Hybrydowe mity – cała prawda o samochodach z tym rodzajem napędu
Choć od momentu, w którym samochody hybrydowe zadebiutowały na rynku, upłynęło już ponad 20 lat, to nadal krąży na ich temat wiele stereotypów. Które są prawdziwe, a które nie mają kompletnie nic wspólnego z rzeczywistością?
1. Są droższe w zakupie niż auta z dieslem
Być może dwie dekady temu faktycznie tak było. Jednak na przestrzeni ostatnich lat wydarzyły się dwie rzeczy, które sprawiły, że obecnie sytuacja przedstawia się zupełnie inaczej:
- Technologia hybrydowa się upowszechniła, co doprowadziło do spadku cen,
- Przez wymogi dotyczące emisji spalin silniki wysokoprężne są coraz bardziej skomplikowane (filtry cząstek stałych, downsizing, turbosrężarki itp.), a co za tym idzie stają się droższe.
Fakt jest taki: dzisiaj samochód hybrydowy może się okazać tańszy w zakupie niż porównywalny pod względem gabarytów, osiągów i wyposażenia diesel!
2. Ich utrzymanie jest kosztowne
Patrząc ponad wykupione u dealerów pakiety serwisowe, dotyczące wyłącznie samochodów nowych i wybiegając w przyszłość o np. 5 lat, musimy zrozumieć, że serwisowanie samochodu hybrydowego jest znacznie tańsze niż porównywalnego diesla.
Dzieje się tak choćby ze względu na fakt, że w przypadku spalinowych jednostek hybryd, najczęściej mamy do czynienia ze sprawdzonymi, niezawodnymi, niewysilonymi i prostymi w obsłudze silnikami (przynajmniej w przypadku marek, które jako pierwsze wprowadzały takie auta do oferty i przez lata je powoli udoskonalały).
Sam** silnik elektryczny i baterie nie wymagają żadnych czynności serwisowych. Co więcej, w hybrydach nie ma alternatorów czy rozruszników, a hamulce zużywają się znacznie wolniej niż w klasycznych samochodach – z doświadczeń użytkowników wynika, że klocki trzeba wymieniać dopiero po **90-100 tys. km (to efekt tego, że spalinowo-elektryczne auta odzyskują energię ze zwalniania do doładowywania akumulatorów)
.
3. Dodatkowy silnik i bateria zwiększają prawdopodobieństwo awarii
Jednostki elektryczne są dużo bardziej niezawodne niż spalinowe. Paradoksalnie, cały układ hybrydowy ma dość prostą budowę, a dodatkowo nie jest obarczony osprzętem, który lubi płatać figle w autach z jednostkami wysokoprężnymi czy benzynowymi – w wielu modelach nadal nie ma turbosprężarek, zbędne są też filtry cząstek stałych.
4. Trzeba często wymieniać akumulatory
Kiedyś na pewno należało będzie to zrobić. Ale zdecydowanie nie co – jak niektórzy sugerują – 100 tys. km. Znane są przykłady Lexusów czy Toyot, które mają na liczniku 400-500 tys. km, a ich baterie nadal mają* sprawność na poziomie 80-90 proc. Niektórzy producenci dają też na cały układ hybrydowy, łącznie z akumulatorami długą gwarancję – nawet *5-7 lat.
5. Układ hybrydowy zajmuje dużo miejsca
Owszem, w przeszłości często baterie umieszczano w bagażniku ograniczając znacząco jego pojemność i jednocześnie podnosząc środek ciężkości samochodu (wpływało to na jego prowadzenie). Obecnie jednak akumulatory najczęściej lokuje się pod podłogą, i jak najbliżej ziemi. Zajmują też znacznie mniej miejsca i są wyraźnie lżejsze niż te sprzed 10, czy 20 lat. Efekt: nowoczesny samochód hybrydowy niczym nie różni się pod względem praktyczności od auta benzynowego. A jeśli już, to bardzo nieznacznie.
