Volkswagen up! GTI to mały spadkobierca wielkiej hitstorii. Pierwsza jazda w Monako

Nigdy nie byłem w Monako. Nigdy nie byłem na torze F1, przynajmniej nie jako kierowca. Nigdy też nie spodziewałem się, że w obu tych miejscach po raz pierwszy pojawię się w małym, miejskim samochodzie, bo coś takiego tam nie pasuje. Chyba, że nazywa się Volkswagen up! GTI.

Obraz
Źródło zdjęć: © WP.PL | Michał Zieliński
Michał Zieliński

Blisko siedem lat. Tyle trzeba było czekać, by Volkswagen spełnił swoją obietnicę z premiery upa. W 2011 roku, gdy we Frankfurcie wszyscy podziwiali „niemieckie” trojaczki (bo trzeba pamiętać, że ten wóz można kupić z logo Skody i Seata)
, obok nowego auta stał koncept. Nazywał się up! GT i był zapowiedzią sportowej wersji malucha. Wreszcie, na początku 2017 roku, Volkswagen oznajmił, że samochód wkrótce trafi do sprzedaży.

Wersja produkcyjna nie różni się wiele od zapowiedzi z Frankfurtu. Oba modele mają 6-biegowe przekładnie ręczne i zawieszenie obniżone o 15 mm. Wspólny jest również rozmiar felg – 17”. Przez siedem lat inżynierom z Wolfsburga udało się wykrzesać dodatkową moc, dzięki czemu trzycylindrowy silnik o pojemności 1 litra rozwija teraz 115 KM. Ze szczegółów, koncept miał dwie końcówki układu wydechowego, zaś wersja produkcyjna ma tylko jedną. Podobno to zasługa księgowych i tak między nami, jestem im wdzięczny.

Nie trzeba jednak wprawnego oka, by zauważyć zupełnie inny styl zderzaków i nazwę. Tak, Volkswagen ochrzcił swojego małego hothatcha określeniem "GTI", a to jakby wymyślić nowe danie i nazwać je "pizza". Nie trzeba być fanem Volkswagena (albo włoskiej kuchni, jeśli trzymamy się tej metafory) by wiedzieć, że te litery oznaczają spore oczekiwania. Nie inaczej jest w tym wypadku.

Obraz
© WP.PL | Michał Zieliński

Podchodząc do upa GTI nie sposób nie zauważyć, że czerpie garściami z ponad 40-letniej historii usportowionych Volkswagenów. Czerwony pasek na przodzie, osłona chłodnicy ze wzorem przypominającym plaster miodu i szkocka krata na fotelach zdradzają z czym ma się do czynienia. W środku kierownica z Golfa GTI oraz liczne akcenty, jak specjalne wykończenie deski rozdzielczej czy listwy progowe przypominają, że to nie jest zwykły up!. Ale wygląd to nie wszystko. Pozostaje jeszcze pytanie jak on jeździ.

Tutaj sprawa się komplikuje. Poza nadaniem mu tej kultowej nazwy, Volkswagen na każdym kroku podkreśla, że ten samochód jest bardzo blisko pierwszego Golfa GTI. Pod wieloma względami up! GTI ma być powrotem do dawnych czasów. Wtedy nikt nie potrzebował setek koni mechanicznych czy dwusprzęgłowych skrzyń biegów by się dobrze bawić. Gdy na rynku pojawił się pierwszy Golf GTI, napęd na cztery koła w samochodzie osobowym był ciekawostką.

W efekcie up! GTI na papierze jest równie ekscytujący co maszynka do mielenia mięsa w oczach wegetarianina. Dzisiaj byle kompakt rozpędzi się do 100 km/h w 8,8 sekundy i rozwinie prędkość maksymalną 196 km/h. Wspomniane 115 KM i 200 Nm momentu rzucą na kolana jedynie kogoś, kto dotychczas jeździł tylko wózkiem sklepowym. Jedna pozycja w danych technicznych sprawia jednak, że zaczyna to mieć sens. Jest to waga: 1070 kg z kierowcą.

Obraz
© WP.PL | Michał Zieliński

Każda z tych liczb jest bardzo zbliżona do wartości, jakimi mógł się pochwalić pierwszy Golf GTI. Nieco niższa moc, nieco niższa prędkość maksymalna. Co prawda nie miałem okazji jeździć tym samochodem, ale mam spostrzeżenie. Jeśli 42 lata temu dawał tyle samo frajdy, co nowy up! GTI dzisiaj, to nic dziwnego, że stał się praojcem hothatchy.

