Strefy fikcji, czyli pieniądze wyrzucone w błoto - sprawdzamy, co właściwie robi Ministerstwo Środowiska

W Polsce będą mogły powstawać strefy, do których wjadą tylko ekologiczne samochody. Ministerstwo Środowiska już przygotowuje przepisy, a prezydent Andrzej Duda temu przyklaskuje, robiąc błąd często popełniany przez polityków. Wyjaśniamy, o co chodzi w tym całym smogowym zamieszaniu.

W Polsce będzie mógł powstać system taki jak w Niemczech. Tyle, że u nas będzie fikcją
Źródło zdjęć: © WP.PL | Tomasz Budzik

Starsze auta nie wjadą

Na początku grudnia 2017 roku poseł Marek Opioła wystosował do ministra środowiska interpelację, w której zapytał o plany resortu dotyczące możliwości ustanawiania ekostref, mających chronić mieszkańców miast przed emisją szkodliwych związków związaną z transportem. Odpowiedź sformułowana przez Pawła Sałka, sekretarza stanu w Ministerstwie Środowiska, może być zaskakująca.

Jak czytamy w piśmie, MŚ w połowie ubiegłego roku zamówiło analizę tematu w firmie Atmoterm, a jej wyniki odebrało w listopadzie. Z opracowania wynika, że obecne przepisy nie są na tyle jednoznaczne, by umożliwiać tworzenia stref ograniczonego wjazdu. Zaleca się więc stworzenie nowelizacji Prawa o środowisku lub Prawa o ruchu drogowym z zapisami, które umożliwią samorządom na tworzenie takich stref. Nowe prawo już powstaje.

- W Ministerstwie Środowiska trwają prace nad przepisami dotyczącymi LEZ, czyli stref niskiej emisji w transporcie. Na obecnym etapie nie mogę jednak powiedzieć nic więcej - stwierdza Aleksander Brzózka, rzecznik prasowy Ministerstwa Środowiska.

O tym, co znajdzie się nowym prawie, możemy jednak przeczytać w odpowiedzi na poselska interpelację. Jak stwierdza Paweł Sałek, "Przepisy te powinny jednoznacznie przyznawać jednostkom samorządu terytorialnego prawo do ustanawiania LEZ, w drodze uchwały, stanowiącej akt prawa miejscowego. W uchwale powinny być określone m.in. zasięg obowiązywania strefy, rodzaje pojazdów objętych ograniczeniami, a także standard techniczny dopuszczalnej emisji spalinowej (Euro), w odniesieniu do poszczególnych grup pojazdów". System będzie więc podobny do tego, który funkcjonuje w Niemczech czy we Francji.

Według Ministerstwa Środowiska nowymi przepisami powinny być zainteresowane cztery aglomeracje: krakowska, wrocławska, górnośląska i warszawska. Dlaczego tylko te? Czy mieszkańcy innych miast nie zasługują na czyste powietrze? Odpowiedź jest prosta - wbrew temu, co sądzi wielu ludzi, a nawet prominentnych polityków, ograniczenie ruchu wcale nie ma zmniejszyć smogu.

Walka ze smogiem? Nie do końca

- Mówiąc dzisiaj o elektromobilności, mówimy nie tylko o tym, co jest dzisiaj niezwykle modne, czyli mówimy o środowisku, mówimy o czystym powietrzu, mówimy o tym, co dzisiaj też i niezwykle dotyka mieszkańców wielu polskich miast, a mianowicie zanieczyszczenie powietrza, smog. Samochody elektryczne oznaczają brak emisji. To jest w moim przekonaniu zdecydowana większość tego, co rzeczywiście powoduje zjawisko smogu. Jeżeli przejdziemy na elektormibilność, jeżeli będziemy w stanie w istotnym stopniu zastąpić dzisiejsze samochody z tym napędem, który dzisiaj w zdecydowanym stopniu jeszcze przeważa, a więc benzyna czy olej napędowy, będziemy w stanie zapewnić czystsze powietrze - stwierdził prezydent Andrzej Duda podczas wystąpienia na konferencji "Technologie przyszłości. Elektromobilność" 17 stycznia 2018 roku.

