Nowe przepisy o miernikach prędkości. Kierowcy będą bezbronni?
Ministerstwo Rozwoju i Finansów opublikowało projekt rozporządzenia dotyczącego wymagań stawianych urządzeniom wykorzystywanym do pomiaru prędkości pojazdów. Jeśli wejdzie on w życie, policja zyska poważny argument na zażalenia kierowców.
Karani będą niewinni?
Na stronie Rządowego Centrum Legislacji pojawił się projekt rozporządzenia ministra resortu rozwoju i finansów, który ma zmienić kształt obowiązującego dziś Rozporządzenia ministra gospodarki z 6 marca 2014 roku w sprawie wymagań, którym powinny odpowiadać przyrządy do pomiaru prędkości pojazdów w ruchu drogowym. Co ciekawe, jak dowiedzieliśmy się w resorcie rozwoju, projekt został stworzony przez Główny Urząd Miar, a ministerstwo tylko przeprowadza go przez ścieżkę legislacyjną. W dokumencie na nowo określono wymagania, które mają spełniać między innymi policyjne "suszarki”.
W czwartym punkcie projektu czytamy: „§ 5 ust. 1 otrzymuje brzmienie: Konstrukcja i wykonanie przyrządu powinny umożliwiać użytkownikowi przyrządu wskazanie pojazdu, którego prędkość została zmierzona". Dziś przepis ten brzmi zaś: „Konstrukcja i wykonanie przyrządu powinny zapewniać wskazanie pojazdu, którego prędkość została zmierzona”.
Na ten zapis często powołują się kierowcy, którzy są przekonani, że nie przekroczyli prędkości o taką wartość, jaką wskazują policjanci. Jeśli pomiar wykonywany jest z użyciem popularnej Iskry lub laserowego miernika, ale z daleka, w czynność mundurowych może wkraść się błąd. W takim przypadku część kierowców nie przyjmuje mandatów, a sprawa trafia do sądu. Tam zmotoryzowani argumentują, że przyrząd, którym posługiwali się policjanci, nie identyfikuje poddawanego kontroli samochodu. Po zmianie prawa taka linia obrony nie będzie już równie skuteczna jak obecnie. Wystarczy, że policjant będzie przeświadczony o tym, którego pojazdu prędkość została zmierzona.
Niedoskonałość urządzeń
Czy nowe rozporządzenie oznacza kłopoty dla kierowców, którzy nie łamią prawa? To bardzo prawdopodobne. Jak dowiedzieliśmy się w Komendzie Głównej Policji, według stanu na 31.12.2016 roku mundurowi posiadają: 1193 sztuki radarowych mierników prędkości, 617 laserowych mierników prędkości, 5 radarowych mierników prędkości z rejestracją obrazu oraz 21 sztuk laserowych mierników prędkości z rejestracją obrazu.
Najpopularniejszym urządzeniem, jakim posługuje się polska policja, jest więc nadal radarowy miernik prędkości, taki jak Iskra-1. Nie posiada on ekranu, który pokazywałby kontrolowany pojazd. W wielu sytuacjach nie pozwala więc jednoznacznie zidentyfikować samochodu, którego prędkość mierzy. Urządzenie to do pomiaru wykorzystuje falę radiową o częstotliwości nieco ponad 24 GHz. Oznacza to, że emitowany przez nie sygnał nie jest zwartą wiązką, którą można ukierunkować na konkretny samochód, a stożkiem rozchodzącym się od urządzenia.
Wskutek tego wiązka fal w odległości 100-200 metrów ma już średnicę kilkudziesięciu metrów. Jeśli więc drogą porusza się kilka pojazdów na dwóch pasach, powstaje pytanie: którego auta prędkość jest mierzona? Najbliższego czy najszybszego? A może tego największego? W końcu tiry odbijają rozproszoną wiązkę fal radiowych skuteczniej niż samochody osobowe.
Wątpliwości budzi też wyszkolenie policjantów przeprowadzających pomiary. Czy zawsze robią to prawidłowo? Mundurowy ma do dyspozycji jedynie trzy zakresy działania urządzenia: do 300 m, do 500 m oraz do 800 m, a dodatkowo może przełączyć urządzenie w tryb mierzenia prędkości pojazdów zbliżających się do niego, oddalających się lub wszystkich. Czy policjanci zawsze używają tego sprzętu właściwie? Nie wiadomo.
Dodatkowo, jak podaje instrukcja, Iskra nie powinna być wykorzystywana w pobliżu przekaźników sygnału GSM, radiowych i telewizyjnych, podczas intensywnych opadów deszczu i śniegu, a także na łukach drogi sprawiających, że kąt pomiędzy policjantem a torem jazdy samochodu przekracza 10 stopni. Iskra zachowuje swoje parametry pracy przy temperaturze od -20 do +50 stopni Celsjusza i wilgotności do 90 proc. Ostatni z tych parametrów jesienią i zimą na polskich drogach często jest przekroczony.
