Davinci DC100 to chiński elektryk, który wygląda jak prototyp, a trafi do sprzedaży
Jedną z atrakcji targów motoryzacyjnych, w tym motocyklowych, są całkowicie odjechane koncepty. Modele, które wyglądają, jakby były stworzone na potrzeby filmów s-f. Na targach EICMA można było zobaczyć model DC100 chińskiej marki Davinci, który wydaje się takim właśnie projektem. Tylko tyle, że on faktycznie trafi do sprzedaży w Europie.
Trzeba przyznać, że Davinci wie, jak przykuć uwagę. Stoisko tej raczej nieznanej marki przyciągało sporo osób. Wszystko za sprawą wyglądu modelu DC100. Jak się przyjrzeć, to pod spodem mamy raczej normalny motocykl elektryczny. Jednak postanowiono wykorzystać fakt, że w maszynie na prąd mamy akumulatory zamiast zbiornika paliwa. Tak jak wielu producentów upodabnia wyglądem swoje elektryki do modeli spalinowych, tak tu popuszczono wodze fantazji. Ostre linie, duże powierzchnie – to zwraca uwagę.
I nie ma tu znaczenia, że pod takim nadwoziem kryje się całkiem normalny motocykl. Davinci DC100 wygląda jak nic innego. "Normalny", choć zarazem dość mocny. Moc to okrągłe 100 kW, czyli 136 KM. Do tego dochodzi potężny moment obrotowy, więc o osiągi nie powinniśmy się martwić. Zasięg wg standardu WLTP to 357 km, a motocykl oczywiście może też odzyskiwać energię podczas hamowania.
Oprócz wyglądu, Davinci DC100 ma jeszcze jedną nietypową cechę – nie ma zegarów ani ekranu. Zamiast tego jest uchwyt na telefon. Należy zainstalować odpowiednią aplikację i to nasz smartfon służy za ekran motocykla.
Choć wygląda jak prototyp i po bliższym przyjrzeniu się wydaje się, że ma też prototypową (czyli pozostawiającą wiele do życzenia) jakość, to Davinci DC100 ma trafić do sprzedaży w Europie już w drugim lub trzecim kwartale 2023 r. Cena na poziomie 26 tys. euro (122 tys. zł) nie będzie odbiegać od innych motocykli elektrycznych o podobnych osiągach. Czy zatem sam wygląd wystarczy, aby znaleźli się chętni na nową chińską maszynę? Czas pokaże, ale na pewno o sukces nie będzie łatwo.