Ignis to doskonale znany model, nie tylko miłośnikom marki Suzuki. Pudełkowaty maluch produkowany jest od początku tego wieku, ale w nowej odsłonie powraca jako Ultra Compact SUV. Z mocno zmienionym wyglądem, hybrydowym silnikiem i szokując na tle konkurencji swoją masą.
Chociaż mówienie o bezpośredniej konkurencji w przypadku tego auta może być trochę utrudnione. Najbliżej lokuje się FiatPanda, jednak włoskie autko ma o 10 cm mniejszy rozstaw osi i o tyle samo jest krótsze. Ale także jest oferowane w wersji 2WD i 4x4 oraz z silnikiem benzynowym 1.2. Niestety, najprawdopodobniej znacznie odbiega też kosztem od nowego Suzuki.
Japończycy jeszcze nie zdecydowali się na oficjalne ogłoszenie cen nowego modelu. Ale według nieoficjalnych informacji, auto będzie kosztowało u nas w bazowej wersji nieco poniżej 50 tys. zł. Będzie zatem plasować się pomiędzy Swiftem i Baleno, a znacznie większą Vitarą. Czy ma tyle zalet, by uzasadnić taki wydatek?
Producent jest naprawdę dumny z wyglądu swojej nowości i trzeba przyznać, że projekt auta pozwala mu wyróżniać się z tłumu. Mocne, trochę nawet toporne linie nadwozia znajdują swoich wielbicieli i przeciwników. Z pewnością nie pozostają obojętne. Starano się nadać mu "roboczego" i "mocnego" charakteru i to osiągnięto. Biorąc pod uwagę, że Ignis jest niewielkim autkiem, w którym na dokładkę prześwit pod podłogą wynosi aż 18 cm, to udało się zaprojektować samochód proporcjonalny i nie rażący swoim wyglądem. Czy się spodoba, to już kwestia indywidualnych preferencji.
W końcu we wnętrzu auta pojawiło się więcej życia i kolorów. Użyte materiały nie powalają jakością, deska jest twarda, podobnie jak i boczki drzwi, ale ich spasowanie nie budzi zastrzeżeń. Fotele, choć na pierwszy rzut oka nie budzą pozytywnych skojarzeń, okazują się wygodne i dobrze podpierają, nawet w czasie dłuższej jazdy. Cieszy pewna ekstrawagancja w projektowaniu kokpitu, jak choćby panel klimatyzacji i nawiewów, swoim stylem przypominający troszkę to, co znajdujemy w Mini. Standardowy dla Suzuki, dotykowy ekran systemu infotainment dostępny jest w lepiej wyposażonych wersjach auta. Szkoda, że ożywiając wnętrze kolorami, zapomniano jednak o drugim rzędzie siedzeń. Tam wciąż jest zbyt szaro.
Ignis jest pięcioosobowy, ale w takiej wersji tylna kanapa nie jest przesuwana. W odmianie 4-osobowej podzielono ją w stosunku 50:50 i oba fotele są wówczas niezależnie od siebie przesuwane i składane. To pozwala na wygospodarowanie albo sporej przestrzeni dla siedzących z tyłu, albo ustawnego bagażnika (chociaż po złożeniu oparć nie ma możliwości uzyskania równiej podłogi. To ciekawe rozwiązanie, zwłaszcza że w pełnej obsadzie takim samochodem jeździ się bardzo sporadycznie lub wcale.
Pod maskę miniSUV-a trafia jeden tylko silnik benzynowy 1,2 l DUALJET o mocy 90 KM, ale oferowany jest także jako tzw. "mild hybrid", czyli z systemem SHVS. To konstrukcja Suzuki pozwalająca na wykorzystanie systemu odzyskiwania energii i wspomagania silnika benzynowego motorem elektrycznym. Układ sprawdza się, gdy kierowca potrzebuje nieco więcej mocy pod pedałem gazu, przyspieszając lub wspinając się po jakimś podjeździe.
Ta moc nie wygląda na oszałamiającą, ale po pierwsze trzeba brać pod uwagę, że Ignis ma poruszać się przede wszystkim w mieście, gdzie nie wszystkim niezbędne jest kilkaset koni mocy, po drugie Ignis w bazowej wersji 2WD waży... 810 kg! To o ponad 120 kg mniej niż wspomniana wcześniej Panda. Przy takiej masie auta, owe 90 KM robi się wystarczającym zapasem mocydo sprawnej i bezstresowej jazdy.
Auto dostępne będzie w dwóch odmianach napędu - 2WD i 4x4. W obu oferowane jest z jedną z dwóch wersji silnikowych, z manualną, 5-biegową skrzynią lub automatem o tej samej liczbie przełożeń i dwóch odmianach tylnego zawieszenia. Przy przednim napędzie Ignis wyposażony jest w belkę skrętną, w 4x4 w sztywną oś i wielowahacz. Napęd obu osi to system Suzuki - AllGrip Auto. Tylne koła dołączane są przez komputer za pośrednictwem sprzęgła wiskotycznego. Kierowca nie ma na to żadnego wpływu.
Ignis jest bardzo zwrotny (dzięki swoim gabarytom) i prowadzi się zupełnie neutralnie. Nastawy zawieszenia są bardziej w kierunku trakcji niż komfortu, ale pewnych ograniczeń przeskoczyć się nie da. Auto jest krótkie, ma spory prześwit, co prawda osie odsunięto od siebie jak najdalej, ale mimo tego poprzeczne nierówności są wyraźnie odczuwalne.
Nowe Suzuki do sprzedaży w Polsce trafi w grudniu, klienci swoje pierwsze auta odbiorą już w 2017 r. Model został właśnie poddany testom zderzeniowym przez Euro NCAP. Zgodnie z nową metodologią "rozbito" samochody w bazowej wersji oraz wyposażone w zestaw opcjonalnych dodatków wpływających na bezpieczeństwo. W pierwszym przypadku auto oceniono na 3 gwiazdki, w drugim przyznano komplet 5 gwiazdek.
Borys Czyżewski/moto.wp.pl