Przeglądy aut służą "dojeniu" kierowców? Kontrowersyjne zapytanie posła
"Zmieniono diagnostów w inkasentów” twierdzi poseł Piotr Liroy-Marzec i składa interpelację do Ministerstwa Infrastruktury. Problemem mają być opłaty pobierane przed przeprowadzeniem badania. Zdaniem parlamentarzysty mają naprawiać budżet, a nie zwiększać bezpieczeństwo.
Poseł zauważył, że diagności od końca zeszłego roku pobierają pieniądze przed przeprowadzeniem badania stanu technicznego auta. Właściciel pojazdu może uiścić opłatę i wyjechać ze stacji bez nowej pieczątki w dowodzie. Liroy-Marzec wskazuje, ze takie działanie służy wyłącznie "dojeniu" kierowców.
– Niedawną nowelizacją przepisów zmieniono diagnostów w inkasentów, którzy najpierw pobierają od użytkownika pojazdu opłatę, a dopiero potem drukują negatywny wynik badania technicznego – zauważa w rozmowie z dziennik.pl poseł.
Liroy-Marzec najwyraźniej nie zna realiów – płacimy przecież za czas diagnosty, nie za pieczątkę. Co więcej, nawet jeśli auto nie przejdzie przeglądu, pieniądze nie przepadają. Wystarczy ją usunąć, pojawić się na stacji i zapłacić maksymalnie 36 zł za ponowne sprawdzenie danego elementu. Czy zapłacimy za przegląd przed czy po – jaka to różnica?
Interpelacja posła wydaje się być nietrafiona, zwłaszcza, że jeszcze niedawno debatowano o podwyżkach cen za przegląd pojazdu. Branża diagnostów stara się od kilku lat podnieść ceny za swoje usługi. Od 2004 roku, kiedy ustalono sztywne stawki, koszty prowadzenia działalności wzrosły o 70 proc.
Diagnosta nie jest mechanikiem – jego zadaniem jest kontrola stanu technicznego, nie diagnoza usterek samochodu. Poza tym, za lokal, prąd, ogrzewanie, sprzęt ktoś musi zapłacić. Na razie więcej – bo dwukrotnie – zapłacą zapominalscy, którzy spóźnią się z przeglądem.
Sprawdzić stan techniczny możemy też w autoryzowanych stacjach obsługi. Tam też płacimy za diagnozę. Kontrola auta przed zakupem? Stacja Kontroli Pojazdów również pobierze odpowiednią opłatę. Płacenie przed "zrobieniem" przeglądu nie jest niczym nowym – już wcześniej diagnosta mógł wypuścić na drogi pojazd z niewielkimi usterkami, które trzeba było usunąć w ciągu dwóch tygodni.
Zasady przeprowadzania przeglądów zmieniły się wraz z uruchomieniem systemu CEP 2.0. Oprócz opłaty wnoszonej przed rozpoczęciem badania, jego wynik musi zostać wprowadzony do elektronicznej bazy danych. Trzeba też zaznaczyć, gdzie auto zostało przebadane. Wszystko po to, by usunąć wraki z dróg. W Niemczech ponad 20 proc. aut nie przechodzi badań. W Polsce zaledwie 2 proc.