Kiedy na najszybszym torze Formuły 1 Robert Kubica mocniej przycisnął pedał gazu, osiągnął drugi czas. Ale przed kwalifikacjami i niedzielnym wyścigiem na torze Monza głównie oszczędzał silnik
To będzie kluczowy wyścig w walce nie tylko o mistrzostwo świata, ale i o posady w zespołach w przyszłym roku. Na razie wszystko jest bardzo tajemnicze - najważniejsze zespoły nie chcą pokazać prawdziwej siły na treningach. Robert Kubica i jego team BMW-Sauber też nie odkrywają kart.
Po południu Vettel znów szalał. Przez chwilę szybszy od niego był Michael Schumacher, ale Vettel na kolejnym okrążeniu jeszcze się poprawił. "Schumi" szybciej już nie chciał jechać. Kubica tym razem był dziewiąty, a Nick Heidfeld, kolega Polaka z zespołu, siódmy. - Sebastian wypróbowywał ustawienie startowe. Były znaczne różnice techniczne w ich samochodach - tłumaczył "Gazecie" Theissen, na którym Vettel robi ogromne wrażenie. - Sebastian, choć jest bardzo młody, pokazał, że już jest gotowy do jazdy w F1. Po wyścigu zastanowimy się, co z tym zrobić - stwierdził tajemniczo szef BMW-Saubera.
W Grand Prix Węgier i Turcji miał Pan kłopoty z oponami, czy tutaj wszystko jest z nimi w porządku?
Przecież na Węgrzech zdyskwalifikowano Pana właśnie z ich powodu...
Nie. Z powodu zbyt lekkiego samochodu.
No, ale był za lekki, bo opony się tak zużyły, że stały się za lekkie...
Tam były czarne i tu też są czarne - zakończył Kubica.
Polak ostatni raz ścigał się na torze Monza w 2001 r., ale zna go doskonale. Mimo to uważa, że nie daje mu to przewagi. - Doświadczenie tego sezonu uczy, że wystarczy przejechać pięć okrążeń, żeby poczuć się dobrze na torze - powiedział.
_ rel="nofollow">Więcej w "Gazecie Wyborczej" _Więcej w "Gazecie Wyborczej"