Na stacjach benzynowych w niemal całych Włoszech skończyło się paliwo, w wielu sklepach nie ma świeżego pieczywa i mleka oraz innych artykułów spożywczych.
Taki jest rezultat trwającego od poniedziałku strajku kierowców tirów i samochodów dostawczych.
Sytuacja pogarsza się z godziny na godzinę, a transportowcy nie ustępują i - mimo apeli o przerwanie protestu, a nawet gróźb kar - zapowiadają, że nie wrócą do pracy przed sobotą.
Dramatyczna sytuacja panuje w Rzymie, gdzie tysiące kierowców poszukują bezskutecznie paliwa na stacjach. Większość z nich jest zamknięta; paliwa zabrakło już we wtorek.
Na strajku bardzo ucierpiał handel w całym kraju; zaczyna brakować nawet artykułów pierwszej potrzeby. Nie pracują też niektóre fabryki, ponieważ nie dostarczono do nich surowców i komponentów do produkcji.
Oblicza się, że strajk przynosi każdego dnia straty w wysokości 200 milionów euro. Protestujący transportowcy blokują ciężarówkami drogi i autostrady, sparaliżowane są obwodnice wokół wielkich miast.
Kierowcy domagają się zwiększenia nakładów na ich branżę w przyszłorocznym budżecie i wprowadzenia taryf minimalnych za ich usługi.
W specjalnym komunikacie, wydanym we wtorek ambasada RP odradziła polskim przewoźnikom wjazdu na teren Włoch.
Sylwia Wysocka (PAP)