| [
]( http://www.auto-swiat.pl/ ) |
| --- |Na mocno wyładowanych bateriach Mitsubishi i-MIEV, które wypożyczyłem na weekend, podjeżdżam pod siedzibę firmy RWE (dostawca energii) na ulicy Pięknej w Warszawie, gdzie według mapki zamieszczonej w internecie znajduje się bezpłatny (to taka promocja) publiczny punkt ładowania samochodów na prąd. Ignoruję znak "zakazu ruchu" (nie dotyczy m.in. osób uprawnionych do parkowania) - zakładam, że mając auto z kablem, mogę wjechać tam, gdzie znajduje się dystrybutor energii.
Odsuwam klapkę, "uuups"... czy moja wtyczka będzie pasować? Wyciągam przewód, porównuję, nie pasuje! Szukam drugiego kabla w bagażniku, ale bagażnik pusty. Co robić? Decyduję się na podróż z centrum miasta do domu. To jakieś 10 km - jeśli się dowlokę, podłączę auto do zwykłego gniazdka w ścianie. Jadę wolno, nie szybciej niż 40 km/h, wyłączam klimę i radio. Oszczędzam prąd, który teraz jest na wagę złota.
No... to może lekka przesada, ryzykuję 250 zł za holowanie auta. Dojeżdżam. Gniazdko mam na słupie przy swoim miejscu parkingowym, wyjmuję kabel, podłączam, ufff. Teraz autko się pięknie naładuje, a rano pojadę nim na weekend 40 km za miasto. Jest ciepło, realny zasięg auta to ok. 100 km, prądu wystarczy.
Niestety, rano widzę, że sąsiad postanowił zapobiec kradzieży prądu i wyjął moją wtyczkę z gniazdka, oszczędzając wspólnocie mieszkaniowej ok. 5 zł wydatku. Dobrze, że nie zabrał kabla, bo to wydatek co najmniej 1 200 zł, jeśli nie więcej. Nici z wyjazdu! Na szczęście, Mitsubishi zdążyło się podładować na tyle, że w poniedziałek może na własnych kołach wrócić do właściciela. Pozostaje do wyjaśnienia kwestia: dlaczego nie dostałem kabla pasującego do słupów RWE, gdzie auto naładowałoby się do pełna w kilkadziesiąt minut?
Okazuje się, że standardów wtyczek/gniazdek jest co najmniej kilka i jeszcze nie wiadomo, która zawojuje świat. Przedstawiciele różnych opcji nie kryją niechęci do konkurentów. Firma RWE wspólnie z firmą Daimler forsuje standard Mennekes. Ta wtyczka w przyszłości ma nie tylko szybko ładować samochody, lecz także umożliwiać przesył informacji pomiędzy autem i punktem ładowania, aby np. identyfikować pojazd i naliczać opłaty na konto właściciela. Mennekes nie jest jednak kompatybilny z naszą domową, dwubolcową wtyczką, dlatego nie udało mi się naładować Mitsubishi.
Firma RWE w Warszawie ma przejściówkę, którą można wypożyczyć (ale nie na dłużej, bo zabraknie dla innych), z czasem ma być ich więcej, jednak nie pozwala ona na szybkie ładowanie. Na razie każdy nie może mieć przejściówki, bo brak towaru. Mitsubishi pertraktuje z RWE, aby i-MIEVa dało się ładować z gniazdek tej firmy, ale jeszcze nie dobili targu.
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Używany Mercedes klasy E W210 - Luksus, na który Cię stać!
Ponieważ i-MIEV ma z lewej strony drugie gniazdko, drążę temat: do czego ono służy? Otóż to jeszcze inny standard (nazywa się Yazaki), który umożliwia superszybkie ładowanie, ale nie ma do niego kabla, bo w Polsce nie ma takich punktów ładowania i nie będzie. Tyle.
Jeśli chodzi o nowe punkty ładowania reklamowane ostatnio przez firmę e+, to są one, niestety, zamknięte dla publiczności. Każdy, kto odwiedza centrum handlowe (jedno z czterech) może sobie podejść i popatrzeć, ale aby z niego skorzystać, musi mieć wykupioną usługę. Punkty te stoją puste, a firma trzyma w tajemnicy (handlowej), ile trzeba zapłacić za kartę-klucz i ładowanie. Wiemy tylko, że opłata za każde skorzystanie z punktu wynosi kilkadziesiąt zł plus cena prądu, ale czy jest to 49 czy 99 zł, trzeba zgadywać.
