Test: Barton Blade R - wygląda jak "litr", a to tylko "125"
Wygląda jak porządny ścigacz, ale to tak naprawdę mały motocykl z silnikiem o pojemności 125 cm3. Właśnie dzięki stylistyce, nawet z prawem jazdy kat. B, można poczuć się jak na sportowej maszynie. W dodatku Barton Blade R jest tani. Gdzie jest więc haczyk?
Wyjeżdżam z osiedlowej uliczki i staję na pierwszym większym skrzyżowaniu z sygnalizacją. Obok mnie kierowca audi opuszcza szybę i pyta: "to co, do następnych świateł?". Zauważył pewnie zielony lakier i szybko powiązał go z Kawasaki. Nie wiedział, że to barton, który ma moc 12,6 KM i że choć rusza jako pierwszy ze świateł, tak nie jest to maszyna bijąca jakiekolwiek rekordy prędkości.
Nie ma co ukrywać, że w tej klasie liczy się wygląd, a tu Blade R po prostu "robi robotę". Ma szerokie opony (nawet 150/70 z tyłu!), podwójne tarcze hamulcowe z przodu (ale bez ABS-u), w pełni LED-owe oświetlenie, wyeksponowaną ramę i jadowity kolor. Wszystko to, czego chce młody jeździec kupujący oczami, po prostu tutaj jest.
Nie sposób mówić o Blade R, nie wspominając o cenie. Taki egzemplarz kosztuje 13 199 zł. Dla porównania, ceny motocykli 125 cm3 co bardziej znanych marek bez problemu przekraczają 20 tys. zł, więc kontrast jest zauważalny. Pozostaje więc pytanie – na czym oszczędzono?
Oprócz wymienionego wcześniej braku ABS-u, to właśnie jakość materiałów rzuca się w oczy. Wystarczy spojrzeć na owiewki, które wydają się bardzo delikatne. Można odnieść wrażenie, że jeden parkingowy upadek zamieni Blade R ze ścigacza w nakeda. Przełączniki mają "cukierkowe" kolory, co wskazuje na tani plastik z zabawki. No i jest też kwestia jednostki napędowej, która produkowana jest przez chińską firmę Zongshen.
Jednostka nie ma "ustawowych" 15 KM, nie ma też specjalnie wyrafinowanej technologii. To dla niektórych może być plusem. Budzi się dopiero w najwyższych partiach obrotów, przez co dynamiczna jazda wymaga ciągłej zmiany biegów. Na szczęście 6-stopniowa przekładnia jest w miarę precyzyjna. Barton Blade R wyciągnie nawet 110 km/h, ale będzie to wymagało położenia się na baku. Brzmienie jest przyjemne, ale dalej słychać, że pracuje tam tylko jeden cylinder.
Wykończenie stoi na niezłym poziomie, przynajmniej tam, gdzie można cokolwiek zobaczyć. Wyświetlacz danych ma agresywnie niebieski kolor i ograniczone możliwości wyświetlania danych. Cieszy za to regulacja klamek – to element, którego zabrakło np. w znacznie droższym Suzuki GSX-S125. Barton R sprawia wrażenie porządnego motocykla (czyli nic nie odpadnie po tygodniu), choć wykonanego z tanich elementów.
Blade R waży 167 kg, przez co manewrowanie nim jest proste, choć na rynku są lżejsze maszyny. Mając 180 cm wzrostu, miałem wrażenie, że co wyżsi jeźdźcy mogą się na nim źle czuć. Pozycja jest charakterystyczna dla ścigacza, co oznacza, że na dłuższą metę jest po prostu męcząca. Niemniej jeśli macie w planach krótkie i średnie dystanse, nie powinno być z tym najmniejszego problemu.
Budżet 13 tys. zł pozwala już na szukanie używanych hitów tego segmentu – wycofanej z oferty Yamahy YZF-R125 czy Suzuki GSX-R 125. Jeśli jednak bierzecie pod uwagę zakup wyłącznie fabrycznie nowej maszyny, powinniście wziąć pod uwagę Bartona Blade R. Sama sieć dealerska jest coraz liczniejsza, więc nie powinniście mieć obaw dot. dalekowschodniej jednostki napędowej.