Pokonaliśmy nią 1500 km z Gdańska... do Gdyni!
Chwilę później przekraczamy granicę Niemiec. Na terenie dawnej NRD czekała na nas najgorsza na całej trasie podróży, drogowa niespodzianka. Nawigacja zasugerowała przejazd skrótem do autostrady, wiodącym lokalną drogą, przez małe miejscowości. Nawet u nas nie znajdziemy tak łatwo, tak zrujnowanej drogi, w tak koszmarnym stanie. Właściwie, nie była to typowa droga, lecz niekończąca się seria głębszych i płytszych dziur oraz łat o różnej wysokości. Ten drogowy patchwork przypominał najbardziej ekstremalne fragmenty torów testowych, na których do granic możliwości męczy się zawieszenia. Tu miła niespodzianka. Pomimo tragicznego stanu nawierzchni, podczas jazdy z dopuszczalną prędkością 50 km/h nadwozie nie wpadało w silne drgania, a koła sprawnie pokonywały każdą nierówność, oszczędzając kręgosłupy pasażerów. âTest Honeckeraâ nasza Skoda zdała na piątkę. Po południu, po przejechaniu 617 km, docieramy do Rostocku, uzyskując średnie zużycie paliwa na poziomie 5,9 l/100 km.
Dziś, nad kanałem rzeki Unterwarnow w centrum miasta, stoją pozostawione na pamiątkę, bezczynne portowe suwnice i dźwigi. Nieco dalej znajduje się port jachtowy, a w jego pobliżu cumuje statek Georg Buchner, który jest obecnie pływającym hotelem. Zbudowano go w 1950 roku. Początkowo, jako jednostka frachtowo-pasażerska, pływał na trasie z Belgii do Angoli. W roku 1967 trafił do portu w Rostocku, gdzie przystosowano go do wożenia większych ilości ładunków. Do 1977 roku pływał na Kubę i do Meksyku. Następnie, w szczecińskiej Stoczni Remontowej Gryfia, przerobiono go na okręt szkoleniowy. W tej roli służył w Rostocku do 1990 roku. Następnie miał już pójść na żyletki. Na szczęście, postanowiono go jednak zachować, jako stacjonarną jednostkę szkoleniową. W 2003 roku przeszedł ostatni już remont. Przerobiono go na pływający hotel, którym jest do dziś.