Sprawy związane z użyciem Iskry-1 wielokrotnie trafiały na wokandy i w części z nich sędziowie orzekali na korzyść kierowców. Nie jest to jednak regułą. W niedawnej sprawie, w której 21 kwietnia 2017 roku odbywał się proces przed Sądem Rejonowym w Rypinie, kierowca powołał się właśnie na fakt, że pomiar dokonany został za pomocą Iskry. Sędzina nie przyznała mu jednak racji, przyjmując wyjaśnienia policjantów, że samochód znajdował się na drodze w dużej odległości od innych pojazdów i nie mogło dojść do błędu.
Gdyby urządzenie pomiarowe rejestrowało moment zmierzenia prędkości, jej wartość i obraz pojazdu, który był sprawdzony, nie byłoby wątpliwości.
Laser też nie jest bezbłędny
Może więc można liczyć na sprawiedliwość przynajmniej w przypadku mierników laserowych? Niestety nie do końca. Sprzęt ten emituje skupioną wiązkę służącego do pomiaru sygnału, której średnica nie zwiększa się wraz ze wzrostem odległości od miernika. Dzięki temu funkcjonariusz jest w stanie zmierzyć prędkość dokładnie tego samochodu, którego chce. Co więcej, wiązka emitowana jest na odległość ponad kilometra. Słabymi ogniwami okazują się tu jednak obsługujący go człowiek i system celowania.
Wśród urządzeń laserowych, których używa nasza policja, najczęściej spotykanym jest Ultralyte LTI 20-20 100 LR. Nie posiada optycznego celownika o takim powiększeniu, które pozwoliłoby na dokładne zidentyfikowanie pojazdu znajdującego się w odległości większej niż 500 metrów. Ponadto, jeśli korzystający z miernika policjant nie pokusił się o użycie statywu, rzetelny pomiar na taką odległość nie jest możliwy. Do takich wniosków 2 grudnia 2014 roku doszedł sąd rejonowy w Kaliszu, rozpatrując sprawę kierowcy zatrzymanego na podstawie dokonanego ze znacznej odległości pomiaru. Mężczyzna został uniewinniony.
Ważny głos w sprawie mierników laserowych zabrał również sąd w Zamościu. W uzasadnieniu uniewinniającego kierowcę wyroku z 13 stycznia 2014 roku czytamy, że Ultralyte LTI 20-20 100 LR należy wierzyć tylko warunkowo. Wiązka lasera jest bowiem emitowana przez układ optyczny znajdujący się poniżej celownika. Oznacza to, że punkt celowniczy nie jest przesunięty względem wiązki lasera tylko w poziomie. W pionie zachodzą jednak rozbieżności.
Jak czytamy w uzasadnieniu, „(...) wszystkie cele, które będą bliższe niż odległość punktu zbieżności, w rzeczywistości będą przesunięte niżej niż punkt pokazywany przez celownik, zaś cele dalsze będą przesunięte wyżej, a wielkość tego przesunięcia będzie zależała od odległości celu od punktu zbieżności”. Oznacza to, że nawet jeśli policjant wykonuje swoją pracę w dobrej wierze, do pewnego stopnia może się mylić co do tego, którego samochodu dotyczy pomiar.
Jak czytamy dalej, ”W sytuacji zatem przyjęcia ustaleń wskazujących na to, że przed pojazdem obwinionego poruszał się inny pojazd, zaś pomiar był dokonywany na płaskim i prostym odcinku drogi z odległości 500 - 700 m, to pomiar prędkości pojazdu obwinianego był w praktyce niemożliwy, chyba, że odległość od pojazdu poprzedzającego wynosiłaby co najmniej około 100 metrów”.
Lub czasopisma
Sprawa nowego rozporządzenia przypomina nieco tak zwaną aferę Rywina, kiedy usunięcie wyrażenia „(...) lub czasopisma”z przyjętego w 2002 roku projektu nowelizacji ustawy o radiofonii i telewizji zupełnie zmieniło jej sens. W przypadku rozporządzenia o wymogach dotyczących sprzętu pomiarowego dodaniem jednego wyrazu - "użytkownikowi" - wprowadza do przepisów istotną furtkę. Pozwoli ona na karanie kierowców na podstawie niepewnego pomiaru i pewności policjantów, którzy go przeprowadzili. Jeśli rozporządzenie wejdzie w życie, trudno będzie uniknąć mandatu nawet wtedy, gdy za kierowcą przemawiać będą prawa fizyki.