Śledztwo w Volkswagenie zatacza coraz szersze kręgi
Prokuratura w Brunszwiku zdecydowała się na rozszerzenie śledztwa w sprawie afery spalinowej z 6 do 17 pracowników niemieckiego koncernu. Sprawa dotyczy oczywiście fałszerstw dotyczących wyników poziomu emisji substancji szkodliwych w spalinach, którą ujawniono pół roku temu w USA. Prokuratura zaznaczyła jednak, że nadal wśród podejrzanych nie ma żadnego członka władz koncernu.
Prezes Matthias Mueller przyznał również, że firma szykuje się do poniesienia bolesnych i istotnych strat finansowych spowodowanych skandalem. Dodał także, że cała sprawa będzie dotyczyła VAG przez dłuższy czas i jej konsekwencje będą dla niego mocno odczuwalne. Ale, jak zaznaczył Mueller, po ujawnieniu afery grupa nie ukrywała swoich błędów i stara się pomóc w jak najszybszym wyjaśnieniu całej sprawy.
W USA, gdzie volkswagenowskie oszustwo ujawniono najpierw i dotyczy ono pół miliona samochodów (11 milionów aut grupy na całym świecie), sąd zażądał ostatecznych informacji na temat wyjaśnienia sprawy i sposobu naprawy sprzedanych aut, jeszcze w tym miesiącu. Nadal bowiem nie wiadomo, w jaki sposób koncern chce naprawić trefne samochody.
W 2015 roku, po ujawnieniu skandalu, firma poinformowała, że "odłożyła" już 6,7 mld euro na koszty akcji serwisowej, dotyczącej wszystkich samochodów z oprogramowaniem fałszującym wyniki pomiarów czystości spalin.
BC