To niestety częsty błąd popełniany przez polityków. Jak wynika z analiz przeprowadzonych przez Polski Instytut Środowiska, transport kołowy ma niewielki wpływ na powstawanie smogu. W raporcie "Stan środowiska w Polsce. Sygnały 2016" czytamy: "Największy problem środowiskowy stanowią przekroczenia poziomu dopuszczalnego dla pyłu zawieszonego PM10 i PM2,5. (...) Stężenia pyłu zawieszonego mierzone na stacjach komunikacyjnych są nieco wyższe niż na stacjach tła miejskiego, które nie znajdują się pod bezpośrednim wpływem emisji z transportu
samochodowego. Jednak i w tym przypadku decydujący wpływ na stężenia mają emisje pochodzące ze spalania paliw w sektorze komunalno-bytowym i warunki meteorologiczne".

Dlaczego więc Ministerstwo Środowiska chce umożliwić tworzenie stref ograniczonego ruchu, choć naukowcy stwierdzili, że na powstawanie smogu w Polsce składa się przede wszystkim ogrzewanie domów, a samochody mają marginalne znaczenie? Odpowiedź jest prosta. Nowe ograniczenie ma być narzędziem w walce z dwutlenkiem azotu, a nie ze zjawiskiem smogu w pełnym tego słowa znaczeniu.

Jak wynika z przywołanego wcześniej raportu o stanie środowiska, transport samochodowy ma duże znaczenie dla zawartości dwutlenku azotu w powietrzu. Dopuszczalny poziom tego związku w powietrzu wynosi 40 µg/m3 i w skali całego kraju utrzymuje się w nieco niższych przedziałach od 2013 roku. Problem jednak w tym, że średnia wartość roczna zawartości NO2 w powietrzu jest przekraczana w czterech aglomeracjach: krakowskiej (63 µg/m3), warszawskiej (43–59 µg/m3), wrocławskiej (54 µg/m3) i górnośląskiej (58 µg/m3).

To gra o wysoką stawkę, bo lekarze są przekonani, że nadmierna ekspozycja na ten związek przyczynia się do powstawania chorób układu oddechowego i sercowo-naczyniowego. Zwiększa prawdopodobieństwo wystąpienia udaru mózgu i zawału, a także może zaostrzać objawy u osób cierpiących na przewlekłe dolegliwości układu oddechowego i krążenia. Pozostaje jednak pytanie o to, ile będą kosztowały strefy ograniczenia ruchu i czy w praktyce ma to w Polsce sens.

Strefy fikcji, czyli pieniądze wyrzucone w błoto

Na zlecenie Ministerstwa Środowiska przeprowadzono symulację kosztów wprowadzenia obszarów ograniczenia ruchu w Krakowie i Gliwicach. W pierwszym z tych miast uruchomienie strefy kosztowałoby 5,6 mln zł, a w drugim 1,9 mln zł. Na jej utrzymanie co roku Kraków miałby wydawać dodatkowo 3 mln zł, a Gliwice milion zł. Zdaniem twórców raportu mimo tych kosztów jest to opłacalna inicjatywa - uniknięcie spodziewanych strat gospodarczych i społecznych miałoby kształtować się w stosunku do nakładów jak 1 do 1,14. Problem w tym, że w rzeczywistości strefy mogą nam dać znacznie mniej niż na papierze.

Jak wynika z odpowiedzi na interpelację, warunkiem dopuszczenia samochodu do poruszania się w strefie ograniczonego ruchu miałoby być spełnianie przez niego określonej przez samorząd normy emisji Euro. Jeśli system wyglądałby tak samo jak w przypadku Niemiec czy Francji, kierowcy musieliby nakleić na przedniej szybie nalepki określające rodzaj strefy, do której wolno wjechać samochodem. Kłopot polega na sposobie przyznawania odpowiedniego oznaczenia.

