Zablokowane skrzyżowania
Mam zielone światło, więc wydaje mi się, że mogę jechać. No właśnie... Nie pojadę, bo ktoś zastawił przejazd przez skrzyżowanie. Siedzi w swoim aucie i odwraca głowę w drugą stronę. Ani przepraszam, ani próby zmiany położenia pojazdu, nic. Tymczasem mój poziom niezadowolenia błyskawicznie rośnie. Tracę cenny czas, który mógłbym poświęcić choćby na pisanie następnych artykułów, czytanie gazety lub po prostu myślenie o niczym. Tracę paliwo, bo auta lubią spalać, gdy stoją w korku. Za mną tworzą się zatory, więc takich "zadowolonych" jest więcej.
Polski rząd szuka pieniędzy. W tym celu - między innymi - zamierza definitywnie i bezokresowo pozbawić firmy możliwości odliczania pełnego VAT-u od aut z kratką, jeszcze bardziej dobijając przedsiębiorców. A nie lepiej ustawić policjantów w najbardziej newralgicznych miejscach dużych miast, by upłynnili ruch? Zysk z tego byłby na pewno wielki, a meldunki o korkach trafiałyby się rzadziej.
Na polskich drogach bowiem dominuje egoizm i bezmyślność, a to trzeba ukrócić. "Pojadę. A jeśli mój samochód nie pozwoli przejechać kilkunastu innym? Cóż... Najwyżej potrąbią." W ten sposób powstają korki, tracimy bez sensu czas, puszczają nam nerwy.