VW Cross Up!: miejski indywidualista
Koncern VAG dość późno odpowiedział na trojaczki z Kolina. Peugeot, Citroen i Toyota, mimo, że przeciętnie wypadły w testach bezpieczeństwa Euro NCAP zdobywając jedynie trzy gwiazdki, przebojem wdarły się na europejski parkiet. Pozostałe koncerny wyczuwając w tym segmencie duży potencjał, też nie pozostały dłużne i stosunkowo szybko wypuściły na rynek Hyundaia i10, Kię Picanto, czy chociażby Suzuki Alto. Volkswagen chcąc wzmocnić konkurencyjność względem rywali i zaoferować klientowi większy wybór, wprowadza właśnie do katalogów model Cross Up!
Nie wiadomo jeszcze, czy i jeżeli już, to kiedy pojawi się podniesione Mii i Citigo, być może wcale. Niemniej, taki zabieg stylizacyjny ma szansę na powodzenie patrząc na popularność wszelkiej maści pseudo-crossoverów. Lifestylowy samochód mierzy jedynie 3,56 metra długości, przez co powinien zmieścić się w większości skromnych miejsc parkingowych. Do tego, otrzymał szereg detali mających na celu śmiałe porównywanie go do SUV-ów z napędem na jedną oś.
Pierwsza próba zaistnienia w oczach Europejczyków nie odniosła spektakularnego sukcesu. Golf Cross Country z przełomu lat 80. i 90. stał się prekursorem tej klasy i poszukiwanym dziś autem. Wróćmy jednak do widocznego na zdjęciach pojazdu. Karoseria przedstawiciela segmentu A otrzymała delikatnie przestylizowane zderzaki ze srebrnymi wstawkami, czarne nakładki na nadkolach i progach, a także listwy ochronne na drzwiach z emblematem producenta. Srebrne relingi, lusterka oraz aluminiowe obręcze dopełniają zgrabnej całości.
Wnętrze tego małego auta możemy porównać ze wspomnianym wcześniej Golfem II z nieco mniejszym bagażnikiem. Zarówno z przodu jak i z tyłu udało się wygospodarować sporo przestrzeni dla czterech osób. Wyżsi pasażerowie faktycznie mogą ocierać głowami o podsufitkę i kolanami o oparcia pierwszego rzędu, ale dopiero kilkadziesiąt kilometrów pokonanych wolnym tempem ich wymęczy. Eksploatacja miejska z kompletem ludzi na pokładzie nie będzie stanowić pokuty za najcięższe grzechy. Duża w tym zasługa kolorystycznie zróżnicowanych materiałów wykończeniowych. Daleko im do jakości plastików stosowanych w o rozmiar większym Polo, jednak solidne spasowanie i elegancki wystrój budują pozytywne wrażenie. Rozkład wszelkich przełączników korzystnie wpływa na intuicyjną obsługę, a bogate wyposażenie standardowe sprawia, że niewiele osób zdecyduje się pewnie na zaznaczenie dodatkowych opcji podczas konfiguracji własnego egzemplarza.
"Uterenowioną" odmianę wyróżniają dwa rodzaje tapicerek z antracytową lub czerwoną środkową częścią przeciętnie wyprofilowanych siedzeń. Deska rozdzielcza może być wykonana z czarnego, srebrnego lub czerwonego materiału. Chromowane aplikacje wokół nawiewów i skórzany pakiet obejmujący wykończenie dźwigni zmiany biegów i uchwytu hamulca ręcznego dodają nieco ekskluzywności niemieckiemu mieszczuchowi. Listwy progowe z oznaczeniem modelu sprawią, że każdy od razu zorientuje się, z jakim autem ma do czynienia.
Pod maską klasycznej wersji Volkswagena, może pracować trzycylindrowy silnik w dwóch wariantach mocy: 60 i 75 koni mechanicznych. W omawianym przypadku klient ma do dyspozycji tylko mocniejszą odmianę 999-centymetrowego motoru generującego 95 Nm w zakresie prędkości obrotowej 3000-4300 obr./min. Takie parametry sprawiają, że Up! rozpędza się do 100 km/h w 14,2 sekundy i zatrzymuje wskazówkę szybkościomierza na wartości 167 km/h. Na niemieckiej autostradzie udało nam się potwierdzić tę drugą liczbę. O dziwo, przy maksymalnie wychylonej wskazówce cyferblatu, w kabinie jest względnie cicho, przez co prowadzenie rozmów nie powinno być kłopotliwe.
996-kilogramowy pojazd otrzymał stosunkowo precyzyjny układ kierowniczy i sprężyste zawieszenie, dzięki czemu jazdę nim należy zakwalifikować do przyjemnych. Pewnie zachowuje się w zakręcie, a ewentualne poślizgi szybko skoryguje sprawnie funkcjonująca elektronika. Jak przystało na koncern z Wolfsburga, reprezentanta segmentu A także możemy wyposażyć w tempomat, czujniki parkowania, system nawigacji oraz układ awaryjnego hamowania w mieście działającego do prędkości 30 km/h. Teraz to już standard w większości samochodów z wyższych klas.
Ten, kto spodziewał się dołączanego napędu na drugą oś, mocno się rozczaruje. Cross to jedynie kolejna wersja z momentem obrotowym przekazywanym na przednie koła. Zwiększony prześwit umożliwi podjazd pod słusznych rozmiarów krawężniki, ale próba sforsowania drogi z kopnym piachem może spotkać się z rozpaczliwym wołaniem o pomoc rasowej terenówki z linką holowniczą.
Nie znamy jeszcze cen prezentowanego modelu, jednak możemy przypuszczać, że specyfikacja Cross okaże się droższa od bazowego wariantu o 12-15 tysięcy złotych. Taką cenę podyktuje bogate wyposażenie standardowe i szereg akcesoriów upiększających karoserię oraz wnętrze. Za kilka tygodni auto pojawi się w polskich przedstawicielstwach. Póki nie ma konkurencji, możemy je uznać za najlepsze w segmencie. Czekamy zatem na odpowiedź pozostałych koncernów.
Piotr Mokwiński/ll/moto.wp.pl