nieprzerażającego niebotycznymi rozmiarami możemy przyjrzeć się również kolejnej konstrukcji Chevroleta. Produkowany przez dekadę (1995-2005) model Blazer w hierarchii marki uchodził za budżetową odmianę Trailblazera. Niemniej, spore różnice w wykończeniu czy wyposażeniu uczyniły zeń oddzielną linię modelową.
Próżno tu szukać skórzanej tapicerki czy innych ekstrawaganckich dodatków, zbędnych w codziennym życiu. Do użytku otrzymamy stosunkowo obszerne wnętrze, mieszczące z łatwością cztery osoby wespół z bagażem. Tak samo jak w przypadku wcześniej wspomnianego Trailblazera, dostępne były dwie wersje: z mocą przekazywaną na tylną oś oraz z dołączanym napędem przednich kół. Różnice widać głównie w palecie jednostek napędowych. Bazowy silnik generuje symboliczne 118 KM z 2,2 litra pojemności, niewiele więcej oddają do dyspozycji różne wersje widlastej szóstki 4,3 l (155-190 KM).
Dodge Durango
Amerykanie bezapelacyjnie wiedzą jak tanim kosztem zbudować samochód zdolny zaspokoić wygórowane oczekiwania licznej rodziny. Doskonałym zamiennikiem dla przecenianego minivana, zakopującego się nawet na przydomowym podjeździe jest Dodge Durango drugiej odsłony. Krewniak pickupa Ram produkowany był od 2004 do 2010 roku. Rzecz jasna klient mógł wybierać wśród rodzaju przeniesienia siły napędowej (na tylną oś lub 4x4).
Pięcioosobowy przedział pasażerski dopełniony został bagażnikiem mieszczącym wedle katalogu 532-2492 litry. Masa własna przekraczająca 2,2 tony powinna odwieść nas od zakupu bazowej sześciocylindrowej wersji 3,7 V6 o mocy 214 KM. Dopiero V8 zapewniają odpowiednie parametry. Z tego też powodu od razu skierujmy swe poszukiwania w stronę odmiany 5,7 l wytwarzającej 350 KM, zużywa bowiem takie same ilości benzyny co mniejszy o równy litr 4,7 V8. Użytkownicy eksploatujący Durango zgodnie donoszą o braku typowych bolączek, nawet w czasie długotrwałej jazdy na gazie.
Toyota 4Runner
Od ponad dwóch dekad na północnoamerykańskim rynku wręcz fenomenalnie radzi sobie Toyota, produkująca w USA całą swoją paletę modelową trafiającą na tamtejsze drogi. Jednym z nich jest niewielkiej wielkości SUV - 4Runner. Konstrukcyjnie bazujący na znanym na całym świecie roboczym Hiluxie, trafiał dosyć często również do Polski. Na większą uwagę zasługuje zwłaszcza trzecie wcielenie tego modelu sprzedawane od 1995 do 2003 roku (także w Australii, Chile i Japonii).
Wnętrze wykończono w iście amerykańskim stylu z domieszką japońskiej precyzji. Dzięki takiej mieszance nawet lata użytkowania nie zostawiają większego śladu zużycia. Częściowo oparta na ramie Toyota niemal na równi z Jeepem Grand Cherokee może pochwalić się dobrymi właściwościami off-roadowymi. Do napędu japońskiego SUV-a przewidziano dwie jednostki benzynowe. Czterocylindrowy 2,7 l o mocy 152 KM jak i widlasta szóstka 3,4 l oddająca do dyspozycji 185 KM uchodzą za długowieczne konstrukcje.
Piotr Mokwiński, moto.wp.pl
ll/sj