Przepisy, które mogą zaskoczyć w unijnych krajach
Kara za rejestrator jazdy
Samochodowe kamerki biją w Polsce rekordy popularności. Nic dziwnego – w końcu w razie udziału w stłuczce czy wypadku nagranie może rozwiać wszelkie wątpliwości co do osoby, która winna jest zdarzenia. Kiedy jedziemy za granicę, pokusa zabrania ze sobą rejestratora jest jeszcze silniejsza. W końcu w razie kolizji zderzymy się z barierą językową. Okazuje się jednak, że nagranie, zamiast nam pomóc, może sprowadzić na nas poważne kłopoty.
Najbardziej restrykcyjna pod tym względem jest Austria. Tam filmować można jedynie te osoby, które wyraziły na to zgodę. W praktyce więc użycie kamery jest zakazane. Kara za jej wykorzystywanie i opublikowanie nagrania maksymalnie może wynieść aż 300 tys. euro. Zakazy używania kamer samochodowych obowiązują również w Belgii, Luksemburgu, Portugalii i Szwajcarii. W Niemczech używanie ich nie jest zalecane. Prawo nie jest pod tym względem jednoznaczne, a sądy w różnych częściach kraju interpretują je w odmienny sposób. W większości przypadków uznaje się, że można używać kamer, ale wyłącznie do celów prywatnych. W 2018 r. niemiecki sąd uznał, że nagrywanie nie jest łamaniem prawa, o ile robimy to jedynie w celu uzyskania dowodu w razie wypadku.
W pozostałych państwach Unii Europejskiej wolno używać rejestratorów, choć w niektórych narzucono pewne ograniczenia. Na Węgrzech nagranie powinno zostać skasowane najpóźniej po 5 dniach. We Francji i w Norwegii filmy można wykorzystywać jedynie w charakterze materiałów dowodowych. W każdym z państw publikowanie nagrania bez zamazania tablicy rejestracyjnej, wizerunku osób i cech szczególnych samochodów może być powodem wszczęcia procesu cywilnego.