Komisja Europejska chce nowego obowiązkowego wyposażenia samochodów. Sprawdzamy, ile to będzie kosztowało
Unijni urzędnicy chcą podniesienia bezpieczeństwa w transporcie. Kluczem do sukcesu ma być wprowadzenie nowego obowiązkowego wyposażenia samochodów. Na liście Komisji Europejskiej znalazły się systemy, za które dziś trzeba płacić kilka tysięcy złotych.
KE stawia na aktywne systemy
W ciągu ostatnich 20 lat byliśmy świadkami prawdziwej rewolucji pod względem bezpieczeństwa samochodów. Auta stały się zdecydowanie sztywniejsze niż przed dwoma dekadami, a odpowiednio projektowane strefy kontrolowanego zgniotu sprawiają, że nawet silne uderzenie czy kolizja "obrysowa" nie muszą oznaczać wyroku dla kierowcy i pasażerów. Pod tym względem twórcy aut zbliżają się do ściany. Jedynym sposobem na dalszą radykalną poprawę bezpieczeństwa aut jest więc zwrot w kierunku aktywnych systemów naprawiających błędy kierowców. Do takiego samego wniosku doszła Komisja Europejska, która przedstawiła swoje propozycje w kwestii obowiązkowego wyposażenia pojazdów sprzedawanych w Unii Europejskiej.
Zgodnie z propozycją KE, w przyszłości każdy samochód osobowy powinien zostać wyposażony w system zapobiegania kolizjom czołowym i potrąceniom pieszych oraz rowerzystów, zaawansowany układ awaryjnego hamowania, asystenta utrzymywania pasa ruchu, inteligentnego asystenta prędkości oraz kamerę lub czujniki cofania. Zdaniem KE samochody dodatkowo powinny posiadać m.in. czarną skrzynkę, która pomogłaby odtworzyć okoliczności wypadku, systemy wykrywające zmęczenie i rozproszenie kierowcy, a także przygotowaną przez producenta infrastrukturę ułatwiającą montaż blokady alkoholowej.
W ciągu trzech lat wszystkie nowo homologowane modele samochodów mają posiadać wskazane przez Komisję Europejską systemy. Pozostaje pytanie: ile będzie to kosztowało zwykłego kierowcę?
Zwykle nie jest tanio
Ceny systemów, które KE proponuje jako obowiązkowe, sprawdzimy na kilku przykładach. Zacznijmy od samochodu roku 2018, czyli Volvo XC40. Kompaktowy SUV marki słynącej z bezpieczeństwa już w wersji podstawowej posiada wszystkie systemy, których wymagać będzie prawo Unii Europejskiej. Mamy tu jednak do czynienia z samochodem premium, a jego cennik otwiera kwota 127 200 zł. Jak wygląda to w nieco bardziej dostępnych modelach?
Hitem kwietnia na polskim rynku indywidualnym była nowa Dacia Duster, której cena w podstawowym wariancie wynosi 39,9 tys. zł. By otrzymać kamerę cofania, system regulujący prędkość i system monitorowania martwego pola, musimy zdecydować się na topową wersję auta i zapłacić przynajmniej 57,9 tys. zł. Oznacza to konieczność wydania dodatkowych 18 tys. zł.
Najczęściej wybierana przez prywatne osoby Toyota Yaris kosztuje w podstawie 43,1 tys. zł. By otrzymać zestaw Safety Sense, zawierający większość wskazanych przez KE systemów, musimy wybrać trzeci poziom konfiguracji za minimum 52,1 tys. zł. Dodatkowo dopłacimy 600 zł, by w promocyjnej ofercie wyposażyć auto w kamerę cofania. Zgodne z przyszłymi wymaganiami auto otrzymalibyśmy więc, wydając dodatkowo 9,6 tys. zł.
Kompaktowe Renault Megane kosztuje w podstawie 54,9 tys. zł. Za pakiet, który posiada większość z wymienionych przez KE systemów zapłacimy 2,2 tys. zł. By jednak można było go wybrać, musimy zdecydować się na czwartą z siedmiu wersji wyposażeniowych. Finalnie zapłacimy dodatkowo 17,5 tys. zł.
Oczywiście w obydwu powyższych przypadkach, dopłacając, otrzymujemy również szereg innych rozwiązań podnoszących komfort jazdy. Ile zapłacimy w przypadku aut, w których systemy bezpieczeństwa można wybrać bez decydowania się na droższe wersje wyposażeniowe?
Nabywca Peugeota 3008 dopłaci 1,2 tys. zł lub 3,1 tys. za pakiet wzbogacony o system monitorowania martwego pola. W przypadku Fiata Tipo trzeba dopłacić 1,7 tys. zł. Opel Insignia kosztuje w podstawie 99,9 tys. zł i ma już część systemów, o których mowa. Za kamerę cofania i system ostrzegania o pojeździe w martwym polu zapłacimy dodatkowo 4250 zł.
Volkswagen już w podstawie wyposażył Polo w zdecydowaną większość wskazanych przez KE systemów. Brakuje tylko układu wykrywającego zmęczenie lub rozproszenie kierowcy i czujników cofania. Za te ostatnie zapłacimy dodatkowo 1,6 tys. zł. Subaru większość modeli oferuje już tylko w wersji z systemem EyeSight. Forestera można jednak wciąż kupić z systemem lub bez niego. Różnica w cenie wynosi 2,5 tys. euro. Wysoka kwota wynika z tego, że system montowany jest tylko w autach z bezstopniową skrzynią biegów. Dopłacamy więc za dwa elementy.
Czy to działa?
Skoro za systemy wymienione przez Komisję Europejską w większości samochodów trzeba dopłacić od tysiąca do czterech tysięcy złotych, to należy się spodziewać, że dzięki nim unikniemy kolizji w niemal każdych warunkach? Niestety nie jest tak do końca.
Aktywne systemy bezpieczeństwa podczas standardowych testów recenzuje amerykański IIHS, a od niedawna również europejskie Euro NCAP. Dokładniejsze wyniki podają Amerykanie. Wśród producentów oferujących systemy na tyle skuteczne, by uniknąć zderzenia z poprzedzającym pojazdem przy prędkości 40 km/h IIHS wymienia: Subaru (wszystkie modele), Kię Optimę, BMW serii 5, Mercedesa Klasy E, Hyundaia Santa Fe i Tucsona, Mazdę 3, Toyotę Prius i RAV4, Audi A3, Lexusa RC, IS i NX, Hondę CR-V, Volvo XC90, S90 czy Volvo XC60.
Trzeba jednak wziąć pod uwagę, że każda instytucja zajmująca się testami zderzeniowymi opracowała swoje standardy pracy. Żadna z nich nie prowadzi testów na mokrej czy pokrytej śniegiem nawierzchni. Nawet zaawansowana elektronika nie zwalnia więc kierowców z myślenia.
Zdaniem Komisji Europejskiej wprowadzenie nowych elementów obowiązkowego wyposażenia samochodów spowodowałoby w latach 2020-2030 zmniejszenie liczby zabitych w wypadkach o 10,5 tys. oraz poważnie rannych o 60 tys.