Samochody, które chcesz kupić, ale nie powinieneś

Obraz
Źródło zdjęć: © Materiały prasowe | BMW
Marcin Łobodziński

/ 8Auto premium, gdy nie masz zarobków premium

Obraz
© Materiały prasowe | BMW

Nie zawsze zakup samochodu okazuje się strzałem w dziesiątkę, bo często kierujemy się emocjami. Zdarza się wybrać coś kompletnie niedopasowanego do potrzeb czy możliwości finansowych. I to bywa czasami większym błędem niż wybór konkretnego modelu. Z wielu zapytań, jakie mi wysyłacie, i rozmów, jakie przeprowadziłem z czytelnikami, wyciągnąłem kilka najczęściej powtarzających się złych decyzji zakupowych. Oto one.

Polaków nie stać na nowe samochody? Nie do końca. Bo spośród używanych, bardzo chętnie wybierają tzw. klasę premium. Kilkuletnie egzemplarze są w zasięgu portfela i nierzadko w cenie nowego popularnego modelu segmentu B lub C.

Najczęściej wyszukiwanym w ogłoszeniach używanym autem w 2018 roku było BMW Serii 3, kolejnym Audi A4, a trzeci Volkswagen Golf odcina dwa powyższe od kolejnych – BMW Serii 5 i Audi A6. A zatem w pierwszej piątce poszukiwanych samochodów używanych są cztery modele premium. Gorzej, gdy dojdzie do zderzenia z rzeczywistością. Oto dwa ciekawe przykłady.

Bardzo dobrze zarabiający znajomy, po kilku latach posiadania młodego egzemplarza BMW Serii 5 "ma już dość wydatków" i "nikomu nie poleciłby tego modelu". I wcale nie dlatego, że go nie stać. Mimo to, przesiada się na Volkswagena. Inny, gdy dowiedział się od księgowej, ile rocznie wydaje na utrzymanie (serwis, paliwo, ubezpieczenie) swojego Audi Q7, zarejestrowanego na firmę, pozbył się go w okamgnieniu.

Narzekanie na awaryjność BMW czy Audi to często pokłosie zakupu samochodu, na który wiele osób po prostu nie stać lub nie zdają sobie sprawy z faktycznych kosztów utrzymania. Kiedy więc można kupić auto premium? Wtedy, gdy nagły wydatek rzędu 5000-10 000 zł nie stanowi dla ciebie czegoś, czego nie udźwignie twój domowy budżet. Auto premium jest nierzadko 3-5 razy droższe w utrzymaniu i naprawach niż podobnej wielkości model popularny.

/ 8Range Rover i Jeep Grand Cherokee – kultowe SUV-y dla... pechowców

Obraz
© Materiały prasowe | JLR

Jeśli szukasz stosunkowo taniego i wygodnego auta terenowego, to z pewnością prędzej czy później trafisz na jeden z tych modeli. Szybko zauważysz, że ceny są atrakcyjne, a przy okazji auta są bardzo wygodne na co dzień. I do tego kultowych marek. Nic tylko kupować i... płakać.

Koszty utrzymania obu modeli są niewspółmiernie wysokie do ich ceny. Możecie wierzyć w różne legendy, ale płacąc mniej niż 20 tys. zł za Range Rovera lub Grand Cherokee, musicie prędzej czy później przygotować drugie tyle. Jeśli nie na pakiet startowy, czyli najważniejszy serwis po zakupie, to na jakieś naprawy.

Z tych dóch modeli bezpieczniejszym wyborem jest regularnie psujący się, ale dość przewidywalny Jeep. Serwis i ceny części są niższe, a jeśli znajdziecie dobrego fachowca, w końcu dojdziecie z autem do ładu. Najważniejsze to regularna obsługa i naprawianie wszystkiego kompleksowo, a nie jak to się z reguły robi – po łebkach.

Prawdziwą bombą zegarową jest natomiast używany, kilku- czy kilkunastoletni Range Rover. Model P38 (pierwszy nowoczesny), to w ogóle ruletka. Na szczęście auta sukcesywnie trafiają w dwa miejsca, w które powinny – na złom i w ręce osób, które wiedzą z czym mają do czynienia.

Niestety rolę P38 zaczyna przejmować trzecia generacja (L322), którą już można kupić za mniej niż 30 tys. zł. Warto przy tym aucie pamiętać o jednej złotej zasadzie – pomimo aktualnej ceny rynkowej, jest to wciąż samochód, który nowy kosztował pół miliona złotych. Zastanów się pięć razy, czy stać cię na jego utrzymanie.

/ 8UAZ i Łada Niva – jeśli lubisz mechanikę

Obraz
© Materiały prasowe | UAZ

Jeśli już jesteśmy przy samochodach terenowych, to wspomnę o tych dwóch radzieckich pojazdach. Z premedytacją nie używam określenia "rosyjskich", bo powstały jeszcze za czasów ZSRR i od tamtej pory niewiele się zmieniły.