Wszystko zaczyna się od przekręcenie kluczyka. Tak, kluczyka. Nie ma tutaj systemu, który sam otwiera samochód i decyduje, czy możesz nim jeździć. Trzycylindrowy silnik może nie jest duży, ale nadrabia charakterem. Bardzo chętnie wkręca się na obroty, a gdy wskazówka obrotomierza przekroczy 3000, wydobywa z siebie głęboki i zaskakująco przyjemny dźwięk. Najlepsze jest, że dochodzi z tyłu, a nie z głośników.

Daje to wrażenie, jakby się jechało czymś znacznie mocniejszym. W połączeniu z manualną, sześciostopniową skrzynią biegów sprawia, że up! GTI jest niezwykle swawolnym autkiem. Nim się nie jeździ, z nim się po prostu bawi. Harcując na krętych drogach w okolicy Monako ani razu nie rozpędziłem się do 100 km/h, nie użyłem też wyższego biegu niż czwarty. Mimo to, nie brakowało mi tam niczego. Lekkie nadwozie zadowalało się 200 Nm momentu obrotowego i chętnie wyrywało do przodu. Pewnie, nie prowadzi się doskonale, ale to nie o to chodzi.

Obraz
© WP.PL | Michał Zieliński

Jednocześnie, jak przystało na prawdziwego hothatcha up! GTI nie jest męczący. Choć nie ma wymyślnego zawieszenia, które można regulować i guzika przyciszającego wydech, jazda nim po mieście jest zaskakująco normalna. Nawet na dużych felgach o średnicy 17” i z obniżonym zawieszeniem zachowuje się tak, jak miejski samochód powinien się zachowywać. Grzecznie wybiera nierówności, a do tego da się nim zawrócić absolutnie wszędzie. Tak, układ kierowniczy działa nieco bardziej ociężale niż w standardowej wersji i nie, nie potrzebuje suwaka dostoswującego siłę wspomagania.

Volkswagen miał więc rację. Faktycznie, up! GTI jest odświeżeniem na rynku zdominowanym przez potężne, napchane technologią samochodem. Paradoksalnie, to odświeżenie przyszło dzięki sięgnięciu do przeszłości. Zastanawiało mnie tylko, dla kogo jest ten samochód. Daje sporo zabawy, ale ciągle jest to miejskie wozidełko, które kosztuje – po dobraniu kilku kluczowych opcji – około 65 tysięcy złotych.

Odpowiedź leżała właśnie w Monako. Gdzie się nie obejrzałem, stał absurdalnie drogi, egzotyczny samochód. A obok niego jeden z małych, uroczych abarthów. Było ich tam więcej niż w tyskiej fabryce! I wydaje mi się, że mieszkańcy Monte Carlo mają rację. Jeśli mieszkasz w ciasnym miasteczku położonym przy krętych drogach, mały hothatch to najlepsze, co możesz kupić. Dotychczas wybór był jeden. Teraz jest już trochę trudniej.

Wybrane dla Ciebie
Test: Honda GL1800 Gold Wing - musisz go poznać
Test: Honda GL1800 Gold Wing - musisz go poznać
Inteligentne wsparcie w autoDNA. Chatbot Vincent pomoże sprawdzić auto
Inteligentne wsparcie w autoDNA. Chatbot Vincent pomoże sprawdzić auto
Harley Harleyowi nierówny, czyli sprawdziłem, co oferują Amerykanie
Harley Harleyowi nierówny, czyli sprawdziłem, co oferują Amerykanie
Konrad Dąbrowski na podium Rajdu Maroka
Konrad Dąbrowski na podium Rajdu Maroka
Nowa Honda CB1000F spodoba się wielbicielom stylu retro
Nowa Honda CB1000F spodoba się wielbicielom stylu retro
Wideo: Motorowerzysta "kaskader" uciekał przed policją. Miał kilka powodów
Wideo: Motorowerzysta "kaskader" uciekał przed policją. Miał kilka powodów
Odświeżony Barton B-Max już w sprzedaży. Użytkownicy docenią zmiany
Odświeżony Barton B-Max już w sprzedaży. Użytkownicy docenią zmiany
Kawasaki Z1100 na 2026 r. Jeszcze więcej emocji
Kawasaki Z1100 na 2026 r. Jeszcze więcej emocji
Ducati prezentuje nowe modele Diavel V4 RS i Multistrada V4 RS
Ducati prezentuje nowe modele Diavel V4 RS i Multistrada V4 RS
Pierwsza jazda: Suzuki GSX-8T i GSX-8TT - takich motocykli chcemy
Pierwsza jazda: Suzuki GSX-8T i GSX-8TT - takich motocykli chcemy
Voge DS800 Rally: Nowy motocykl adventure już w Polsce
Voge DS800 Rally: Nowy motocykl adventure już w Polsce
Baggery na MotoGP. Amerykańskie wyścigi stają się globalne
Baggery na MotoGP. Amerykańskie wyścigi stają się globalne