Na trasie czwartego etapu motocyklowego Rajdu Sardynii poważnemu wypadkowi uległ dotychczasowy lider klasyfikacji generalnej Marc Coma. Hiszpan z kilkoma złamaniami został przetransportowany śmigłowcem do szpitala.
Prowadzenie w rajdzie objął po wypadku lidera Francuz Cyril Despres. Jakub Przygoński zajmuje po czterech etapach dziewiąte, a Jacek Czachor (obaj Orlen Team) - 21. miejsce.
Do kraksy Comy doszło już na trzecim kilometrze pierwszego odcinka specjalnego. Hiszpan startował jako pierwszy, więc wypadek opóźnił znacznie całą rajdową karawanę.
- Bardzo długo przetrzymali nas organizatorzy na pierwszym etapie. Coma musiał w coś uderzyć na jednym z bardzo szybkich, dość szerokich zjazdów i przeleciał przez kierownicę motocykla. Złamał rękę oraz kilka żeber. Ja i Kuba również tam w coś uderzyliśmy - na szczęście nic się nie stało. Na serwisie po pierwszym odcinku przejechaliśmy dość późno. Tam zmieniliśmy ogumienie na +dakarowe+, którego będziemy używać przez dwa etapy i dość szybko wróciliśmy na trasę rywalizacji. Organizator nie chciał, aby zastał nas zmrok na trasie - powiedział Jacek Czachor.
- Jestem bardzo zadowolony z mojej jazdy na drugim odcinku specjalnym. Pojechałem go bardzo szybko. Dzisiejszy etap miał być łatwiejszy. Tak jednak nie było. Jechaliśmy po bardzo dużych kamieniach. Cały pierwszy odcinek, na którym wypadek miał Marc Coma, był bardzo niebezpieczny. Na szczęście udało mi się go przejechać bez większych problemów i cieszę się, że jestem na mecie tego maratonu. Dzisiaj śpimy w namiotach na szczycie góry, nie ma z nami mechaników, są tu tylko zawodnicy i kilka osób z obsługi - dodał Jakub Przygoński.