- Obowiązujące w niemieckich miastach nalepki wydajemy na podstawie daty pierwszej rejestracji samochodu. Nie mamy narzędzi, które byłyby w stanie określić prawdziwy poziom zanieczyszczeń z rury wydechowej i porównać to z normą - stwierdza pragnący zachować anonimowość pracownik stacji kontroli pojazdów.
W przypadku niemieckiego systemu przyznanie nalepki odpowiedniej kategorii związane jest więc z założeniem, że każdy samochód zarejestrowany po raz pierwszy po dacie wejścia w życie danej normy emisji spalin musi spełniać jej założenia. Dla przykładu auta zarejestrowane po 2009 roku spełniają normę Euro 5. Teza ta byłaby słuszna, gdyby nie fakt, że w Polsce wycinanie filtrów cząstek stałych jest powszechną praktyką właścicieli kilkuletnich diesli, chcących zaoszczędzić w ten sposób na kosztach eksploatacyjnych. Tego, czy filtr cząstek stałych znajduje się na miejscu, nie są w stanie stwierdzić ani diagności, którym prawo zabrania rozkręcania samochodu podczas oględzin, ani policjanci, którzy nie dysponują potrzebnym sprzętem, a najczęściej również wiedzą.

W efekcie dostęp do planowanych stref ograniczonego ruchu mogą uzyskać samochody, które w rzeczywistości nie powinny się tam pojawiać. Pozytywny skutek ustanowienia LEZ może być więc znacznie mniejszy, niż zakłada Ministerstwo Środowiska.

Wybrane dla Ciebie
Inteligentne wsparcie w autoDNA. Chatbot Vincent pomoże sprawdzić auto
Inteligentne wsparcie w autoDNA. Chatbot Vincent pomoże sprawdzić auto
Harley Harleyowi nierówny, czyli sprawdziłem, co oferują Amerykanie
Harley Harleyowi nierówny, czyli sprawdziłem, co oferują Amerykanie
Konrad Dąbrowski na podium Rajdu Maroka
Konrad Dąbrowski na podium Rajdu Maroka
Nowa Honda CB1000F spodoba się wielbicielom stylu retro
Nowa Honda CB1000F spodoba się wielbicielom stylu retro
Wideo: Motorowerzysta "kaskader" uciekał przed policją. Miał kilka powodów
Wideo: Motorowerzysta "kaskader" uciekał przed policją. Miał kilka powodów
Odświeżony Barton B-Max już w sprzedaży. Użytkownicy docenią zmiany
Odświeżony Barton B-Max już w sprzedaży. Użytkownicy docenią zmiany
Kawasaki Z1100 na 2026 r. Jeszcze więcej emocji
Kawasaki Z1100 na 2026 r. Jeszcze więcej emocji
Ducati prezentuje nowe modele Diavel V4 RS i Multistrada V4 RS
Ducati prezentuje nowe modele Diavel V4 RS i Multistrada V4 RS
Pierwsza jazda: Suzuki GSX-8T i GSX-8TT - takich motocykli chcemy
Pierwsza jazda: Suzuki GSX-8T i GSX-8TT - takich motocykli chcemy
Voge DS800 Rally: Nowy motocykl adventure już w Polsce
Voge DS800 Rally: Nowy motocykl adventure już w Polsce
Baggery na MotoGP. Amerykańskie wyścigi stają się globalne
Baggery na MotoGP. Amerykańskie wyścigi stają się globalne
Wielki festiwal motocyklowy już niedługo. Kolejna edycja słynnej imprezy
Wielki festiwal motocyklowy już niedługo. Kolejna edycja słynnej imprezy