Wielokrotnie już pisaliśmy na temat praktyk firm ubezpieczeniowych pozbawionych jakichkolwiek podstaw prawnych. Polegają one na odmowie zgody na naprawę pojazdu z ubezpieczenia OC, jeżeli - zdaniem ubezpieczyciela - jest ona ekonomicznie nieopłacalna.
Dziwnym trafem firmy asekuracyjne jednomyślnie przyjmują za nieopłacalną taką naprawę, której koszt przekracza choćby o złotówkę 70 proc. wartości pojazdu przed zaistnieniem szkody. To przedziwna sytuacja: mamy na rynku wiele firm ubezpieczeniowych, a owa bariera 70 proc. jest wszędzie taka sama!
Praktyka taka trwa od wielu lat i jakoś, równie dziwnym trafem, nie zainteresował się nią Urząd Ochrony Konkurencji i Konsumentów, nie badając, czy nie dochodzi w tym przypadku do zakazanej prawem zmowy ubezpieczycieli...
Bariera ta stanowi tymczasem wdzięczne pole do nadużyć. Wystarczy odpowiednio zaniżyć wartość pojazdu przed wypadkiem, albo/i zawyżyć koszty naprawy, by na poszkodowanego przerzucić ciężar borykania się z rozbitkiem. Bo dalsza procedura jest następująca: rzeczoznawca firmy ubezpieczeniowej wycenia tzw. wartość pozostałości, szacując każdy element oddzielnie i ubezpieczyciel wypłaca jedynie różnicę między (zaniżoną) wartością pojazdu przed wypadkiem, a (zawyżoną) wartością pozostałych części, pozostawiając przemyślności poszkodowanego ich sprzedaż.
A że jest to postępowanie bezprawne? Jaki procent poszkodowanych zdecyduje się na trwający latami proces przeciwko ubezpieczycielowi sprawcy kolizji?
Rzecznik Ubezpieczonych, do którego bez przerwy zwracają się z takimi sprawami poszkodowani, wystąpił więc do Sądu Najwyższego o podjęcie uchwały, która raz na zawsze wyjaśniłaby bezprawność stosowanych przez firmy ubezpieczeniowe praktyk, zwłaszcza, że orzecznictwo sądów niższych instancji bywa w tej materii niejednolite.
Sąd Najwyższy w siedmioosobowym składzie wydał postanowienie odmawiające – jedynie ze względów formalnych – powzięcia uchwały, o którą wnioskował dr Stanisław Rogowski. W obszernym uzasadnieniu przesądził jednak problem na korzyść poszkodowanych. W uzasadnieniu czytamy m.in. :
„W obowiązkowym ubezpieczeniu komunikacyjnym OC ma zastosowanie zasada pełnego odszkodowania wyrażona w art. 361 § 2 k.c., a ubezpieczyciel z tytułu odpowiedzialności gwarancyjnej wypłaca poszkodowanemu świadczenie pieniężne w granicach odpowiedzialności sprawczej posiadacza lub kierowcy pojazdu mechanicznego (art. 822 § 1 k.c.). Suma pieniężna wypłacona przez zakład ubezpieczeń nie może być jednak wyższa od poniesionej szkody (art. 8241 6 § 1 k.c.) i przede wszystkim na tym tle zachodzi potrzeba oceny, czy koszt restytucji jest dla zobowiązanego nadmierny (art. 363 § 1 zd. drugie k.c.).
Przyjmuje się, że nieopłacalność naprawy, będąca przesłanką wystąpienia tzw. szkody całkowitej, ma miejsce wówczas, gdy jej koszt przekracza wartość pojazdu sprzed wypadku .
Za utrwalony należy zatem uznać pogląd, że koszt naprawy uszkodzonego w wypadku komunikacyjnym pojazdu, nieprzewyższający jego wartości sprzed wypadku , nie jest nadmierny w rozumieniu art. 363 § 1 k.c. Pogląd ten aprobowany jest w doktrynie.”
Sąd Najwyższy wskazał jednocześnie, że niejednokrotnie dokonywał takiej oceny prawnej, rozstrzygając konkretne sprawy przeciwko firmom ubezpieczeniowym i przytoczył przykładowe sygnatury takich orzeczeń.
Towarzystwa asekuracyjne doskonale znają te rozstrzygnięcia. Dlaczego więc w dalszym ciągu stosują „lex 70 proc.”? Z dwóch powodów. Po pierwsze dlatego, że nie znają ich poszkodowani, po drugie dlatego, że mało komu chce się walczyć o swoje w sądzie.
Polecamy więc omawiane postanowienie Sądu Najwyższego z dnia 12 stycznia 2006 sygn. III CZP 76/05 (dostępne na stronach internetowych SN), a przede wszystkim jego obszerne uzasadnienie, stanowiące nieodparty argument w sporze z ubezpieczycielem sprawcy kolizji.
Uwaga! Omawiany problem odnosi się tylko do likwidacji szkody z obowiązkowego ubezpieczenia OC jej sprawcy. W przypadku dobrowolnego ubezpieczenia Autocasco firma asekuracyjna może przyjąć praktycznie każde rozwiązanie, a ubezpieczony podpisując umowę zgadza się samochcąc na zawarte w niej warunki.
Autor: Mieczysław Teer