To dobre auta, dość tanie, ale trzeba wiedzieć jedną rzecz – wymagają bardzo pieczołowitego serwisu. Co prawda wszystko da się zrobić przed domem na podnośniku, jednak wymaga to czasu. Części zamienne są niesamowicie tanie i łatwo dostępne, ale za ich ceną idzie jakość. Niektóre zużywają się zaraz po zamontowaniu, inne kilka tygodni później. Należy się liczyć z tym, że po poważnym wypadzie na offroadowy weekend, trzeba będzie sporo pracy, by auto nadawało się na kolejny.

Za kilka tysięcy złotych możesz kupić prymitywną, znakomitą terenówkę, która kompletnie nie nadaje się do jazdy na co dzień i mowa tu o UAZ-ie. Jeśli potrzebujesz autem czasami pojechać gdzieś po asfalcie, lepszym wyborem jest Łada Niva. Ale jeśli tak naprawdę szukasz choć namiastki komfortu i choć odrobiny niezawodności, to najlepszym wyborem będzie trochę droższa i może nawet gorzej wyglądająca japońska terenówka.

/ 8Auto za 3000 zł to zazwyczaj wrak

Obraz
© Autokult.pl | Marcin Łobodziński

Szukając samochodu za grosze na dojazdy do pracy, można pokusić się o coś ekstremalnie taniego, czego nie będzie szkoda. Po prostu pójść do komisu i kupić auto za 2000-3000 zł. Cokolwiek, bo za takie pieniądze nie ma się dużych oczekiwań. Podstawowym jest to, żeby samochód odpalał i jeździł.

I tu niestety może być problem. Jeśli takie auto stoi w komisie, to tylko dlatego, że na złomie nie dają w rozliczeniu młodszego. W ubiegłym roku sam szukałem szukałem auta kosztującego mniej niż 3000 zł. Obejrzałem kilkadziesiąt "obrazów nędzy i rozpaczy". Jedyne, co przy takiej cenie jeszcze prezentuje się od strony mechanicznej przyzwoicie, to wszelkiej maści Matizy i Tico. Choć i z nimi bywa różnie.

Jeśli masz możliwość wzięcia samochodu za grosze od znajomego, który naprawdę może być okazją, to warto. Ale to co oferuje szeroko rozumiany rynek wtórny za 2000-3000 zł to jest dramat. Nie wykluczam, że można kupić niezłe auto z lat 80. czy 90. za takie pieniądze. Ale to są naprawdę pojedyncze okazje.

/ 8Diesel tak, ale z głową

Obraz
© Materiały prasowe | Daimler

Sporo osób wciąż szuka używanego samochodu z silnikiem Diesla. Różnica w cenie pomiędzy takim a benzynowym po kilku- czy kilkunastu latach już zniknęła, a diesle oferują dobre osiągi i niskie spalanie.

Niestety często okazują się zupełnie nieopłacalne. Liczba elementów, które potencjalnie mogą się popsuć, a każdy z nich to wydatek od 1000 zł wzwyż, powodują że niższe zużycie paliwa się nie zwraca. Zwłaszcza, gdy samochód jest używany na co dzień na krótkich dystansach i nie robi zbyt dużych przebiegów.

To prawda, że silniki benzynowe też stają się coraz bardziej skomplikowane, a do coraz mniejszej ich liczby można zamontować instalację gazową. Ale jeśli szukacie oszczędności, to raczej w tym kierunku proponuję iść.

Już kilkuletni diesel jest w mojej opinii zawsze zagadką. Nawet poprawnie serwisowany w każdej chwili może wymagać drogiej naprawy. Jednostki benzynowe, choć oczywiście nie wszystkie, są pod tym względem bardziej przewidywalne.

/ 8TSI czy THP – może nie będzie się psuł

Obraz
© Materiały prasowe | Skoda

Doskonałym przykładem pokazującym, że kupując benzyniaka też można trafić na minę, jest niemiecki silnik 1.8 TSI lub francuski 1.6 THP. Oba bardziej świadome osoby omijają szerokim łukiem. Trochę lepsze są jednostki 1.4 TSI czy 2.0 TSI, a im nowsze, tym ryzyko kosztownej naprawy jest mniejsze.

Samochodów z tymi silnikami na rynku wtórnym jest bardzo dużo i powoli wypierają benzyniaki poprzedniej generacji z Grupy VW czy PSA. Więc siłą rzeczy stają się coraz bardziej popularne.

Co ciekawe, często pytacie o nie z przekonaniem, że powiem coś pozytywnego. Sugerując, że może nie będzie się psuł. W mojej opinii, wybierając model z 1.8 TSI, 2.0 TSI czy też 1.6 THP, trzeba się liczyć z potencjalnym wydatkiem kilku tysięcy złotych na naprawę lub/i z częstymi dolewkami oleju.

/ 8Auto testowe z pierwszej ręki?

Obraz
© Materiały prasowe | Mitsubishi

Auto potestowe jest prawdziwą okazją. Nierzadko tańsze o 10-20 proc. można kupić u dealera, czyli tak naprawdę z pierwszej ręki i pewnego źródła. Z niewielkim przebiegiem jest jak nowy, a służył tylko do jazd próbnych.

