Od 1 kwietnia Stuttgart zamknięty dla diesli. Zakaz w całym mieście
Stuttgart wdrożył najbardziej drakońskie na świecie przepisy dotyczące ograniczeń dla samochodów wysokoprężnych. Od 1 kwietnia 2019 r. obowiązuje tak zakaz poruszania się po wszystkich ulicach miasta starszymi samochodami z silnikiem Diesla i parkowania ich.
1 stycznia 2019 r. władze Stuttgartu wprowadziły warunkowy zakaz poruszania się w mieście dieslami spełniającymi normę czystości spalin Euro 4 lub wcześniejszą. Teraz koniec z półśrodkami. Przepisy, które weszły w życie 1 kwietnia 2019 r., dotyczą również mieszkańców miasta. Tylko właściciele indywidualnych zezwoleń mogą omijać nowe prawo.
Szacuje się, że przepisy dotkną mniej więcej 70 tys. pojazdów. Chodzi o samochody zarejestrowane po raz pierwszy przed 1 stycznia 2011 r. Zakazu nie stosuje się jednak w odniesieniu do pojazdów służb ratowniczych, a także samochodów firmowych rzemieślników, którzy wykonują usługi na terenie miasta. Kara za złamanie przepisów wynosi 80 euro, czyli niespełna 350 zł.
Drakońskie przepisy przyjęte przez władze Stuttgartu mają zapewnić mieszkańcom tego miasta powietrze zgodne z niemieckimi normami. Do tej pory często zdarzało się, że przekroczony był limit zawartości w powietrzu szkodliwych tlenków azotu. Jednym z ważniejszych źródeł tych substancji są właśnie samochody wysokoprężne. Jak się okazało, nawet samochody spełniające normę Euro 5 w pomiarach dokonywanych podczas rzeczywistej jazdy masowo przekraczają określone wartości emisji NOx.
W połowie 2019 roku władze Stuttgartu wykonają dokładne pomiary jakości powietrza. Jeśli nie nastąpi satysfakcjonująca poprawa, na terenie miasta zakazane zostanie również ruch samochodami wysokoprężnymi niespełniającymi normy Euro 6. Norma ta weszła w życie w październiku 2015 r.
W Niemczech właściciele diesli spełniających normę Euro 4 lub wcześniejszą napotkają ograniczenia również w innych miastach. Pierwszy wprowadził je Hamburg, który w czerwcu 2018 r. zakazał wjazdu takimi pojazdami na dwie główne ulice miasta. W lipcu zakazy obejmą Berlin. Dla diesli niespełniających normy Euro 5 zamkniętych zostanie 11 ulic miasta, a na stu ulicach zostanie wprowadzony limit prędkości wynoszący 30 km/h. Władze Kolonii, Bonn i Dusseldorfu walczą o to, by nie musiały wprowadzać ograniczeń.
Rząd i kanclerz Niemiec deklarują, że nie zostawią właścicieli starszych diesli samym sobie. Pomoc może przybrać formę dopłat do zakupu nowych samochodów. Jeśli nabywca zdecyduje się na samochód bezemisyjny, będzie mógł dodatkowo liczyć na 4 tys. euro gratyfikacji z działającego już rządowego projektu. Dla hybrydy plug-in jest to kwota 3 tys. euro.
Te dopłaty mają pomóc w zwalczeniu nowego problemu, jakim jest rosnąca średnia emisji CO2 w samochodach osobowych. W 2018 r. w Europie wyniosła ona 120,5 g CO2/km i po r. 2017, kiedy odnotowano 118,1 g/km, był to drugi rok z rzędu, w którym nastąpił wzrost tej wartości względem poprzedniego roku. Od 2021 r. producenci samochodów osobowych będą musieli spełnić normę średniej emisji 95 g CO2/km we flocie, jaką oferuje dany producent. Na razie w najlepszej sytuacji jest Toyota, której samochody emitują średnio 99,9 g CO2/km. Na dalszych miejscach są Peugeot - 107,7 g CO2/km oraz Citroen - 107,9 g CO2/km.
U nas podobny program dopłat nie byłby w pełni zasadny. Według najnowszego raportu opublikowanego przez Parlament Europejski samochody elektryczne w całym cyklu życia przyczyniają się do powstania mniejszej ilości CO2 tylko wtedy, gdy energetyka w dużej części oparta jest na źródłach odnawialnych. Dla przykładu w Polsce emisja z samochodu elektrycznego wynosi ok. 260 g CO2/km. W przypadku samochodów wysokoprężnych tak liczona emisja CO2 wynosi ok. 220 g/km. Auto benzynowe odznacza się emisją wynoszącą mniej więcej 230 g CO2/km. Kłopot rozwiązałaby popularyzacja samochodów wodorowych. Najpierw musi jednak powstać infrastruktura ich ładowania.
Źródło: Automotive News Europe