YBR'ką dookoła świata!
|
|
| --- |
Podróż dookoła świata... Choć temat sam w sobie niesamowity, to przerabiany już wielokrotnie na różne sposoby. Okrążenie naszej Matki Ziemi na pokładzie samolotu to w dzisiejszych czasach nic nadzwyczajnego. Co innego, jeżeli jako środek lokomocji wybierzemy sobie mały, 12 konny motocykl, a decyzje o wyjeździe podejmujemy spontanicznie i bez większego przygotowania...
Trzydziestoletni Argentyńczyk o swojsko brzmiącym nazwisku - Gustavo Cieślar opowiada jak wpadł na pomysł wyprawy dookoła świata: Wszystko zaczęło się od kupienia Yamahy YBR 125 i wyjazdu do odległego o 3000 km Rio de Janeiro. Miałem akurat w tym czasie ferie, więc wiedziałem, że wyrobię się przed kolejnymi zajęciami. Po dotarciu do celu zdałem sobie sprawę, że to jest właśnie ten moment, kiedy mogę zrealizować marzenia. Zadzwoniłem do swojej rodziny i powiedziałem: Mam akurat wystarczającą ilość pieniędzy, aby wrócić do domu, ale wiem że jeżeli to zrobię, najprawdopodobniej już nigdy nie nadarzy się podobna okazja aby urzeczywistnić swoje sny. Nie wiem jak sobie poradzę, nie mam odpowiednio przygotowanego motocykla, kufrów, ubrań, GPS`u, kart kredytowych ani pieniędzy, ale... jadę odwiedzić swojego brata w Australii!
Gustavo musiał jeszcze tylko odesłać do domu książki z mikrobiologii. W momencie podjęcia decyzji o wyjeździe był akurat na trzecim roku studiów weterynarii...
W ten sposób do dnia dzisiejszego zwiedził 22 kraje, przejechał 68.000 km i spędził w podróży prawie 4 lata. Warto nadmienić jeszcze jeden drobny „szczegół". Gustavo będąc w Hiszpanii spotkał studiującą tam Niemkę - Elkę, którą poznał wcześniej przez internet. Elke postanowiła pomóc podróżnikowi i przenocować go u siebie. Wystarczyły trzy tygodnie czasu, aby znaleźć drugi taki sam motocykl, zdobyć odpowiednią kategorię prawa jazdy i przygotować się do dalszej drogi. Elke postanowiła jechać razem z nim... I kto tu jest bardziej szalony? :)
O wyprawie dwójki bohaterów dowiedział się krajowy importer Yamahy, firma Mitsui Motor Polska. Postanowiono pokazać podróżnikom, co znaczy nasza słynna polska gościnność. Nie mogło więc obejść się bez kawki, herbatki i polskich specjałów jak chleb ze smalcem czy ogórki kiszone. Ważniejsze jednak od strawy był bezpłatny serwis YBR`ek.
Jak się okazało, poza materiałami eksploatacyjnymi, w obu motocyklach nie trzeba było nic wymieniać! Czas spędzony razem upłynął nadzwyczaj szybko. Bariery językowe w prosty sposób zostały przełamane mniej czy bardziej zaawansowanym angielskim, tak wiec dogadywaliśmy się świetnie. Szkoda, że Gustavo i Elke musieli już ruszać w dalszą podróż, bo okazali się niesamowicie sympatyczną parą.
Wszyscy zebrani z prawdziwą troską życzyli im bezpiecznej dalszej drogi. Tym bardziej, że w chwili opuszczania siedziby Yamahy w Warszawie, padać zaczął pierwszy w tym sezonie śnieg!
tekst i zdjęcia: Mateusz Miziołek
[
]( http://www.moto-magazyn.pl )