Były dwukrotny mistrz świata Formuły 1, 38-letni obecnie Mika Hakkinen, był gwiazdą testów w Barcelonie.
Fin jeździł w czwartek McLarenem i choć osiągnął najsłabszy czas w stawce 18 kierowców (1.19,340 min.), to jednak wzbudzał sensację samą obecnością - mistrz świata z lat 1998 i 1999 za kierownicę bolidu powrócił po pięciu latach od zakończenia kariery. McLaren - trzeci zespół poprzedniego sezonu - na 2007 r. zakontraktował najlepszego w dwóch ostatnich latach Fernanda Alonso oraz nadzieję Brytyjczyków - 21-letniego Lewisa Hamiltona. Po co zespołowi Hakkinen? Niektórzy spekulują, że wróci na tor, inni, że będzie pomagał McLarenowi w tegorocznych testach, bo Hamilton to w F1 kompletny żółtodziób, a Alonso - z racji ważnego jeszcze kontraktu z Renault - pierwsze jazdy w nowym zespole odbędzie dopiero w styczniu.
- Z Hakkinenem to chyba nie żarty ani promocja. Szefowie McLarena raczej nie bawią się w takie rzeczy - mówi Paul Stoddart, były szef nieistniejącego już zespołu Minardi. - Mika jest za stary? Jak za pięć lat do F1 wróci Michael Schumacher, to nikt nie będzie się z tego śmiał - dodał Stoddart.