Główny Inspektorat Transportu Drogowego podsumował rok 2015 na polskich drogach. W porównaniu z poprzednimi zestawieniami zmalała liczba wypadków, ofiar i rannych w wypadkach, było mniej wykroczeń i mandatów, za to przybyło urządzeń monitorujących przewinienia kierowców i aparatury do odcinkowego pomiaru prędkości.
W 2015 roku urządzenia Inspekcji Transportu Drogowego zarejestrowały o 27 proc. mniej naruszeń przepisów. Taki wynik może być zaskakujący, bowiem w tym czasie na drogach pojawiły się 52 nowe stacjonarne fotoradary, 20 zestawów do rejestrowania wjazdu na skrzyżowanie przy czerwonym świetle, a dodatkowo uruchomiono 29 odcinków, na których sprawdzana jest średnia prędkość przejeżdżających pojazdów. W porównaniu z rokiem 2014 spadła również liczba zabitych w wypadkach: z 3202 do 2904 ofiar. Czyżby polscy kierowcy zaczęli wolniej jeździć?
Niestety nie. Takie właśnie wnioski wynikają z badań przeprowadzonych przez Krajową Radę Bezpieczeństwa Ruchu Drogowego. Dane pochodzące ze sprzętu pomiarowego pokazują, że aż 66,8 proc. kierowców przekracza dopuszczalną prędkość. W roku 2014 odsetek ten wyniósł 57 proc. Po autostradach szybciej niż określają to przepisy i znaki porusza się 58 proc. kierowców (50 proc. w 2014 r.), po drogach ekspresowych 56 proc. (49,7 proc. w 2014 r.), po drogach krajowych poza obszarem zabudowanym z limitem do 90 km/h 46 proc. (42,1 proc. w 2014 r.), a po drogach wojewódzkich przebiegających przez teren zabudowany aż 84 proc. (70,6 proc.). Te dane nie napawają optymizmem. Jak wygląda to w praktyce? Najbardziej rażący przypadek łamania przepisów zarejestrowany przez fotoradar w 2015 roku miał miejsce w miejscowości Paniówki. W miejscu, gdzie znaki dopuszczają jazdę z prędkością 60 km/h kierowca pędził 213 km/h.
Fotoradary bez wątpienia zwiększają poziom bezpieczeństwa. Pomiary prędkości jazdy sugerują jednak, że nie wpływają one na zmianę sposobu korzystania z samochodów przez Polaków. Zwalniamy tylko punktowo - tuż przed pomalowaną na żółto przydrożną skrzynką. Spadek liczby zabitych i rannych w wypadkach w dużej mierze musi być więc również następstwem oddawania do użytku nowych odcinków autostrad, dróg ekspresowych i obwodnic.
tb/