Nie do końca bym się z tym zgodził. Już nawet z tym, że jest z pierwszej ręki. Co prawda miał tylko jednego właściciela, ale ile osób nim jeździło, tego nie wiadomo. Za to wiadomo, że wiele osób nie szanuje cudzej własności. A niestety ryzyko jest bardzo duże, zwłaszcza w odniesieniu do silników z doładowaniem.

Wysilone jednostki wbrew zapewnieniom producentów muszą być właściwie "dotarte" i w pierwszych miesiącach eksploatacji traktowane łagodnie. Odpowiednie rozgrzewanie i studzenie turbosprężarki to podstawa. Olej powinien być wymieniony stosunkowo szybko.

Niestety auta prezentacyjne czy testowe nie są po to, by dbać o nie jak o swoje. Klient udając się na jazdę próbną ma prawo wcisnąć gaz w podłogę, ma prawo zaraz po uruchomieniu sprawdzić dynamikę. Jak myślicie, czy biorąc samochód na weekend przejmuje się on rozgrzewaniem i studzeniem turbosprężarki? Czy dealer dba o to, żeby wymienić olej po kilku tysiącach kilometrów i delikatnie jeździć do rozgrzania silnika? Sami odpowiedzcie sobie na te pytania zanim podejmiecie decyzję o zakupie.

Kupując taką "prawie nówkę", kupujecie już auto używane. Jesteście drugim, a nie pierwszym właścicielem. Poza tym, kupujecie samochód nie od jednej osoby, ale używany przez kilkadziesiąt, a może nawet kilkaset osób. Nie wiecie jak traktowały samochód i nim jeździły.

/ 8Samochód sportowy po krótkim wynajmie – nie chcę wiedzieć, co przechodził

Obraz
© Materiały prasowe | Porsche

Auta naprawdę sportowe weszły już na bardzo wysoki poziom zaawansowania technicznego. Jednostki napędowe są mocno wysilone, skrzynie biegów także. W 90 proc. automatyczne, wymagające tak jak silniki łagodnego traktowania i pieczołowitej obsługi serwisowej. Samochody takie są również bardzo drogie, a jeszcze droższe są ich naprawy, dlatego bardzo często są leasingowane na krótki okres lub wynajmowane. Pierwszy użytkownik się cieszy, a kolejni już mogą mieć problem.

I tu jest pies pogrzebany. Wynajmowane auto sportowe czy supersportowe można naprawdę mocno katować przez te kilka miesięcy. Oczywiście producenci zastrzegają sobie odpowiednie traktowanie na samym początku (inne są zasady odnośnie Mercedesa-Benza, a inne względem Mercedesa-AMG), ale mimo to klient chce jeździć ostro i dynamicznie, bo po to kupił takie auto.

Nie przejmuje się tym, że po dwóch czy trzech latach silnik "odwdzięczy się" z nawiązką, że skrzynia biegów będzie podlegała wymianie. Dlatego kupowanie młodego samochodu sportowego, który przeszedł intensywny okres wynajmu krótkoterminowego, to spore ryzyko. Nawet dla zamożnych. Nawet jeśli bierzesz go prosto z salonu.

Wybrane dla Ciebie
Nowa Honda CB1000F spodoba się wielbicielom stylu retro
Nowa Honda CB1000F spodoba się wielbicielom stylu retro
Wideo: Motorowerzysta "kaskader" uciekał przed policją. Miał kilka powodów
Wideo: Motorowerzysta "kaskader" uciekał przed policją. Miał kilka powodów
Odświeżony Barton B-Max już w sprzedaży. Użytkownicy docenią zmiany
Odświeżony Barton B-Max już w sprzedaży. Użytkownicy docenią zmiany
Kawasaki Z1100 na 2026 r. Jeszcze więcej emocji
Kawasaki Z1100 na 2026 r. Jeszcze więcej emocji
Ducati prezentuje nowe modele Diavel V4 RS i Multistrada V4 RS
Ducati prezentuje nowe modele Diavel V4 RS i Multistrada V4 RS
Pierwsza jazda: Suzuki GSX-8T i GSX-8TT - takich motocykli chcemy
Pierwsza jazda: Suzuki GSX-8T i GSX-8TT - takich motocykli chcemy
Voge DS800 Rally: Nowy motocykl adventure już w Polsce
Voge DS800 Rally: Nowy motocykl adventure już w Polsce
Baggery na MotoGP. Amerykańskie wyścigi stają się globalne
Baggery na MotoGP. Amerykańskie wyścigi stają się globalne
Wielki festiwal motocyklowy już niedługo. Kolejna edycja słynnej imprezy
Wielki festiwal motocyklowy już niedługo. Kolejna edycja słynnej imprezy
Test: Voge SR 1 ADV - SUV wśród 125 cm3
Test: Voge SR 1 ADV - SUV wśród 125 cm3
Test: Harley-Davidson Street Bob - kupujesz silnik, reszta jest w gratisie
Test: Harley-Davidson Street Bob - kupujesz silnik, reszta jest w gratisie
Test: Honda GB350S - prostota znów się sprawdziła
Test: Honda GB350S - prostota znów się sprawdziła