Samochody elektryczne nadal będą dla bogatych. Zachęty do zakupu będą za małe
Projekt ulg dla aut elektrycznych idzie przez parlament jak burza. W ekspresowym tempie trafił pod obrady Sejmu. Niestety skorzystają tylko najbogatsi. Zwykli kierowcy nie mają na co liczyć.
Komisje ds. Spraw Energii i Skarbu Państwa oraz Infrastruktury w ciągu jednego dnia poradziły sobie z jedną ze sztandarowych ustaw Prawa i Sprawiedliwości. Dzięki niej w Polsce będziemy mieli technologiczną rewolucję, ogromną szansę rozwoju dla branży samochodowej oraz – a może przede wszystkim – czystsze powietrze w miastach.
O ile jednak założenia projektu są jak najbardziej godne pochwały, tak przepisy przygotowane przez posłów wyraźnie faworyzują najbogatszych. Za samochód hybrydowy, który będzie zwolniony z akcyzy, uznano bowiem auta, które mogą być ładowane z gniazdka przy pomocy kabla (plug-in). Przepisy nie obejmują więc pojazdów od dawna uważanych za ekologiczne, np. hybrydowej Toyoty Priusa odzyskującego energię z hamowania.
W zeszłym roku zarejestrowano 14 196 hybrydowych Toyot, co jest znacznie lepszym wynikiem niż łączna liczba wszystkich samochodów typu plug-in w Polsce. – Klasyczne hybrydy to auta półelektryczne, więc nie ma powodu, aby traktować je tak samo jak samochody spalinowe i nakładać na nie akcyzę w pełnej wysokości, skoro auta w pełni elektryczne mają być z niej całkowicie zwolnione – mówi Adrian Furgalski, wiceprezes zarządu w Zespole Doradców Gospodarczych TOR, zajmującym się analizami infrastruktury transportowej.
Tego rodzaju hybrydy stają się popularniejsze właśnie dzięki swojej cenie, która jest tylko ok. 10 proc. większa niż w przypadku standardowego pojazdu. To koszt, który w obliczu rozmaitych zachęt i mniejszego spalania byłby jak najbardziej uzasadniony. Zmniejszenie akcyzy jeszcze bardziej wyrównałoby ich szanse. – W ostatnich latach sprzedaż klasycznych hybryd bez układu zewnętrznego ładowania typu plug-in rośnie w Polsce skokowo i ten trend na pewno się utrzyma – stwierdził Witold Nowicki, wiceprezes Toyota Central Europe. Zamiast tego faworyzowane są samochody za drogie na polską kieszeń. Wersje plug-in kosztują dużo więcej.
Nie dziwi więc, że takie pojazdy nie są szczególnie popularne. Najtańsza Kia ładowana z wtyczki wyceniona jest na 125 900 zł. W Toyocie cennik otwiera kwota 127 900 zł, a Hyundaia zaczyna się od 138 900 zł. Zwolnienie ich (jak i pojazdów elektrycznych) z akcyzy wynoszącej 3,1 proc. nie sprawi, że staną się zdumiewająco przystępne. Jeśli jednak spojrzymy na Porsche, ich hybrydowe modele za pół miliona zł będą tańsze niemal o 100 tys. zł. Podobna kwota dotyczy też luksusowegoS SUV-a Audi Q7 e-tron. Wszystko z racji silników przekraczających 2 l pojemności i wkraczających w akcyzę wynoszącą 18,6 proc wartości auta. Takie będą obowiązywały – według dokumentów – do 1 stycznia 2021 roku.
Z ustawy wykreślono za to zapisy o tworzeniu stref, w których poruszanie się tradycyjnym samochodem z silnikiem spalinowym obarczone byłoby dodatkową opłatą. Nie zapłacimy więc 30 zł dziennie za wajzd do centrum.