Test Renault Kangoo Z.E.: do miasta w sam raz
Można narzekać, że Renault na prąd jest za drogie, a jego zasięg za mały, ale musimy przyznać, że firma nie usiłuje przekonywać, że dzisiejsze elektryczne samochody są dla każdego. Kangoo Z.E. to praktyczne auto, a wersja ciężarowa w niektórych rodzajach działalności może okazać się atrakcyjna nie tylko z ekologicznego punktu widzenia - każdy zainteresowany musi to dobrze przeliczyć.
Poza tym Renault stara się zaradzić problemom związanym z eksploatacją "elektryka", stąd rozwinięte assistance i leasing baterii, dzięki któremu jej kondycja i żywotność są wyłącznie sprawą firmy, a nie właściciela pojazdu. Kto lepiej oceni elektryczne Kangoo niż posiadacz zwykłej, spalinowej wersji? Dlatego właśnie poprosiliśmy o pomoc Andrzeja Grzybowskiego, właściciela osobowego Renault Kangoo 1.2. Czy auto na prąd spełnia wymagania kogoś, kto na co dzień jeździ towarowo-osobowym Renault?
Do przewozu ludzi, skrzynek i psów
Nasz ekspert jest kucharzem w podwarszawskiej miejscowości i od czasu do czasu musi swoim autem przewieźć zakupy z hurtowni spożywczej. Oprócz tego żółty "kangur" wozi sporadycznie dwa psy, ostatnio zdarzyło się też, że był używany do transportu... traktorka do koszenia trawy. - Ledwo się zmieścił, ale udało się - mówi pan Andrzej.
Raz do roku wyjeżdża na narty w Austrii. - Tylko w takim aucie mogę nie zakładać boksu dachowego, bo wszystko mieści się w środku - dodaje Grzybowski. Jak podoba mu się Renault Kangoo Maxi Z.E.? Pod względem funkcjonalności nadwozia - pełen zachwyt. Testowana wersja Maxi jest dużo większa od auta pana Andrzeja, a umieszczenie baterii pod podłogą oznacza, że wnętrze Z.E. nie różni się niczym od tego w wersjach spalinowych.
Rozpoczynamy jazdę
Pan Andrzej kręci nosem: "Automatyczna przekładnia to nie moja bajka". W elektrycznych autach zwykle nie ma klasycznej skrzyni biegów, Renault Kangoo Z.E. nie jest wyjątkiem. Przesuwamy dźwignię w położenie D i auto zaczyna bezgłośnie jechać. Na liczniku zasięgu mamy 98 ze 160 km, na przejechanie których pozwala pełne naładowanie baterii. "Do jazdy na co dzień wystarczyłoby mi to, gorzej z nartami".
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Toyota GT86: sportowiec z krwi i kości
Oczy naszego bohatera robią się większe, gdy zdradzamy, że przejechanie tym samochodem 100 km kosztuje ok. 6 zł - tyle trzeba zapłacić za prąd do naładowania baterii. Renault zapowiada, że także obsługa serwisowa będzie przynajmniej o 20 proc. tańsza niż w przypadku aut z klasycznym napędem. "Automat" szybko okazuje się całkiem niezłym rozwiązaniem, a dynamika jest zadowalająca. - Z.E. jest większe i cięższe od mojego auta. To nic, że elektryczny silnik pod maską ma tylko 60 KM, skoro daje sobie radę z napędzaniem takiego pudła na kołach - mówi Grzybowski.
Zdejmujemy nogę z gazu, a auto zaczyna wyraźnie hamować, odzyskując przy tym energię. W Kangoo odbywa się to dość brutalnie - Renault założyło, że samochodami tego typu będą przemieszczali się ludzie, dla których na pierwszym miejscu jest jak największy zasięg. - Jeżdżąc stale po tych samych drogach, szybko można nauczyć się odzyskiwać energię. Ciekawe tylko, czy przy takim hamowaniu zapalają się z tyłu światła stopu? - pyta pan Andrzej. Sprawdziliśmy - zapalają się.
Taniej, ale wciąż nietanio
Testowane 5-miejscowe Kangoo Maxi Z.E. kosztuje 109 470 zł. Do tego dochodzi koszt leasingu baterii, które nie są sprzedawane z autem (ok. 360 zł miesięcznie). Dla prywatnego odbiorcy pojazd z silnikiem spalinowym nadal będzie znacznie tańszy, nawet po uwzględnieniu niskich kosztów eksploatacji Z.E. Ale w ofercie ma być także 2-miejscowa odmiana ciężarowa za 79 900 zł netto. Zobaczymy, co powie na to rynek.
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Toyota GT86: sportowiec z krwi i kości