Trwa ładowanie...
d2xqs7l

Podpisywać mandat czy nie?

d2xqs7l
d2xqs7l

Sytuacja jest znana – chwila nieuwagi, zagapienie, a może ukryty w krzakach radiowóz z panem dzierżącym w dłoni radar i gotowe. Otrzymujemy mandat. Jednak czy musimy go przyjąć? Nie zawsze. Zatem – podpisywać go czy nie? Sytuacje są różne. Zobaczmy jakie mamy wyjścia i przeanalizujmy możliwe scenariusze postępowania. Przekonajmy się też, co grozi za każdą z decyzji, a co możemy zyskać nie podpisując mandatu.

Pierwszy scenariusz – niewinność
W tym przypadku sprawa jest prosta – nie podpisujemy. Co zyskujemy? Przede wszystkim sam mandat nabiera mocy dopiero wtedy, gdy jest podpisany przez kierowcę. Ni mniej, ni więcej, tylko własnoręcznym podpisem przyznajemy się do popełnienia wykroczenia. Jeżeli jednak jesteśmy pewni, że mamy czyste sumienie, zastanówmy się zanim chwycimy za długopis. Przede wszystkim pamiętajmy, że mamy prawo do odmówienia podpisania (stosowną formułkę informacyjnie wygłasza funkcjonariusz). Możemy nie zgodzić się z policjantem. Oczywiście, wtedy sprawa trafia do sądu rejonowego (właściwego dla miejsca popełnienia wykroczenia). Nie musi ruszyć od razu, gdyż na przekazanie sprawy do sądu policja ma rok. Później możemy liczyć na przedawnienie, ale na to szansa jest niewielka.

W sądzie dokładnie zostanie rozpatrzona sprawa, jej okoliczności, będziemy musieli stawić się i złożyć wyjaśnienia, podobnie funkcjonariusz który nas „złapał”. Możliwa jest także obecność świadków, jeżeli tacy byli. Oceniony zostanie stopień szkodliwości społecznej wykroczenia. Sprawa kolejna, to wymiar ewentualnej kary – sądy nie mają „taryfikatorów mandatów”, zatem może się ona różnić znacznie od tej określonej przez policjanta. Efekt? Możemy zapłacić (jeżeli orzeczona zostanie nasza wina) znacznie więcej. W teorii to nawet kilka tysięcy złotych. Jednak zazwyczaj kara jest porównywalna z wysokością mandatu. Jeżeli przegramy, będziemy musieli także zapłacić koszty procesu. Podsumowując – możemy nie przyjąć mandatu, ale tylko wtedy kiedy nie zawiniliśmy, a najlepiej wtedy, kiedy będziemy jeszcze w stanie to udowodnić.

Drugi scenariusz – odwołanie od mandatu, czyli co?
Dobrze, przyjęliśmy mandat, podpisaliśmy, ale po zastanowieniu dochodzimy do wniosku, że nie przekroczyliśmy prawa. Co wtedy? Możemy się od mandatu odwołać. Pamiętajmy, że nasz podpis nie zawsze jest ostateczną decyzją. Czasem mamy jeszcze pole manewru. Są jednak obwarowania – odwołać się możemy tylko w przypadku gdy czyn, za który otrzymaliśmy mandat, nie był wykroczeniem. Należy złożyć odwołanie do sądu odpowiedniego dla miejsca zdarzenia. Mamy na to 7 dni od momentu wystawienia mandatu. Sąd zbada jedynie i orzeknie, czy mandat został wystawiony za czyn, który w świetle prawa nie jest wykroczeniem.

Trzecie scenariusz – fotoradar robi zdjęcie, a ja mu nie wierzę
Kolejny wariant to tak uwielbiane przez wszystkich kierowców fotoradary. Nieomylne, bezwzględne i wszędobylskie. Czyżby? Nie zawsze. Im również zdarzają się błędy. Bezduszne maszynerie mogą nas złapać tylko i wyłącznie w przypadku dwóch rodzajów naruszeń: przekraczanie dopuszczalnej prędkości oraz niestosowanie się do sygnałów świetlnych. Procedura wygląda następująco – fotoradar robi zdjęcie i na adres właściciela pojazdu wysyłane jest oświadczenie do wypełnienia. Tutaj możliwe scenariusze postępowania są różne. Możemy po prostu przyznać się do wykroczenia, przyjąć mandat i zapłacić. Jednak mamy również możliwość nie zgodzić się i odmówić jego przyjęcia. Jeżeli nie my prowadziliśmy auto, należy wskazać osobę, która wówczas kierowała pojazdem. Możemy też odmówić wskazania osoby kierującej i przyjąć mandat za taki czyn, dzięki czemu nie otrzymamy punktów karnych, a jedynie zapłacimy karę.

d2xqs7l
(fot. PAP)
Źródło: (fot. PAP)

