Renault Cilo II 1.6 16V
Dziarski żabojad
Miejski samochód nie musi być z Niemiec, zdaje się przekonywać drugie wcielenie Renault Clio. Czy jednak warto zainwestować w tego przedstawiciela marki o nie najlepszej renomie?
Wiosną 1998 roku pojawiła się druga generacja Clio. Stworzony od podstaw samochód stylistycznie wprowadził Renault w nowe tysiąclecie. Stonowane linie ustąpiły miejsca odważniejszym przetłoczeniom. Zwłaszcza dwustopniowa tylna klapa zwiastowała designerską erę Megane II i Velsatis’a. Jedynie przód nawiązywał do poprzedniczki.
Mała "francuzka", jak przystało na auto segmentu B, zabierze na pokład pięć osób w awaryjnych sytuacjach. By podróżować względnie komfortowo, wystarczy pozbyć się środkowego pasażera. Wówczas siedząc na tylnej kanapie zyskujemy wystarczającą przestrzeń do pokonania międzymiastowej trasy bez uszczerbku na zdrowiu.
Gama jednostek napędowych mieszczucha od Renault była systematycznie modernizowana. Początkowo w katalogu widniały silniki znane z pierwszego Clio i Megane. Warto zwrócić uwagę na proste w budowie benzyniaki zdolne do zgodnej współpracy z instalacją gazową. Clio udostępniono z ogromem motorów benzynowych spełniających powyższe kryterium, począwszy od cherlawego 1.2 l wytwarzającego 60 KM, a skończywszy na 179-konnym 2.0 l Sport.