Arrinera Hussarya
Jeszcze dwa lata temu serca miłośników motoryzacji były pełne nadziei na polski samochód. Firma Arrinera zaprezentowała prototyp auta sportowego, który pod względem osiągów miał równać się z Ferrari. Nie przeszkadzało nam przy tym to, że bezpośrednio nawiązywał on do języka stylistycznego używanego przez Lamborghini. Wierzyliśmy, że to przedsięwzięcie może się udać. Przecież w innych krajach istnieją podobne projekty, czego świetnym dowodem może być włoska firma Pagani, czy szwedzki Koenigsegg.
Kolorowa bańka marzeń pękła, gdy jeden z dziennikarzy motoryzacyjnych - Jacek Balkan - zarzucił Arrinerze oszustwo. Jego zdaniem polski supersamochód to po prostu upodobniona do Lamborghini Reventona replika bazująca na wielu częściach od Audi A6 oraz... Opla Corsy, a dodatkowo nigdy nie będzie miała tego, co ukazywano jako jej poważny atut - silnika od Chevroleta Corvette'y. Jak stwierdził, cały projekt służy tylko uzyskaniu pieniędzy od inwestorów giełdowych.
Producent odpowiedział na część zarzutów, a z czasem zaprezentował wizerunek ostatecznej wersji swojego samochodu i nazwał go Hussarya. Arrinera Automotive stara się przekonać wszystkich, że produkcja polskiego supersamochodu dojdzie do skutku. W 2011 roku podpisała list intencyjny dotyczący uruchomienia produkcji przez SILS Centre Gliwice. Jak deklaruje spółka, testy pojazdu zaplanowane są m.in. w kompleksie badawczym IDIADA w Hiszpanii. Zdaniem firmy wprowadzenie do sprzedaży nie nastąpi wcześniej niż pod koniec 2013 roku.