Polski motocyklista Jacek Czachor był bohaterem 11. etapu Rajdu Dakar z Santiago do San Juan (434 kilometry). Doświadczony zawodnik Orlen Teamu na trasie pomógł Hiszpanowi Jose Manuelowi Pellicerowi i kto wie, może nawet uratował mu życie.
- Jechałem grzecznie do 133. kilometra. Tam zobaczyłem przy betonowym mostku leżącego Hiszpana Pellicera - relacjonuje Czachor. - Miał poważny wypadek - dodaje.
- Zatrzymałem się. Udzieliłem mu pomocy. Włączyłem wszystkie alarmy w swoim motocyklu, bo u niego były zepsute - zdradza Polak. Z zepsutą łącznością Hiszpan mógł czekać na pomoc w nieskończoność, a kiedy dochodzi do groźnego wypadku, zwłaszcza gdzieś na środku pustyni, liczy się każda chwila.
Czachor nie mógł zachować się inaczej, ale... jakoś nikt przed nim ani po nim nie zatrzymał się by pomóc koledze, który znalazł się w niebezpieczeństwie. - Poczekałem aż przyleci helikopter. Nie wiem, ile to trwało, ale na pewno ponad dziesięć minut. Gdy ruszyłem, zawodnicy jadący z tyłu mnie wyprzedzili - opowiada polski motocyklista, który pomagając Pellicerowi stracił około 15 minut.
- Było ciężko, bo było dużo kurzu. Na domiar złego 70 km przed metą odkleiła mi się mapka. Nie miałem już nawigacji, tylko jechałem za jednym z zawodników - opisuje 11. etap Rajdu Dakar. Na mecie Czachor był 30., stracił do zwycięzcy ponad 35 minut. W klasyfikacji generalnej zajmuje 15. pozycję, do liderującego Cyrila Despresa traci ponad 6 godzin.
WP.PL