Co się stanie, jeśli odmówimy? Tutaj sytuacja wygląda podobnie jak w przypadku odmowy przyjęcia od funkcjonariusza „na drodze”, to znaczy podczas kontroli. Tu również sprawa trafia do odpowiedniego sądu. Jednak są jeszcze całkiem istotne drobiazgi, które dają nam pewne pole manewru. Możemy poprosić o sprawdzenie daty ważności legalizacji pierwotnej (bądź ponownej) fotoradaru, który nas „złapał”. Zwykle ten dokument przychodzi do nas wraz ze zdjęciem. W przypadku kiedy legalizacja jest nieaktualna, dobra nasza, bo taki pomiar nie może stanowić podstawy do nałożenia mandatu, zwyczajnie takie zdjęcie nie ma mocy prawnej. Daty ważności można także sprawdzić na stronie Głównego Inspektoratu Transportu Drogowego
(www.gitd.gov.pl). Mamy prawo do wglądu w te dokumenty. Nawet jeżeli ITD, policja czy straż miejska bądź gminna skierują sprawę do sądu, ten z pewnością umorzy postępowanie. Legalizacja wydawana jest przez dyrektora okręgowego urzędu miar, zawsze dla konkretnego urządzenia. Dokument powinien zawierać jego nazwę, numer seryjny oraz datę ważności legalizacji.

Kolejnym dokumentem, który musi posiadać każdy fotoradar jest zatwierdzenie typu. Określa się w nim m.in. zakres temperatur w jakich powinno działać urządzenie, zakres pomiarowy prędkości oraz inne cechy danego modelu fotoradaru. Na przykład jeżeli fotoradar ma zakres pracy od -10 stopni Celsjusza, a podczas pomiaru było -20 stopni, taki mandat jest nieważny. Ostatnią deską ratunku jest określona lokalizacja fotoradaru. Nie każdy wie, że istnieją bardzo precyzyjne przepisy stanowiące o lokalizacji każdego urządzenia w zależności od typu drogi i otoczenia. Jeżeli któraś z tych zasad będzie naruszona, są spore szanse, że możemy podważyć wiarygodność oraz zgodność z prawem pomiaru. Wtedy możemy odmówić przyjęcia mandatu. Na koniec, naprawdę ostatnia szansa. Jeżeli na zdjęciu widnieją dwa auta obok siebie, możemy podważyć zdjęcie i bronić się tym, że nie my dokonaliśmy wykroczenia, tylko kierowca w aucie obok.

Zasady działania fotoradarów:

  1. Warunki, które musi spełnić fotoradar – zatwierdzenie typu, świadectwo legalizacji pierwotnej, znak drogowy przed urządzeniem ostrzegający przed radarem, odpowiednia obudowa oraz wymagana lokalizacja.
  2. Lokalizacja fotoradarów - stacjonarne urządzenia rejestrujące mogą znajdować się na odcinkach dróg krętych, w remoncie lub przebudowie, w obszarze zabudowanym, ekspresowych i autostrad pomiędzy węzłami, w tunelach oraz na mostach. Przebudowa drogi nie uchroni nas przed pomiarem.
  3. Znak przed pomiarem- każdy stacjonarny fotoradar musi być poprzedzony znakiem drogowym D-51 („automatyczna kontrola prędkości”), który w dodatku umieszcza się przed urządzeniem w określonych odległościach – od 100 m do 200 m – na drogach o ograniczeniu prędkości do 60 km/h, oraz od 200 m do 500 m – w przypadku dróg gdzie ograniczenie przekracza 60 km/h (z wyjątkiem dróg ekspresowych i autostrad), i od 500 m do 700 m na drogach ekspresowych i autostradach.

Michał Grygier, moto.wp.pl

d2xqs7l
Oceń jakość naszego artykułu:
Twoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.

Komentarze

Trwa ładowanie
.
.
.
d2xqs7l
Więcej tematów

Pobieranie, zwielokrotnianie, przechowywanie lub jakiekolwiek inne wykorzystywanie treści dostępnych w niniejszym serwisie - bez względu na ich charakter i sposób wyrażenia (w szczególności lecz nie wyłącznie: słowne, słowno-muzyczne, muzyczne, audiowizualne, audialne, tekstowe, graficzne i zawarte w nich dane i informacje, bazy danych i zawarte w nich dane) oraz formę (np. literackie, publicystyczne, naukowe, kartograficzne, programy komputerowe, plastyczne, fotograficzne) wymaga uprzedniej i jednoznacznej zgody Wirtualna Polska Media Spółka Akcyjna z siedzibą w Warszawie, będącej właścicielem niniejszego serwisu, bez względu na sposób ich eksploracji i wykorzystaną metodę (manualną lub zautomatyzowaną technikę, w tym z użyciem programów uczenia maszynowego lub sztucznej inteligencji). Powyższe zastrzeżenie nie dotyczy wykorzystywania jedynie w celu ułatwienia ich wyszukiwania przez wyszukiwarki internetowe oraz korzystania w ramach stosunków umownych lub dozwolonego użytku określonego przez właściwe przepisy prawa.Szczegółowa treść dotycząca niniejszego zastrzeżenia znajduje siętutaj