Prosty przepis na sukces
Przepisem na sukces pioniera segmentu hot-hatch nie jest wbrew pozorom zaawansowana technologia czy skomplikowany układ jezdny. Z technicznego punktu widzenia Golf I GTI jest dość prymitywny i nie stanowi większego wyzwania dla garażowego majsterkowicza. Zdecydowanie więcej wyszukanych rozwiązań znajdziemy w Citroenach z lat 60 i 70. Kanciaste trzy- lub pięciodrzwiowe nadwozie otrzymało minimum ozdób, dodatkowych przetłoczeń czy plastikowych osłon. Producent stworzył auto minimalistyczne, które dziś ma coraz większe rzesze wiernych fanów. W przypadku sportowej odmiany siła leży w skrzętnie dobranych detalach. Na pierwszy rzut oka nie różni się za wiele od słabszych specyfikacji.
Poza większymi tarczami hamulcowymi przedniej osi i innymi felgami z lekkich stopów, GTI dostał także dyskretne emblematy na karoserii. Lepiej wyprofilowane fotele pokryto kultową już tapicerką w kratę, a uporządkowanej całości dopełnia drążek zmiany biegów w kształcie piłeczki golfowej. To właśnie stan wspomnianych detali często decyduje o wartości danego egzemplarza. Dobranie brakujących elementów zarezerwowanych tylko dla GTI jest nie tylko kosztowne, ale i kłopotliwe. Ceny dedykowanej biżuterii zaczynają się od kilkuset złotych.