6. Ekonomiczna jazda hybrydą jest trudna
Na pewno nie są to wozy dla tych, którzy przy każdym starcie spod świateł zwykli brutalnie wbijać pedał gazu w podłogę. Z drugiej strony – oszczędna jazda hybrydą nie oznacza toczenia się w ślamazarnym tempie. Najważniejsze, to maksymalnie wykorzystać potencjał silnika elektrycznego przy ruszaniu oraz pozwolić doładować się bateriom podczas zwalniania i hamowania. Może brzmi to skomplikowanie, ale w praktyce jest banalne w wykonaniu.
Robi się to albo intuicyjnie (np. zdjęcie nogi z gazu odpowiednio wcześniej i łagodne hamowanie przed skrzyżowaniem, na którym pali się czerwone światło), albo posiłkuje wskaźnikiem podpowiadającym, kiedy jedziemy w optymalny dla oszczędnej jazdy sposób. Wystarczy dosłownie kilka godzin jazdy hybrydą, by nauczyć się w 100 proc. korzystać z możliwości, jakie daje. Zresztą oszczędnej jazdy dieslem czy benzyną też trzeba się nauczyć…
7. Są ekologiczne tylko w mieście, w trasie palą tyle, co zwykłe benzyniaki
Nie ulega wątpliwości, że hybrydy konstruowane są z myślą o jeździe głównie po mieście. Dzieje się tak nie bez powodu – wszelkie badania dowodzą, że w ciągu roku 80-90 proc. czasu za kierownicą spędzamy w miastach – stojąc w korkach, rozwijając mniejsze prędkości, podróżując po zatłoczonych ulicach, ewentualnie dojeżdżając do centrum z okolicznych miejscowości (również w dużym ruchu).
W takich warunkach ograniczenie spalania i tym samym emisji spalin ma największe znaczenie – raz, ze względu na natężenie ruchu, dwa z racji na ograniczoną cyrkulację powietrza spowodowaną przez gęstą zabudowę.
Z kolei w trasie (choćby na drogach szybkiego ruchu) mamy do dyspozycji wszystkie walory motoru benzynowego – moc, osiągi, możliwość osiągania wysokich prędkości itp. Motor elektryczny wspomaga spalinowy tylko przy wyprzedzaniu czy dynamicznym przyspieszaniu. Spalanie rośnie, ale oszczędności w perspektywie rocznego użytkowania, w mieszanych warunkach, rekompensują to z nawiązką. Zresztą… jeśli utrzymuje się stabilną, zgodną z przepisami prędkość, hybrydy zużywają porównywalne ilości paliwa co inne samochody o podobnej mocy.
8. Trzeba mieć dostęp do gniazdka, żeby je ładować
Zaletą klasycznych hybryd jest to, że nie wymagają żadnego ładowania bo… ładują się same. Odzyskują energię z hamowania czy zwalniania, a następnie wykorzystują ją podczas przyspieszania. Na rynku są dostępne również modele plug-in, które faktycznie należy podłączyć do prądu aby następnie przejechać nimi 20-50 km wyłącznie na prądzie. Trzeba jednak pamiętać, że wymagają dostępu do gniazda z prądem, są cięższe, droższe, a prąd do ich „tankowania” produkowany jest (przynajmniej w Polskich warunkach) z węgla… a to kłóci się z filozofią niskiej emisji i czystego powietrza.
9. To niszowa technologia a wybór modeli jest mały
Już nie. Obecnie na rynku jest dostępnych kilkadziesiąt modeli, w których silnik spalinowy współpracuje z elektrycznym. W ofercie ma je już większość producentów: od popularnych Kii czy Toyoty począwszy, a na designerskim Volvo i sportowym Porsche skończywszy. Japoński Lexus już niemal każdy swój model oferuje w hybrydowej wersji – od kompaktowego CT, przez trzy SUV-y i luksusowego LS, aż do sportowe coupe LC.
Z danych belgijskiego stowarzyszenia ACEA zrzeszającego koncerny motoryzacyjne wynika, że tylko w drugim kwartale tego roku w Europie *sprzedano ponad 150 tys. hybryd *– o 50 proc. więcej niż w tym samym okresie roku 2017. W tym samym czasie sprzedaż diesli spadła o 17 proc. Jeżeli trend się utrzyma, to już w przyszłym roku w Europie sprzeda się milion hybryd. A to dowodzi, że już dawno przestały być niszowe, a powoli stają się masowe.