Syrena Sport
Marzenie do spełnienia
Odbudowa samochodu, który nigdy nie trafił do produkcji, nie jest prostym zadaniem. Stawka jest jednak wysoka - wskrzeszenie legendy polskiej motoryzacji
Marzyliście kiedyś o samochodzie, którego nie było? Ja również, dlatego zaczynam odkładać na swoją nową Syrenę. Ale nie taką „zwyczajną” - Syrenę Sport. To najbardziej tajemnicze, najbardziej fascynujące i najbardziej nieosiągalne dzieło polskiej myśli technicznej z mrocznego i siermiężnego okresu polskiej historii. Auto, które powstało jedynie w jednym egzemplarzu. Było prototypem, a w zasadzie przedprototypem, auta sportowego.
Syrena Sport miała 2-drzwiowe nadwozie z tworzyw sztucznych, oparte na samonośnej płycie podłogowej. Napęd przenoszony był na koła przednie. Skrzynia biegów pochodziła z Syreny 100, podobnie jak zawieszenie przednie oraz wiele innych elementów. Tylne zawieszenie było niezależne, oparte na wahaczach wleczonych. W modelu tym było wiele rozwiązań po raz pierwszy stosowanych w FSO. W tym między innymi system zmiany biegów w podłodze, czy hydrauliczny napęd sprzęgła. Początkowo miała być kabrioletem, jednak z uwagi na niską sztywność konstrukcji, zdecydowano się na dopasowanie dachu.
W komorze silnika zamontowano czterosuwowy, dwucylindrowy, chłodzony powietrzem silnik typu bokser z aluminiowym korpusem. Cylindry i tłoki pochodziły z silnika S-03 stosowanego w Junaku. Natomiast osprzęt, gaźniki, zapłon, czy pompa paliwa była zapożyczeniem z francuskiego samochodu Panhard Dyna Z. Choć wygląd sugerował ponadprzeciętne możliwości drogowe, w istocie Syrena Sport była potwornie powolna. Z pojemności 698 cm rozwijała około 35 KM osiągane przy 5000 obr./min. Żałosne, powiecie. I faktycznie, prowadzenie auta też nie było z górnej półki. Warto dodać, że konstruktorzy auta tworzyli je po godzinach, niemal bez wiedzy kierownictwa (wtajemniczonych było ponoć niewiele osób) i oczywiście za darmo. Wiele elementów zatem pochodziło z tego, co udało się znaleźć w FSO i akurat było pod ręką.
Oryginalną Syrenkę zaprezentowano podczas Święta Pracy 1 maja 1960 roku. Efekt był dość przewrotny. Sport okazała się sensacją, była opisywana w prasie i zapewne pobudzała społeczeństwo do jej pożądania. Tego Partia nie lubiła. Postanowiono zatem jedyny egzemplarz zniszczyć. Teraz odtwórcy Syreny mają twardy orzech do zgryzienia.