Będzie nowe obowiązkowe wyposażenie aut? Czas na aktywne systemy bezpieczeństwa
Europejscy urzędnicy podejmują właśnie decyzje dotyczące przyszłych przepisów o bezpieczeństwie w transporcie samochodowym. W maju dowiemy się, czy do wszystkich nowych samochodów trafią systemy zapobiegające zderzeniom.
W maju nowe prawo
Za nieco ponad miesiąc Komisja Europejska ma przedstawić swoje założenia do nowelizacji Ogólnego rozporządzenia o bezpieczeństwie (General Safety Regulation). Jak czytamy na stronie KE, głównym sensem zmian ma być zapewnienie wyższego bezpieczeństwa uczestnikom ruchu. Szczególną troską eurokraci obejmą pieszych – dzieci i osoby starsze.
Rozważanych jest 19 propozycji zmian w przepisach. Wśród nich jest pomysł na zwiększenie liczby wymaganych unijnym prawem systemów bezpieczeństwa. Wiele wskazuje na to, że decyzja Komisji Europejskiej będzie radykalna.
W 2010 r. na drogach państw Unii Europejskiej zginęło 31,5 tys. osób. Władze UE zdecydowały wówczas, że zrobią wszystko, by w ciągu 10 lat zmniejszyć liczbę ofiar śmiertelnych o połowę. Do r. 2013 redukcja liczby zabitych przebiegała miej więcej zgodnie z planem, ale potem praktycznie się zatrzymała. W 2016 r. na drogach zginęło 25,5 tys. osób zamiast zakładanych 21 tys. Danych na temat roku 2017 jeszcze nie ma. Jeśli nie okażą się wyraźnie lepsze niż do tej pory, unijni urzędnicy będą odczuwali presję, by zmienić sytuację nowymi przepisami.
Producenci aut zacierają ręce
Wydaje się, że sytuacja wcale nie martwi firm przemysłu motoryzacyjnego. Europejskie Stowarzyszenie Producentów Samochodów (ACEA) wystosowało oficjalne pismo, w którym przedstawia swoją propozycję.
Z dokumentu wynika, że - zdaniem producentów - w ostatnich latach ewolucja pasywnych systemów bezpieczeństwa, czyli tych, które niwelują skutki kolizji, poszła tak daleko, że na tym polu nie ma już miejsca na dalszą znaczącą poprawę. ACEA proponuje więc urzędnikom, by skupić uwagę na aktywnych systemach bezpieczeństwa, których zadaniem jest ustrzeżenie uczestników ruchu przed wypadkiem. Tu na czoło wysuwają się dwie technologie – systemy zapobiegające zderzeniu czołowemu oraz te uniemożliwiające nieplanowany zjazd z pasa ruchu.
Ile to kosztuje i czy warto płacić?
Wspomniane systemy debiutowały w samochodach przed kilkoma laty i dziś są dość popularne. W przypadku większości aut trzeba jednak za nie dopłacić. Ile? Subaru większość modeli oferuje już tylko w wersji z systemem EyeSight. Forestera można jednak wciąż kupić z systemem lub bez niego. Różnica w cenie wynosi 2,5 tys. euro. Wysoka kwota wynika z tego, że system montowany jest tylko w autach z bezstopniową skrzynią biegów. Dopłacamy więc za dwa elementy.
W przypadku Toyoty Auris pakiet Safety został wyceniony na 2,3 tys. zł. Volkswagen oferuje takie rozwiązanie w standardzie. Nabywca Peugeota 3008 dopłaci 1,2 tys. zł lub 3,1 tys. za pakiet wzbogacony o system monitorowania martwego pola. W Renault Megane dopłacimy 2,2 tys. zł. Nabywca Fiata Tipo dopłaci zaś 1,7 tys. zł.
Czy warto dopłacać? Wiele zależy od tego, o jakiej marce rozmawiamy. Aktywne systemy bezpieczeństwa podczas standardowych testów recenzuje amerykański IIHS, a od niedawna również europejskie Euro NCAP. Dokładniejsze wyniki podają Amerykanie. Wśród producentów oferujących systemy na tyle skuteczne, by uniknąć zderzenia z poprzedzającym pojazdem przy prędkości 40 km/h IIHS wymienia: Subaru (wszystkie modele), Kię Optimę, BMW serii 5, Mercedesa Klasy E, Hyundaia Santa Fe i Tucsona, Mazdę 3, Toyotę Prius i RAV4, Audi A3, Lexusa IS i NX, Hondę CR-V czy Volvo XC60.
Najbliższe miesiące pokażą, w którą stronę będzie ewoluowało europejskie prawo. Jeśli Komisja Europejska wyznaczy termin wprowadzenia obowiązkowego systemu zapobiegania zderzeniom czołowym czy potrąceniom, za samochody będziemy płacić więcej. Można się jednak spodziewać, że nie będzie to duża różnica. Już dziś aktywne systemy bezpieczeństwa są jedną z głównych kart przetargowych w grze o klienta. Ich dostępność będzie więc rosła niezależnie od decyzji urzędników. Podobnie jak nasze bezpieczeństwo.