Trzecie miejsce w klasyfikacji generalnej Rajdu Dakar po pięciu etapach wydaje się być dużym osiągnięciem. Jednak Rafał Sonik nie może być zadowolony po zakończeniu czwartkowej rywalizacji na piaskach Fiambali. Kapitan Poland National Team stracił sporo czasu szukając waypointa, a ponieważ ostatecznie nie zdołał go zaliczyć, została mu doliczona godzina kary.
Przeprawa przez gorące, piaszczyste tereny oraz okryte złą sławą wydmy, miała być najdłuższym i najtrudniejszym etapem tegorocznego Dakaru. Trasa okazała się na tyle trudna i wymagająca, że w połowie dystansu organizatorzy postanowili o jej skróceniu dla quadowców i motocyklistów.
- Było bardzo gorąco, a poza tym szybko złapały nas samochody. W związku z tym sędziowie uznali, że dla bezpieczeństwa kierowców, nie można pozwolić, by na trasie równocześnie znajdowały się wszystkie cztery klasy pojazdów. Poza tym pojawiło się niebezpieczeństwo, że znaczna część quadów i motocykli nie zdąży na biwak przed nocą – tłumaczył Rafał Sonik.
Sytuacja w stawce czterokołowców zmieniała się dziś jak w kalejdoskopie. Rafał Sonik pomylił się w nawigacji, a następnie przez dłuższy czas szukał waypointa, czyli punktu na trasie, który trzeba zaliczyć w drodze do mety. Pierwszy błąd kosztował go 40 minut straty do zwycięzcy etapu - Urugwajczyka Sergio Lafuente oraz podążającego bezpośrednio za nim lidera klasyfikacji Ignacio Casale.
Cała trójka, podobnie jak wielu czołowych zawodników w stawce motocykli i samochodów (Sainz, Peterhansel, Despres) nie zaliczyła ostatecznie wspomnianego punktu, za co otrzymała karę czasową w wysokości jednej godziny. Dla krakowianina oznaczała ona przesunięcie na ósme miejsce.
- To jest najgorzej zrobiony roadbook, na jakim kiedykolwiek jechałem - emocjonował się po dotarciu na biwak quadowiec. - Wczoraj to też była tragedia i po złożeniu protestu oddano nam czas, który straciliśmy w fatalnie oznakowanym miejscu. Dziś znów wszyscy krążyli i jestem pewny, że posypią się kolejne protesty - dodał Sonik.
Problemy z nawigacją nie były dzisiaj jedyną rzeczą, z jaką musieli zmagać się uczestnicy Dakaru. - Było strasznie gorąco. Jeszcze nigdy podczas etapu nie wypiłem tyle wody. Zatrzymywałem się gdzie mogłem, czasem nawet co kilkanaście kilometrów, a ludzie oblewali mnie wodą, żebym się nie odwodnił. Ciężkie chwile i fatalny etap - dobrze, że to już za nami - mówił kapitan reprezentacji Polski w rajdach terenowych.
Ostatecznie, po doliczeniu Sonikowi kary, oraz odliczeniu 23 minut za źle oznakowany roadbook na 4. etapie zmagań, Polak wylądował na trzecim miejscu w klasyfikacji generalnej. Przed piątkowym etapem z Tucuman do Salty (400 km oesu) traci do liderującego Lafuente 23 minuty oraz 7 minut do drugiego Casale.