6. Kierowcę wyścigowego zatrudnię na stałe
Aby jeździć Porsche 911 z lat 80-tych, trzeba było nie lada odwagi. Teraz nawet dwukrotnie mocniejszym 911 Turbo S może podróżować po dowolnym torze wyścigowym byle młodzian posiadający prawo jazdy od dwóch tygodni.
Wszystko za sprawą elektronicznych asystentów, które dbają o poprawę najdrobniejszego nawet błędu kierowcy. Dzięki temu mamy zyskać pewność siebie, bezpieczeństwo i... złudne wrażenie, że jest się najlepszym kierowcą na świecie, a Kubica może nam czyścić buty. W ten sposób przewartościowujemy swoje umiejętności.
Co prawda gdyby nie elektronika, statystyki wypadków wyglądałyby zdecydowanie gorzej, ale nie oznacza to, że potrafi ona zapobiec wszystkim katastrofom. Pomijane mrugnięcie ESP na tablicy rozdzielczej nie robi już wrażenia na kierowcach, ufających, że samochód sam zadba o wyjście z zakrętu, w który wjechaliśmy o 20 km/h za szybko. Zaufanie zgubne, bo zawsze jest granica, przekraczając którą powrotu już nie będzie.