Podczas zakupów nie napełnimy pustych baterii, bo są to punkty wolnego ładowania. To zostało tak pomyślane, by klienci nie przeszkadzali w pracy. Najwięcej punktów ładowania oferuje Agencja Rozwoju Regionalnego MARR S.A. (to projekt unijny), która stawia słupy w większych miastach w Polsce. Takich firm jest coraz więcej, bo Unia płaci.
Niestety, każdy dostawca energii działa niezależnie, co powoduje, że mając elektryczne auto w Polsce, poruszamy się na bardzo krótkim sznurku. Dogadywać się z każdym dostawcą osobno (a nie są oni skłonni do udostępniania słupów, zależy im chyba głównie na pobraniu funduszy unijnych), u każdego wykupywać abonament? Brrr!
Ponoć nie brakuje ludzi dobrej woli, udostępniających własne gniazdka użytkownikom e-autek. Poszperacie w internecie, to znajdziecie. Długi i gruby przedłużacz będzie ogromnym atutem.
Gdzie naładować samochód?
- Gniazdko w garażu wielostanowiskowym. Okazjonalne naładowanie samochodu nie powinno wzbudzić niczyich protestów (choć w praktyce różnie z tym bywa), jednak jeśli chcielibyśmy robić to regularnie, powinniśmy dogadać się z właścicielem posesji. Można kupić sobie licznik energii wkładany do gniazdka i rozliczać się na tej podstawie, można umówić się na "abonament", choć właściwie jest to nielegalne rozwiązanie.
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Używany Mercedes klasy E W210 - Luksus, na który Cię stać!
- Własne gniazdko w garażu. To najlepsza opcja, bo nie trzeba pytać nikogo o zgodę. Możliwe jest tylko standardowe (powolne) ładowanie, które trwa w zależności od pojemności akumulatorów od kilku do kilkunastu godzin. Szybciej ładować nie można ze względu na dopuszczalne obciążenie domowej sieci, ograniczenie to również standard gniazdek i kabli do ładowania. Ale to wbrew pozorom nie problem, bo noc trwa długo.
- Punkty RWE w Warszawie. Jest ich 11. Za korzystanie z nich się nie płaci. Ograniczenie to gniazdo w standardzie Mennekes, co eliminuje samochody mające tylko kable z wtyczką "domową" oraz w innych standardach. Maksymalne obciążenie punktu to 22 kW - naładowanie pustego akumulatora zajmuje zaledwie kilkadziesiąt minut. Jeśli zainteresowane firmy dogadają się, słupy zostaną wyposażone w dodatkowe gniazdka "domowe" lub powszechnie dostępne będą specjalne przejściówki.
- Punkty agencji MARR S.A. Rozlokowane w 14 miejscach w Gdańsku, 3 w Gdyni, 7 w Mielcu, 2 w Katowicach, 12 w Krakowie, 7 w Warszawie - po kilka w każdej lokalizacji, obecnie ok. 140 gniazdek, docelowo będzie ich ok. 2 razy więcej. O kartę uprawniającą do korzystania z punktów można wystąpić do firmy ELTE GPS z Krakowa albo do MARR S.A. Nas odsyłali od Annasza do Kajfasza.
- Punkty firmy e+. Jest ich na razie 12 w czterech centrach handlowych. Aby z nich skorzystać, trzeba mieć kartę uprawniającą do "otwarcia punktu". Jednorazowe "otwarcie punktu", czyli podłączenie samochodu do ładowania, kosztuje kilkadziesiąt zł plus wartość pobranej energii. Ile dokładnie? Jakkolwiek śmiesznie to brzmi, firma zasłania się tajemnicą handlową. Należy się skontaktować z przedstawicielem e+ i podjąć negocjacje. Do 2013 roku firma deklaruje otwarcie 300 punktów ładowania w 14 miastach Polski. Na razie dostępne punkty, z racji opisanych wyżej ograniczeń, świecą pustkami.
- Prywatne posesje. Za pośrednictwem internetu różni pasjonaci aut elektrycznych organizują się, udostępniając sobie gniazdka zamontowane pod domem lub po prostu długi kabel. Zajrzyjcie np. na stronę Ecomoto.info, gdzie jest nawet wyszukiwarka punktów.
- Własny generator prądu. Puste akumulatory w autku? Parkujecie na poboczu, wyciągacie trójkąt, odpalacie generator spalinowy (np. marki Honda) i już po kilkudziesięciu minutach pojazd (np. Mitsubishi) jest naładowany na kilkanaście-kilkadziedsiąt kilometrów jazdy.
Polecamy na AutoŚwiat.pl: Używany Mercedes klasy E W210 - Luksus, na który Cię stać!
lop/mw/mw